poniedziałek, 19 listopada 2012

You'll never close my eyes and watch me die.




Siedzisz sam w pustym gabinecie. I zastanawiasz się, co tak właściwie ty tu wyprawiasz, skoro mógłbyś robić milion innych, o wiele ciekawszych rzeczy. Na przykład mógłbyś być na imprezie na drugim końcu, zalać się niemożebnie i zaciągnąć do swojej sypialni jakiś chętny tyłek. Bo chętne to one przecież są zawsze, zwłaszcza jak pijane. Zmieniają się wtedy w ludzkie przyssawki i nie ma zmiłuj, nie uwolnisz się od takiej, chociaż w gruncie rzeczy, ty rzadko chcesz się uwalniać. Czasami jest to tylko zaspokajanie pragnienia Twojej mniejszej głowy, a czasami towarzyszka jest po prostu ładna i chcesz zobaczyć wyraz rozkoszy na jej twarzy, usłyszeć swoje imię, gdy będziesz ją doprowadzał niemalże do szaleństwa.
  Mógłbyś też spędzać czas w bibliotece, zaczytany w dobry kryminał, bo może na takiego nie wyglądasz, ale jesteś miłośnikiem akurat tego rodzaju literatury. Potrafisz pochłaniać powieści z równym zapałem jak swoje ulubione lody toffi, którymi niestety musisz się dzielić ze swoim psem o dziwnych upodobaniach kulinarnych.
Czasami, gdy stoisz przed lustrem, zajmującym pół ściany w przedpokoju twojego domu, stwierdzasz, że braki w zaletach mamcia natura wynagrodziła ci w dość nieprzeciętnej aparycji. Wysoki jak trzeba, osiągnąłeś zaszczytny metr dziewięćdziesiąt, więc na trochę od tego chodnika odrastasz. Pewnie zapomniałeś, że kiedyś byłeś notorycznie wkurwiającym otoczenie rudzielcem, prawda? Teraz patrzysz na ten głęboko brązowy bajzel na głowie i jednak jesteś zadowolony, że zaprzyjaźniłeś się z  farbą. A oczy? O, oczy to ty masz zdecydowanie dziwne. Bo kto ma patrzałki w kolorze tak jasnego brązu, że są prawie żółte? Ano nikt i teraz czujesz się jak ten jeden na milion.
Przesuwasz palcem po bliźnie ciągnącej się od lewego obojczyka do połowy mostka. Gównarzeria... Głupi byłeś i myślałeś, że jesteś niepokonany, często stając na podziemnym ringu i napierdalając się z gościem większym lub mniejszym od ciebie, ku ogólnej uciesze rozwrzeszczanej gawiedzi. Jak to mówił ten, co cię w to wciągnął: "Dasz se radę!" I dawałeś, ale potem olśniło cię, że przecież można się wykształcić i zdobyć pracę w której nie będziesz miał wiecznie obitej paszczy.
I tak się zaczęły twoje studia, staże, pierwsza praca.... aż trafiłeś tutaj.
Mógłbyś robić miliony rzeczy. Ale Ty siedzisz sam w pustym gabinecie.



Daimon Redbird
27 lat
Psycholog szkolny
Urodzony 27 lipca 1995 roku w Notthingham
Czarodziej czystej krwi, po ukończeniu Hufflepuffu.
Różdżka dwunastocalowa, hebanowa, ze szponem hipogryfa.
Bogin jego to szczury, zaś patronus to sokół
Heteroseksualny i wolny
Wszelkie święta, wakacje i przerwy od szkoły spędza w rodzinnym mieście

[Na początek to się przywitam, co by nie było, że przylazło takie niewychowane dziecko i ani be, ani me. Więc: Dzień dobry.  Karta krótka, taka miała być. Na zdjęciach Adam Levine, cytat w tytule to Billy Talent - This suffering. Z moim pisaniem bywa różnie. Czasem coś zacznę, czasem polegam na kimś. Nie omijam, jednak moje kolejność jest zakręcona jak chińskie osiem. Więc witam się jeszcze raz i wątki mi dajcie! ]

10 komentarzy:

  1. [Psycholog szkolny w Hogwarcie? Może być ciekawie. Poza tym witam serdecznie :)]

    Saga

    OdpowiedzUsuń
  2. [ pan psycholog! ja chcę wątek, chcę chcę chcę <3]
    Dominique

    OdpowiedzUsuń
  3. [Oesu, coś dla Eklerki, bo niezrównoważone to to. Czuję, że się nawącimy]

    OdpowiedzUsuń
  4. [To ja przychodzę się przywiać i o wątek pytać :3 ]

    Audrey

    OdpowiedzUsuń
  5. [ja się witam, ale pytać o wątek nie będę, bo to bez sensu tylko do razu zacznę:P]
    Susan absolutnie zgadzała się z tym, że Hogwart to najlepsze miejsce na świecie, że to drugi dom, że się do niego tęskni i tak dalej i tak dalej... Ale ile można siedzieć zamkniętym w zimnych murach?! Tym bardziej, jeśli ma się miliony prac do poprawienia, tysiące rozmów wychowawczych do odrobienia, no a przy okazji wypadałoby też coś kreatywnego na następne zajęcia przygotować... Tak czy inaczej: Susan Cage po poprawieniu któregoś już z rzędu eseju, którego autor chyba nawet niespecjalnie wiedział do czego służy różdżka postanowiła rzucić to wszystko w cholerę i wyjść na spacer. Najwyżej będzie musiała potem siedzieć po nocach, a co tam. Ona nie da rady? Kilka kubków gorzkiej kawy i jedziemy. Co z tego, że następnego dnia będzie wyglądać jeszcze gorzej niż zwykle... No ale do rzeczy.
    Hogsmeade było dziś wyjątkowo ciche i spokojne, choć w sumie nie ma się co dziwić, w środku tygodnia wioska wydaje się być wręcz opustoszała. Susan usiadła na jednej z ławek i otworzyła paczkę krówek, które kupiła przed chwilą w Miodowym Królestwie. Zmówiwszy uprzednio słynną modlitwę: "dobry Boże, spraw, by poszło w cycki", wsadziła sobie kawałek toffi do ust rozkoszując się jego słodkim smakiem i klejącą konsystencją. Wtedy właśnie usłyszała warczenie.
    Brzmiało ono niecierpliwie i ponaglająco. Zdziwiona brunetka zerknęła w stronę, z której pochodził ów dźwięk i ujrzała obok siebie psa, który wpatrywał się w nią wyczekująco.
    - Psy nie mogą jeść słodyczy - odparła jakby ów zwierzę właśnie zadało jej pytanie. - Chociaż w sumie kobiety też nie, bo potem są grube, tłuste i nikt ich nie chce... Myślisz, że to jest fajne?
    Pies przekrzywił głowę na bok i zaskamlał cicho, jakby utwierdzając "rozmówczynię" w swojej prośbie. Susan westchnęła ciężko i wyjąwszy cukierek z torebki podała go psu na otwartej dłoni.
    - Teraz mi tylko powiedz, gdzie jest Twój pan - powiedziała klepiąc wdzięczne zwierzę po łbie.
    I wtedy właśnie rozległo się nawoływanie, na które pies odpowiedział szczeknięciem. Susan uniosła wzrok i ujrzała...
    - Daimon! - zawołała zaskoczona. Ile to minęło lat, odkąd spotkała go ostatnim razem...

    OdpowiedzUsuń
  6. [Oczarował mnie <33 Ja poproszę wątka!]
    Christine R.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Chętnie zacznę, chociaż powymyślałabym coś najpierw... Hm. O. Powiedzmy, że na początek Aislinn zostanie zmuszona do wizyty u niego przez rzucenie się z pięściami na kogoś tam na boisku Quidditcha, a że to nie pierwsza taka sytuacja, to ją odesłali. Ona nie będzie chciała rozmawiać i zobaczymy, czy to się jakoś dalej potoczy.
    Może być?]

    Aislinn Yaxley

    OdpowiedzUsuń
  8. [jaki on fajny! <3 chcę mojego świra chociaż zakolegować! <3]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Veronique chyba potrzebuje pomoc psychologa ;3]

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie miała ochoty iść do niego. A raczej nie do niego, jako osoby, a raczej do niego jako psychologa. Wolała sama radzić sobie ze swoimi problemami, niżeli siedzieć i słuchać nudnego i nic nie dającego gadania kogoś tak pomylonego, jak psycholog, którzy w większości przypadków sądzili, że są najmądrzejsi na świecie. Ale cóż, została do tego spotkania zmuszona, więc chcąc, nie chcąc musiała się podporządkować, by nie robić sobie jeszcze większego bigosu niż dotychczas.
    Bez żadnego czekania na swoją kolej, czy pukania, weszła powoli do gabinetu i bezprecedensowo usiadła na wolnym fotelu, od razu zakładając nogę na nogę i spoglądając uważnie na Daimona.
    -Tylko błagam szybko, bo jakoś nie uśmiecha mi się siedzenie tutaj całego dnia i opowiadanie o moich problemach.-westchnęła, pochylając się do przodu i oparła łokieć o kolano.

    Wiesz kto xD

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga