Roxanne ‘Roxy’ Weasley
|06.07.2006 | lat 16 | VI rok nauki w Gryffindorze | heteroseksualna | do wzięcia | czystej krwi czarownica | szukająca | panicznie boi się
wody | patronus przybiera postać Maine Coon | 12 cali, giętka, heban, włos z ogona jednorożca | drugie
dziecko George’a i Angeliny Weasleyów | ukochana młodsza siostrzyczka Freda
Jej historia jest niemal taka sama jak miliony innych podobnych jej historii. Urodziła się w pewien gorący, słoneczny dzień, w samym środku lata, a dokładniej szóstego lipca dwa tysiące szóstego roku. Jest drugą córką George'a i Angeliny Weasleyów oraz młodszą siostrą Freda.
Dziewczyna wychowywana była ( i nadal jest) w kochającej się rodziny, w poczuciu tego, że jest kochana i akceptowana przez swoją całą, bardzo liczną rodzinę.
Po porzybyciu do Hogwartu, tak jak jej rodzice oraz straszy brat trafiła do domu Godryka Gryffindora zaś podczas drugiego roku swojej nauki została przyjęta do drużyny Quidditcha na pozycję szukającego.
Obecnie Roxanne rozpoczęła swój szósty rok nauki kontynuując takie przedmioty jak: Transmutacja (PO), Eliksiry (PO), Starożytne Runy (W), Zaklęcia (PO), OPCM (PO) oraz Zielarstwo (W).
Z łatwością dostrzeżesz ją na szkolnym korytarzu choć ona chciałaby żeby było inaczej. Robi, więc wszystko byleby tylko wtopić się w tłum uczniów i szybkim krokiem dotrzeć tam dokąd zmierza. Zawsze wpatrzona w czubki swoich butów, jak gdyby bała się patrzeć ludziom w oczy.
Niewątpliwie jej znakiem rozpoznawczym są długie, sięgające pasa kasztanowe włosy, z których światło słoneczne wydobywa ich rudawy odcień.
Wydatne kości policzkowe oraz figlarny lekko zadarty nosek( który Roxanne zabawnie marszczy okazując tym samym swoje zmartwienie czy irytację) upstrzone są złotobrązowymi piegami. Pełne jasnoróżowe wargi bardzo rzadko układające się do uśmiechu; mleczny odcień skóry odziedziczony po matce oraz jasnozielone oczęta patrzące na wszystko i na wszystkich z lekką nutą melancholii oraz tęsknoty.
Sto sześćdziesiąt osiem centymetrów chuderlawego ciałka skrzętnie skrywanego pod fałdami szkolnej szaty zawsze wyglądającej nienagannie. Poza zajęciami szkolnymi dostrzeżecie Roxanne w przydużych koszulach ( skradzionych ze szkolnego kufra Freda), ogrodniczkach, chociaż ostatnimi czasy panienka Weasley zaczęła wystawiać na światło dzienne swoje długie, ale patyczkowate nóżki ubierając się w bardziej dziewczęcy sposób. Warto zaznaczyć, że dziewczę to ma dość słabą koordynację ruchową przez co bardzo często da się zauważyć, iż potyka się o własne nogi nawet na płaskiej powierzchni. O dziwo, ta cecha nie objawia się gdy dziewczyna dosiada miotły. Cóż, tatuś musiał jej przekazać w genach co nieco swojego talentu.
Kaczka dziwaczka. Zamknięta w sobie księżniczka. Samotniczka stroniąca od kontaktów z innymi ludźmi. Małomówna. Nigdy nie uczestnicząca w żadnych imprezach ( no chyba, że Fred ją na jakaś siłą zaciągnie).
Tak głównie jest postrzegana Roxanne. Wszyscy razem oraz każdy z osobna zastanawia się jakim cudem panienka Weasley tak bardzo różni się od reszty swojej rodziny, która nie ukrywajmy, była bardziej żywiołowa i otwarta na wszelkie kontakty towarzyskie.
Roxy już od najmłodszych lat była krucha niczym porcelanowa laleczka. Każdemu wydawało się, iż przy silniejszym podmuchu wiatru czy bardziej stanowczym dotyku rozpadnie się na tysiące maleńkich kawałeczków. Nigdy nie rozrabiała ani nie uczestniczyła w licznych dowcipach czy harcach, którym oddawała się reszta kuzynostwa; zawsze stawiano ją jako wzór do naśladowania; zawsze siadająca w najdalszym końcu stołu, nie odzywała się niepytana, a gdy cała rodzina zaraz po wspólnej kolacji czy obiedzie siadała do wspólnego spędzania czasu, Roxanne brała ze sobą książkę siadając cichutko w kąciku oraz zatapiając się w lekturze na długie godziny.
Zamknięta w sobie marzycielka, posiadająca swój własny świat i swojej własne kredki. Posiadająca nieliczne grono przyjaciół, na których mogła zawsze, wszędzie i w każdej sytuacji liczyć.
Cichutka i spokojna; zawsze chętnie cię wysłucha i pomoże w miarę swoich możliwości.
Wieczna optymistka niepotrafiąca znaleźć dla siebie miejsca w wielkim świecie. Miłośniczka długich spacerów oraz spędzania mnóstwa czasu w samotności. Stała bywalczyni szkolnej biblioteki, bardzo często brana przez uczniów za element jej wyposażenia. Łamiąca szkolny regulamin wałęsając się nocą po szkolnych korytarzach, kiedy to albo wędruje do szkolnej kuchni, gdzie przez bardzo długie godziny rozmawia ze skrzatami domowymi lub na Wieżę Astronomiczną gdzie z zapartym tchem obserwuje migoczące nad jej głową gwiazdy. Zawsze szerokim łukiem omija jezioro. Prawie nikt tego nie wie, jednak Roxanne panicznie boi się wody, co spowodowane jest tym, iż kiedy była młodsza niemal nie utopiła się w morzu wepchnięta do wody przez Freda.
Unikająca wszelkiego rodzaju imprez masowych, których wręcz panicznie się boi. Ba! Zbyt duży tłok w Pokoju Wspólnym ( tak gdzieś 5-6 osób) sprawia, że Roxy niemal biegiem, oczywiście potykając się o własne nogi, pokonuje pomieszczenie by móc znaleźć się w zaciszu swego dormitorium.
Ambitna i inteligentna; nauki przychodzi jej z łatwością choć największy problem ma z eliksirami, których nie potrafi zrozumieć. Wiecznie spóźniona, nigdy nigdzie nie pojawia się na czas. Stała bywalczyni Skrzydła Szpitalnego, gdzie ląduje za każdym razem kiedy uda jej się przez tę swoją niezdarność spaść ze schodów, uderzyć czołem we framugę drzwi czy zrobić coś, co nie przydarza się normalnym ludziom.
Panicznie wręcz boi się kontaktów z chłopakami. A relacje damsko- męskie omija szerokim łukiem, być może z tego względu, że nigdy ani nie miała chłopaka ani tym bardziej z żadnym nie utrzymywała bliższych kontaktów.
Od czasu do czasu objawia się u niej czysto weasleyowski wybuchowy charakterek, kiedy to potrafi wyrzucić wszystko to, co jej leży na serduchu w najmniej spodziewanym momencie jednocześnie wyładowując się na często bogu ducha winnej osobie.
Niepoprawna romantyczka marząca o sowim księciu z bajki, który pewnego dnia pojawi się na białym koniu i pomoże jej przezwyciężyć wszelkie lęki i pokocha ją za to jaka jest.
Piórem pisane, czyli twórczość panienki Weasley
Ci najważniejsi w jej życiu | Ona
[ Cześć i czołem :) Karta jak zwykle nie taka jak chciałam. Będzie, więc jeszcze zmieniana.
Na zdjęciach Carmen Solomon, a pochodzą z Tumblr i weheartit.
Wątki i powiązania- jak najbardziej. Wolę zaczynać. Lubię te dłuższe, ale żadnym innym nie pogardzę.
Ostatnie zmiany w karcie: 18.11.2012]
[ kuzynka! To mi misiu wątku nie odmówisz, co?]
OdpowiedzUsuńDominique
[no nie darowałabym! Ktoś musi sprowadzić tą grzeczną dziewczynkę na złą drogę, a D się do tego znakomicie nadaje]
OdpowiedzUsuńWalnęłabym Ci jakiś cudny podpis, ale nie mam pomysłu więc..
[ Tak! Chcę ją zgorszyć, koniecznie! Pomysł. Tu zaczyna się kłopot bo tym nie grzeszę. Wiem tylko, że George jest ulubionym wujaszkiem D...to może on podesłałby coś jej ze swojego sklepu, ale sowa trafiłaby do Roxy więc ta zawędrowałaby do szklarni. to mamy okoliczności spotkania. a potem się coś wymyśli. ]
OdpowiedzUsuńSama wiesz kto, ale nie, nie jest to Lordzio Voldzio.
[Dopsz słońce ty moje. Ale tyyyy. Jak będziesz tworzyła pana to weź go tak starszego troszku zrób żebym mogła go zmusić do kontaktów takich i owakich z moją wiedźmą bo ja uwielbiam takie wątki z Tobą :3]
OdpowiedzUsuń[Czeeeść :3.]
OdpowiedzUsuńWish
[No to musimy mieć jakiś wątek <3. Zwłaszcza, że Roxanne całkiem fajna z mordki (a podobno to wnętrze się liczy najbardziej xD) no i jest szukającą :3. Quidditch łączy ludzi!]
OdpowiedzUsuń[Pewnie wolisz, żebym zaczęła?]
OdpowiedzUsuń[Okej. No to powiedzmy, że może z jakimś tematem z Transmutacji miała problem. A Chris spróbuje go wytłumaczyć. Bo ona to ma podejście do dzieci, a nie młodzieży :D]
OdpowiedzUsuń- Oczywiście Roxanne, ale najpierw pomyślmy od czego zacząć. Animagia to bardzo skomplikowany i rozległy temat. Mi samej przybranie postaci psa zajęło dwa lata. - uśmiechnęła się życzliwie - Ale ty tego nie chcesz, prawda? Widziałam na lekcji po twojej minie, że ta teoria do ciebie nie przychodzi łatwo. Nie jesteś osamotniona. Sama kiedyś transmutacji nie lubiłam. Wróćmy do tematu. To transformacja niezwykle nie bezpieczna, z którą sobie nie dają rady nawet najzdolniejsi. Znacznie łatwiejsza jest transmutacja zwierzęcia w rzecz, o której rozmawialiście dwa lata temu. Radziłabym ci przeczytać książkę Jacobine Wolf "Wszystkie fakty o transmutacji zwierzęcej". Jest bardzo interesująca, poradzisz z nią sobie. Poza tym tak bardziej szczegółowo. Pod wpływem zaklęcia Animagio atomy ludzkie zmieniają się w atomy zwierzęce. [dobra nie wiedziałam, co wymyślić XD] Powstało to około trzysta lat przed naszą erą. Twórcą tego była Helena Ateńska, a nie jak powszechnie twierdzono Ptolemeusz. Przepraszam, że mi to tak słabo idzie, ale o wiele lepiej pracować mi z dziećmi.
OdpowiedzUsuń[oszz, cos mysle, ze charakterystyczna za bardzo jestem. *-* a Ty kimze jestes, jesli spytac mozna? :D Czyzby Roxy, z ktora Neb wacisza miala, czy juz cos mi sie jebie w nocy? Przy okazji sliczna buzka, pasuje jak ulal. <3]
OdpowiedzUsuńNox.
[wlasnie kazdy mnie rozpoznaje i haha, nie wiem, czy smiac sie, czy plakac. *-* jak ladnie jutro zaczne, to przystaniesz? Bo watka chce naprawde, a nie wiem kompletnie, jak Nocke i Roxy polaczyc, jakie relacje czy cokolwiek. :C]
OdpowiedzUsuńNox.
[wlasnie kazdy mnie rozpoznaje i haha, nie wiem, czy smiac sie, czy plakac. *-* jak ladnie jutro zaczne, to przystaniesz? Bo watka chce naprawde, a nie wiem kompletnie, jak Nocke i Roxy polaczyc, jakie relacje czy cokolwiek. :C]
OdpowiedzUsuńNox.
Jedni grali w qudditcha dla sławy - bo to przecież takie fajne być sobie wspaniałym graczem, za którym wiernie biegają tłumy gotowych na każde skinienie fanek. Inni robili to, bo po prostu lubili i jakoś nie widzieli się nigdzie indziej - ani w klubie pojedynków albo na kółku z eliksirów.
OdpowiedzUsuńWish natomiast, z racji na to, że on zawsze musiał być oryginalny, poszedł do drużyny, bo nie miał co ze sobą zrobić i uznał, że przyda mu się trochę rozrywki. Oczywiście przed sprawdzianami nie liczył na to, że naprawdę go ktokolwiek weźmie na poważnie i przyjmie, ale gdy okazało się, że jednak potrafi bronić i coś z niego będzie wzięli go bez mrugnięcia okiem.
Nie wyróżniał się jakoś specjalnie na tle innych zawodników - ot, pilnował swojego interesu czyli swoich trzech pętli, czasem coś złapał, czasem coś przepuścił a od czasu do czasu, jak mu się poszczęściło, to nawet potrafił dodać jakieś fajne efekty specjalne, chociaż zwodu Wrońskiego mu się jeszcze nie udało opanować, bo za każdym razem, gdy próbował, to spadał z miotły.
Treningi bywały różne - lżejsze i cięższe. Miło i przyjemnie było wtedy, gdy kapitan miał dobry humor, pogoda sprzyjała i przede wszystkim dobrze im szło. Gorzej robiło się wtedy, gdy wiatr spychał z pozycji, deszcz zacinał w oczy, mgła z minuty na minutę robiła się coraz gęstsza, kapitan coraz bardziej się wściekał, a reszta drużyny miała coraz bardziej dość.
To była w końcu już połowa listopada, więc nikt nie spodziewał się cudów - wiadomo, że warunki będą ciężkie, ale ćwiczyć trzeba. Wish jednak nie mógł pojąć jaki niby sens ma latanie przez półtorej godziny, kiedy się nie widzi nawet lecącego kafla czy tłuczka o złotym zniczy nie wspominając.
Bilans był taki, że skończyli ze zwichniętym palcem, rozbitym łukiem brwiowym i ścigającym znokautowanym przez tłuczka. A szukająca, Weasley, to już chyba w ogóle musiała mieć dość, bo Wishowi wydawało się, że widział, jak zderzyła się z trybunami. Ale mogło mu się tylko wydawać. Sam miał niewiele do roboty, bo mało kto w ogóle trafiał do pętli.
W szatni oczywiście nikt nie miał nawet najmniejszej ochoty na rozmowy, toteż wszyscy stosunkowo szybko się rozeszli, bo wyczuwali, że kapitana nie wolno teraz drażnić. Tylko ta Weasley wciąż siedziała na ławce i jakoś chyba nie mogła się zebrać do wyjścia.
- Ej, nie przejmuj tym idiotą - zwrócił się do niej Wish, uznając, że nie wypada tak po prostu zignorować koleżanki z drużyny, która prawie co dostała niezły wykład od kapitana. - Pogdera sobie i mu przejdzie. Na mnie jeszcze niedawno wrzeszczał regularnie.
Tak, chłopie, to ją na pewno pocieszy. Ty to się znasz na rzeczy jak nikt inny.
[No, takie coś mi wyszło.]
[Może wąteczek? :D ]
OdpowiedzUsuń[W tej chwili nie przychodzi mi nic na myśl :/ Jakbyś mogła... Następnym razem ja się postaram! :) ]
OdpowiedzUsuń[Jak dla mnie pomysł jest świetny :)]
OdpowiedzUsuńNocny patrol był dla niego najgorszy. Cieszył się, że został prefektem. Dzięki temu mógł swobodnie wlepiać szlabany każdemu, kto tylko mu się nie spodobał. A przecież zawsze znalazł się jakiś powód, a jak nie to wystarczyło jedynie sprowokować ucznia. Mało komu udało się wywinąć, no chyba, że był to ktoś z jego domu. Ale tacy zazwyczaj mu się nie nawijali.
OdpowiedzUsuńSzedł powoli patrolując korytarze. Wszędzie było ciemno i cicho, ale czego mógł się spodziewać o tej godzinie. Każdy grzeczny i rozsądny uczeń powinien spokojnie spać, a nie robić sobie nocne eskapady po szkole. I nie daj Boże jeszcze by się na niego natknął. Biada każdemu, kto wpadnie mu w ręce. Swe kroki skierował ku Wieży Astronomicznej, bo od dawna nie sprawdzał tego miejsca, a wiedział, że czasami niesforni uczniowie lubili tam przesiadywać i patrzeć w niebo. Jakby nie mogli tego robić ze swoich pokoi. Uśmiechnął się z pogardą na ich głupotę. Nawet nie umieli się dobrze ukryć. Wszedł po schodach, dobrze, że miał dobrą kondycją. Dzięki temu schody nie stanowiły dla niego najmniejszego problemu.
I jak przypuszczał na Wieży ktoś był. I dobrze zdawał sobie sprawę kto. Znał tę pannę aż nazbyt dobrze. Pokręcił głową z politowaniem. To dziewczę nigdy się niczego nie nauczy. Niech chociaż stara się go uniknąć.
- Proszę, proszę znowu wymykamy się w czasie ciszy nocnej - odezwał się nagle. W jego głosie dało się wyczuć cynizm - Czy Ty jesteś aż tak głupia czy może kochasz dostawać szlabany, że nawet nie starasz się ich unikać? - spytał chłodno.
Widać było, że dziewczyna nie jest zadowolona z jego towarzystwa. A jakże mogłoby być inaczej, skoro na pewno przewidywała kolejny szlaban. Jak tak dalej pójdzie będzie musiała wymyślać dla niej coraz bardziej abstrakcyjne zadania. Uśmiechnął się. Dzięki temu mógł wysilić mózgownicę, co mogło zaowocować w przyszłości. W końcu nie raz nie dwa będzie wlepiał szlabany, a dzięki pannie Weasley nigdy mu pomysłów nie zabraknie. Stanął oparty o mur i skrzyżował ręce na piersi. Wpatrzył się uważnie w dziewczynę. Przejechał po niej swoim wzrokiem niczym wąż badający ofiarę. Nie była zbyt ciepło ubrana A co rozbawiło najbardziej chłopaka starała się ukryć niektóre partie. Czyżby się go wstydziła? Na jego ustach pojawił się cyniczny uśmiech. A może by się tak zabawić? wpadła mu do głowy pewna myśl. Patrzył z coraz większym rozbawieniem na poczynania dziewczyny. Każdy kulturalny facet zaproponowałby jej kurtkę lub coś innego do ubrania. Ale nie on. U niego takie zachowanie nie było normalne, zwłaszcza jeśli przy tym miała go opuścić rozrywka.
OdpowiedzUsuń- Oj Weasley, Weasley - pokręcił z udawaną litością głową - Biedne dziewczę, które nie umie nawet porządnie się odgryźć na kąśliwe uwagi, a tym bardziej porządnie ukryć. Czy aż tak trudno było się nauczyć na pamięć mojego grafiku dyżurów? Byłoby ci o wiele łatwiej - podszedł do niej i nachylił się nad jej twarzą - A może ty to wszystko robisz specjalnie, aby spędzić ze mną jak najwięcej czasu? - uśmiechnął się ironicznie,a zarazem uwodzicielsko - To powinna cię ucieszyć myśl, że twój dzisiejszy szlaban będzie polegał na pomocy mi. Muszę spisać parę raportów, bo szczerze zalegam z nimi - uśmiechnął się zajadle.
[Dzięęki. Mi się podoba pani na zdjęciach, taka... Inna jakaś.]
OdpowiedzUsuń[Chciałbym wątek. :D I zapytać się jeszcze o tą mleczną skórę po matce, bo jakoś mi to nie pasuje. xD]
OdpowiedzUsuńWujaszek George był niewątpliwie ulubionym członkiem tego całego zoo, który śmiało nazywała swoją rodziną. Wujaszek zawsze poświęcał jej najwięcej czasu i uczył jakże przydatnych rzeczy, ku rozpaczy jej matki a także babki, która nie chciała aby jej wnuczka była kolejnym Weasley`em z milionem szlabanów na koncie. Chcąc czy nie, obie te panie w tej kwestii nie miały zupełnie nic do powiedzenia, albowiem panienka Weasley od zawsze chadzała swoimi ścieżkami, czasami zabierając ze sobą wujaszka, bądź ewentualnie swojego młodszego braciszka, za którego czuła się w jakiś sposób odpowiedzialna. Wujek George jak można się było spodziewać w tej małej, drobnej, rudej istotce odnalazł nowego kompana do kawałów, jakie serwowali wspólnie rodzince. Ale odkąd Dominique zajęta była stażem mogła pozwolić sobie tylko na kontakt listowny, wymieniany przy okazji nadchodzących paczek ze sklepu wujaszka, w którym to dziewczę było stałym klientem, a co za tym idzie wciąż siała w swojej szkole anarchię, choć już dawno dostała dyplom ukończenia jej.
OdpowiedzUsuńDzisiejszego dnia Dominique kręciła się niecierpliwie, szlajała po zakamarkach szkoły i wypatrywała sowy, która miała przynieść jej paczkę od kochanego członka rodziny. Już zacierała rączki na myśl jakie szkody znowu narobi przez te swoje urocze, aczkolwiek porojone pomysły.
W końcu jednak z braku jakiegokolwiek sensownego zajęcia postanowiła robić to co wychodziło jej najlepiej a mianowicie babrać się w ziemi. Zaszyła się więc w jednej ze szklarni, usiadła wygodnie na ziemi, w swoich już pobrudzonych ogrodniczkach i zaczęła ostrożnie sadzić nowe roślinki, które miały tylko upiększyć wystrój tego miejsca, a jednocześnie w niedalekiej przyszłości, gdy tylko już dojdą do siebie, miały posłużyć jej w kolejnych lekcjach. Była raczej niewidoczna, ukryta pod jednym ze stolików nie rzucała się za bardzo w oczy, a w dodatku cała w ziemi raczej wtapiała się w tłum. Dlatego pewnie Roxy nie dostrzegła tego jakże uroczego kameleona, który na głos kuzynki próbował poderwać się do góry i przy okazji musiał grzmotnąć swym rudym łbem w blat ławki.
- Auu..- jęczy cicho łapiąc się za obolałe miejsce. - Tu Rox, wejdź. - dodaje lekko zdyszanym głosem pocierając swoją głowę i przewidując rychłe pojawienie się uroczego siniaka. - Co Cię do mnie sprowadza droga kuzynko? Chęć zgrzeszenia, sięgnięcia pierwszy raz po mocniejszy trunek, którym dysponuje, czy może problemy z chłopakiem? Mów śmiało, komu jak komu ale mnie można ufać nie?
[ och a nie możesz zrobić z niego uroczego dwudziestolatka, dajmy na to pana ścigającego w jakiejś znanej drużynie, który mógłby dodatkowo być stażystą czegoś i przy okazji zawróciłby jej w główce, ze wzajemnością? hę, hę?]
UsuńMisiek, ty wiesz.
[Nie chodzi mi o dziewczynę, bo ona ma nawet takie murzyńskie rysy, tylko o sformułowanie w karcie (którego tak właściwie mogłem nie zrozumieć, dlatego pytam). xD
OdpowiedzUsuńEe... pomóż mi z relacją. Gryfoni, quidditch - spoko. Tyle, że ona unika chłopaków, a Malcolm nie ma konia (na dodatek koniecznie białego), więc co ma zrobić? :D]
[cobys sie nie martwila czy cu, to ja powiadamiam, ze oczywiscie, iz mi pasuje! :D aleale, jak ja zaczne, to jutro, bo dzis nie mam do tego glowy - dwa sprawdziany, a ja nic nie umiem!, no chyba, ze bedziesz taka dooobra dla mnie i sama zaczniesz. Nie powiem, bylabym wniebowzieta. <33 a jak nie, to do jutra czekaj. ^^]
OdpowiedzUsuńNox.
[Ja już ją bardzo lubię, jak tak patrzę. <3 Więc teraz tylko, kto zaczyna, bo czytałem, że wolisz, a coś tam pewnie wyjdzie w wątku. :D]
OdpowiedzUsuń[Whateva, obie opcje mi pasują. Wybierz tą, która Ci bardziej podchodzi. :D]
OdpowiedzUsuń[ wiedziała, że mnie kochasz <3]
OdpowiedzUsuń[ nie ma sprawy. <3 ja będę cierpliwie czekała na miłość jej życia. :3]
OdpowiedzUsuń[ no niee :C ale można popuścić wodze fantazji, nie?]
OdpowiedzUsuń[ hahah, ojej <3 ona sama mogłaby mu tą strzałę tam wsadzić, jeśli to byłoby konieczne <3]
OdpowiedzUsuńPrzez chwile trwali tak w ciszy lustrując się wzrokiem. Kącik ust chłopaka uniósł się lekko. Czyżby dziewczyna była kolejną zagorzałą fanką jego osoby? Miał ich w szkole na pęczki, więc to na pewno by go nie zdziwiło. Szkoda tylko, że wszystkie panny były do siebie tak podobne. I nie miał tu na myśli wyglądu. Tylko zachowanie. Takie przewidywalne. Ale z drugiej strony dzięki temu miał dostarczoną rozrywkę na wszystkie lata nauki.
OdpowiedzUsuńSzczerze go bawiły poczynania dziewczyny. Starała się przykryć tą nędzną koszulką, co za bardzo jej nie wychodziło. W końcu trzeba było zadbać o każdą partię ciała, a to na pewno nie było łatwe w takim stroju. Nie miała zamiaru ukrywać faktu, że bacznie ją lustruje z góry na dół. To ona miała się peszyć nie on. I widać było, że osiągnął cel. Wiedział również, że nie spodobały się jej jego słowa. Jak miło było patrzeć na swoją ofiarę, kiedy tak biła się z własnymi myślami. A tak na marginesie, ciekawe czy właśnie teraz zabijała go w swej głowie. Dziewczyna cofnęła się o parę kroków od niego, co jeszcze bardziej go rozbawiło. Bawił się nią bez skrupułów.
- A co nie jesteś moją fanką piękna Roxanne? Może jednak zmienisz zdanie co? - nachylił się i szepnął jej te słowa do ucha wprawiając dziewczę w osłupienie.
Po chwili jednak podniósł głowę i roześmiał się z pogardą słysząc słowa dziewczyny. No proszę jak miło starała się mu wyjaśnić, że on nie robi na niej wrażenia. Jakie to było słodkie.
- Raporty, raportami. Zawsze możemy znaleźć jakieś ciekawsze zajęcie - spojrzał jej uwodzicielsko w oczy.
Ironiczny uśmiech nie schodził z jego twarzy. A myślał, że dzisiejsza noc będzie również nudna! A tu proszę, ktoś jednak postanowił go rozbawić. Wiedział, że igra sobie z dziewczyną, ale ona tak właśnie były zbudowane. Najpierw się opierały a później ganiały za chłopakiem jak szalone, błagając tylko, aby zwrócił na nie swoją uwagę. Ile już miał podobnych sytuacji. Jednak to wszystko nie zmieniało faktu, że brał pod uwagę również inne opcje. Może tym razem ta dziewczyna nie będzie się za nim uganiała Merlin raczy wiedzieć jak długo. Nie spuszczał z niej wzroku. W ludzkiej twarzy można było czytać, wyrażała ona tyle emocji. Nie mówiąc już o oczach, które były miejscem informacji na temat danej osoby.
OdpowiedzUsuń- O proszę, ktoś tu próbuje się odgryźć - powiedział szyderczo - Ale złotko, chyba za bardzo ci nie wychodzi. Pamiętaj nic na siłę. A jakie to ciekawe rzeczy ma do roboty nasz Mały Łamacz Regulaminu? - ponownie się nad nią nachylił. Przekrzywił lekko głowę w bok wpatrując się w jej zielone oczy.
Dziewczyna zaczęła krążyć wokół niego. Może chciała mu się dokładnie przyjrzeć. Na tę myśl ponownie uśmiechnął się ironicznie. Takie przewidywalne. Ale czego mógł oczekiwać po Gryfonce.
- Śpieszno ci do pisania tych raportów - powiedział - Ale niemniej chodźmy. Lepiej siedzieć w ciepłym miejscu, niż stać na zimnie - spojrzał na nią z ukosa - Zwłaszcza jak ma się na sobie tak skąpy strój - dodał kąśliwie.
[Kurna, mogłybyśmy polecić w totalny rasizm, no bo nie dość, że czarnoskóra, to jeszcze ruda, ale chyba jestem zbyt tolerancyjna, bo dla Malfoya to tam, bez różnicy XD]
OdpowiedzUsuńZdawał sobie dokładnie sprawę, że jest ciężkim człowiekiem. Niestety tak go wychowano i wpojono niektóre wartości, poza tym sam nie miał zamiaru zniżać się do poziomu niektórych uczniów. Znał swoją wartość i wiedział, że tylko w taki sposób ludzie będę go szanowali, ewentualnie się go bali. Przynajmniej miał pewność, że nikt o zdrowych zmysłach na niego nie naskoczy, bo to by się bardzo źle skończyło dla tego nieszczęśnika. Pozycja prefekta umożliwiała mu władzę, oczywiście w granicach rozsądku. Nawet on wiedział, że są granice dobrego smaku i nie planował ich przekraczać. Ale czy niewielkie znęcanie się nad uczniami było złe? Po prostu trzeba było tym dzieciakom pokazać kto tu rządzi. Pełnił funkcję prefekta mimo, że czasami i jemu zdarzało się łamać zasady, zwłaszcza w młodszych latach. Teraz starał się ograniczać, bo tego od niego oczekiwano. Nie chciał stracić tej fuchy.
OdpowiedzUsuń- Czy aby na pewno spływają? - spytał cicho z dziwnym błyskiem w oku - Raczej śmiałbym twierdzić, że wchłaniasz wszystko jak gąbka.
Przynajmniej się do niego nie chichotała i tym zyskała sobie malutkiego plusika u Chrisa.
- I będę musiał cię porządnie zmartwić. Raportów jest sporo bo.. - urwał na chwilę - jakby to powiedzieć... Obijałem się przez ostatni czas, jeśli o to chodzi. A nie powiem, było sporo osób, które dostały szlabany - wyszczerzył do niej zęby.
Po chwili ruszył za dziewczyną ani na moment nie spuszczając jej z oczu.
Samotność w gruncie rzeczy nie była zła, o ile ktoś uparcie nie alienował się, robiąc z siebie wiecznie przerażoną sarnę, która uciekała przed każdym bliższym kontaktem z innymi, nawet jeśli była to tylko zwykła rozmowa.
OdpowiedzUsuńWish uważał, że jeszcze wiele musi się nauczyć. O ludziach. Bo chociaż poddawał ich ciągłej obserwacji, to z dnia na dzień coraz bardziej uświadamiał sobie, jak bardzo niewiele o nich jeszcze wie. Ciągle go zaskakiwali, ale on się nie poddawał. Dzięki temu, że obserwował mógł lepiej zrozumieć. Dzięki temu, że mógł zrozumieć potrafił lepiej odnaleźć się wśród innych. Oczywiście niektórych zachowań wciąż się obawiał, ale przecież na wszystko przyjdzie czas, trzeba tylko go sobie trochę dać.
Trochę więcej, a będzie... Dobrze. Może być dobrze, jeśli wszystko pójdzie tak jak trzeba, zgodnie z planem. A że żadnego planu tak właściwie to nie było to już szczegół, który możemy pominąć wymownym milczeniem.
Zgodnie ze swoim zachowaniem godnym właśnie sarny powinien opuścić szatnię najszybciej jak się dało. Nie robić z siebie altruisty, którego wzruszają lub choćby w jakikolwiek sposób interesują sprawy innych, nie okazywać empatii. Choć w sumie to do empatii było mu jeszcze bardzo daleko, ale to również nie stanowiło dla niego problemu.
Miał czas.
- W porządku - rzucił Wish wzruszając lekko ramionami. W międzyczasie pozwolił sobie usiąść na ławce obok Roxanne. - Nie będę ukrywać, że czasem przez te jego fochy mam ochotę strzelić tym wszystkim w cholerę - przyznał, krzywiąc się nieznacznie. Ich kapitan może i był niezły w tym, co robił, ale potrafił zajść człowiekowi za skórę.
[mhm, to mam zaczac czy Ty wolisz? :D Bo juz bym napisala, tylko moze ty chcialas jakis pomysl wykorzystac czy cu, albo wciaaz jestes taka dobra i zaczniesz. <3 Nie, zebym pospieszala czy cos, tylko tak pytam dla sprawdzenia. *-*]
OdpowiedzUsuńNox.
[Ja tam uwielbiam Weasleyów, a Malfoya tylko w filmie :D A zacznieesz?]
OdpowiedzUsuń[no i git, kocham Ciebieee <3 i juz sie nie martw, mozesz zaczac dzis, mozesz jutro, grunt, ze wiem, iz nie musze sie tym martwic, dzieekuujee!]
OdpowiedzUsuńNox.
[Okeej :3]
OdpowiedzUsuń[a dzięki, dzięki. Twoja też całkiem cool. Wątek?]
OdpowiedzUsuńWilson
[trzymam za słowo, ruda panno Weasley]
OdpowiedzUsuńWilson
Dzisiejszy mecz jakoś nie podchodził Malcolmowi i miał nadzieję, że mimo iście kiepskiej pogody, Roxy szybko złapie znicz, dzięki czemu Gryfoni wygrają, a on nie będzie się musiał dalej męczyć. Głównie zależało mu na maksymalnym skróceniu czasu, kiedy to może zostać trafiony tłuczkiem, bo przy takiej mgle ciężko ich było unikać, a i pałkarze nie mieli się za bardzo czym popisać, widząc ledwie niewielki obszar wokół siebie, a dalej tylko nieprzeniknioną biel. Chłopak miał przy tym nadzieję, że również drużyna przeciwna będzie miała z tym pewne problemy i nawet, gdy będą musieli grać długo, nic mu się przez ten czas nie stanie. Takie uderzenie bowiem, nie dość, że z pewnością byłoby bolesne, to jeszcze mogłoby strącić go z miotły, a to równałoby się z niemożnością grania przez kolejne kilka tygodni. Jak się można domyślić, Malcolm nie mógł na to pozwolić, bo straciłby wówczas jedyne zajęcie, które naprawdę cenił podczas nauki w Hogwarcie.
OdpowiedzUsuńPierwsze piętnaście minut meczu było dziwne, kolejne denerwujące, a przez ostatnie dziesięć Malcolm nie mógł się skupić na niczym innym, jak tylko na rozglądaniu się wokół siebie, przez co w rezultacie nie zdobył w tej rozgrywce rekordowej liczby punktów (czego i tak by nie zrobił ze względu na warunki, ale zawsze jest dobra pora, by trochę się pomotywować do lepszej gry). Ta jednak nie była najgorsza, a sto pięćdziesiąt, które zdobyła Roxanne, łapiąc znicz, dało drużynie Gryffindoru pewne zwycięstwo. Brown przyjął tę informację z niemałą ulgą, bo już przy końcówce zaczynał mieć wątpliwości, czy uda im się wygrać.
Zanim jeszcze wylądował, usłyszał, jak uczniowie rozmawiają o imprezie w pokoju wspólnym czerwonych, która odbywała się niemal za każdym razem po odniesionym sukcesie. Oczywiście Malcolma nie mogło na niej zabraknąć, zresztą on rzadko odmawiał jakiejkolwiek okazji do zabawy, więc wiadome było, że dzisiaj też tam będzie.
Gdy odświeżony i w czystych ubraniach wracał z szatni do szkoły, z szybkością błyskawicy wyminęła go jego ulubiona szukająca i nim zdążył cokolwiek do niej powiedzieć, zniknęła gdzieś w zamku i tyle ją widział.
Ponownie spotkał ją dopiero jakiś czas później w bibliotece, skąd musiał wypożyczyć jedną książkę do transmutacji (Geek!)
- Hej Rox, szybko dziś uciekłaś. Nawet nie zdążyłem ci pogratulować dobrego meczu - powiedział w stronę dziewczyny, szukając na półce odpowiedniego tomu.
Do imprezy zostało jeszcze sporo czasu, więc chłopaka jakoś szczególnie nie dziwił fakt, że Gryfonka przesiaduje jeszcze w bibliotece. Przecież nie każda dziewczyna musiała się do niej przygotowywać kilka godzin.
- Co tu robisz?
Zdawał sobie bardzo dobrze sprawę, że porządny facet nie traktuje tak żadnej dziewczyny, nawet jeśli za nią nie przepada. Trzeba tu zaznaczyć, że Chris nie miał nic do dziewczyny, z którą właśnie przebywał. Była mu obojętna jak większość. Traktował je wszystkie (może z niewielkimi wyjątkami) jak rzecz normalna, prawie jak rozrywka. Jednak on nie był taki jak każdy porządny facet, wręcz przeciwnie. Oczywiście szanował kobiety, dlatego nie miał zamiaru nigdy ich bić, ale mimo wszystko uważał, że żadna w szkole nie zasługuje na jego szczególne względy. A już na pewno nie jakaś pannica z Gryffindoru. Co to to nie! Po prostu dziewczyny były taaakie głupie. I momentami strasznie irytujące. Dlatego nie czuł wyrzutów sumienia, kiedy widział, że dziewczyna ewidentnie źle czuje się z tym, że miała na sobie tak liche ubranie. Wręcz napawało go to jakąś energią. Jej problem. Mogła nie wyłazić w nocy, albo przynajmniej pomyśleć o jakimś bardziej rozsądnym stroju. Szedł za nią. Cały czas wzrok miał utkwiony w jej plecach nie mając skrupułów lustrować jej figury. Która wbrew pozorom nie była wcale taka zła. Kiedy zeszli na dół dziewczyna odwróciła się i spojrzała na niego. Ich oczy się spotkały, a na ustach chłopaka wykwitł ironiczny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- A ja jednak sądzę, że bardzo się cieszysz z faktu, że będziesz mi mogła potowarzyszyć - zaśmiał się.
Dokładnie wiedział jak to będzie wyglądało. Dziewczyna będzie spisywała raporty, a on oczywiście zajmie się czymś całkiem innych. W końcu od czego ma się pomagierów.
- W takim razie chodźmy. Trzeba znaleźć jakieś ustronne miejsce, aby nikt nam - urwał lustrując dziewczynę od góry do dołu - nie przerwał - dokończył i z uśmiechem przyglądał się zmieszanej dziewczynie.
[ no skoro ona się tak tych chłopaków boi to może jakaś randka zainicjowana przez jej koleżanki? Aaronek oczywiście chętny, a jej by kita wcisnęły, że z nimi na kawę idzie a TU BUM zamiast koleżanek kruczek taki co to tylko o jednym myśli i strzela głupimi tekstami i aluzjami :D?]
OdpowiedzUsuń[Czy ja wiem, czy taki boski... No, chyba, że z mordy <3]
OdpowiedzUsuń[ no to skoro go tak uwielbiasz, to zacznij proszę :D]
OdpowiedzUsuń