NADMIAR DOBROCI NIE SZKODZI
Anne Longbottom
ur. 17 VII 2006r.
dom Helgi Hufflepuff
12 cali, klon, róg jednorożca
patronus - jaskółka
bogin - akromantula
ONMS zielarstwo eliksiry
numerologia zaklęcia
Rodzice nigdy nie musieli wmuszać we mnie żadnych moralnych zasad ani pokazywać, jak należy właściwie postępować. Z dziwnych i nikomu bliżej nieznanych powodów sama potrafiłam odpowiadać sobie nawet na najtrudniejsze pytania, czego nie można było nigdy powiedzieć o Olivierze, moim bracie bliźniaku. Różnimy się od siebie niemalże wszystkim - począwszy od koloru włosów, skończywszy na temperamencie. Ja na przykład nie potrafię zażarcie walczyć o swoje; w pewnym momencie poddaje się, uważając że dalsze spory są tylko bezsensownymi pochłaniaczami energii i czasu - Oliver zaś, nawet jeśli chodzi o najdrobniejszą błahostkę, nigdy nie daje za wygraną. Drąży temat tak długo, aż w końcu postawi na swoim i wygra, nawet jeśli po drodze napotka milion różnych przeszkód. Ludzie dziwią się jakim cudem łączą nas więzy krwi, zwłaszcza tak bliskie. Osobiście sądzę, że wszystkiemu paradoksalnie są winne właśnie te różnice - jesteśmy jak ogień i woda, dwa skrajne przeciwieństwa, która zwalczając się wzajemnie, nie potrafią bez siebie żyć. To by tłumaczyło, dlaczego utrzymujemy tak dobre kontakty pomimo naszej odmienności.
Nie potrafię powiedzieć, w którym hogwarckim domu chciałabym się najbardziej znaleźć. Dzięki Tiarze Przydziału trafiłam do Hufflepuffu i właściwie wychodzę z założenia, że był to jedyny słuszny wybór. Spójrzmy prawdzie w oczy - nigdzie indziej bym się nie nadawała. Ślizgonka raczej byłaby ze mnie marna z oczywistych powód, w Ravenclawie też nie znalazłabym sobie miejsca, bo trzy czwarte roku szkolnego poświęcałabym na walkę z kołatką; Gryffindor może i przyjąłby mnie z otwartymi ramionami, ale nie mam w sobie zbyt wiele odwagi czy waleczności - stanie się Puchonem było mi więc pisane. Początkowo przypominałam nawet stereotypowego borsuka - byłam zagubionym, niezdecydowanym i niezdarnym dzieciakiem, bojącym się własnego cienia; z biegiem czasu podobne objawy na szczęście zaczęły zanikać, a i ja ze sto dziesięciocentymetrowego skrzata zamieniłam się w sporo wyższą dziewczynę.
Jako dziecko wiele wieczorów spędzałam na słuchaniu niepewnego głosu mojego ojca, opowiadającego nam o losach swoich przyjaciół i bitwie rozgrywającej się ponad dwadzieścia lat temu w Hogwarcie. Nie byłam jak inne dzieci, nie marzyłam o tym, by zostać kolejnym Harrym Potterem minionej epoki i zbawiać świat. Zdecydowanie bardziej wolałam się zastanawiać, jakim cudem przypadek mógł doprowadzić do tak wielkiej katastrofy. Od tamtej pory staram się nie pozostawiać niczego kapryśnemu losowi, przewidywać skutki i podejmować decyzje na spokojnie, rozważając przy tym konsekwencje własnych działań. Oliver często wyrzuca mi brak wyluzowania i tym podobnych rzeczy, ale ja po prostu lubię być przygotowana na każdą możliwą ewentualność.
Podobno jestem XXI-wiecznym wcieleniem Helgi Hufflepuff. Miłą, zaradną i pracowitą Anne, której naiwność i dobroć często obraca się przeciwko niej, a mimo to nie jest w stanie zachwiać jej pogody ducha. Szczerze powiedziawszy nie jestem do końca przekonana o słuszności tej opinii. Owszem, ludzie wykorzystują moją koleżeńskość i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, a mimo to nie jestem w stanie odmówić im pomocy. Oliver nazywał to kiedyś masochistycznym, skrajnym altruizmem, który ułatwia mu życie, ja jednak wolę mówić miękkie serce. I jestem pewna, że to w połączeniu z nadmiarem sentymentalności w moim organizmie wykończy mnie jeszcze przed czterdziestką.
Nie potrafię powiedzieć, w którym hogwarckim domu chciałabym się najbardziej znaleźć. Dzięki Tiarze Przydziału trafiłam do Hufflepuffu i właściwie wychodzę z założenia, że był to jedyny słuszny wybór. Spójrzmy prawdzie w oczy - nigdzie indziej bym się nie nadawała. Ślizgonka raczej byłaby ze mnie marna z oczywistych powód, w Ravenclawie też nie znalazłabym sobie miejsca, bo trzy czwarte roku szkolnego poświęcałabym na walkę z kołatką; Gryffindor może i przyjąłby mnie z otwartymi ramionami, ale nie mam w sobie zbyt wiele odwagi czy waleczności - stanie się Puchonem było mi więc pisane. Początkowo przypominałam nawet stereotypowego borsuka - byłam zagubionym, niezdecydowanym i niezdarnym dzieciakiem, bojącym się własnego cienia; z biegiem czasu podobne objawy na szczęście zaczęły zanikać, a i ja ze sto dziesięciocentymetrowego skrzata zamieniłam się w sporo wyższą dziewczynę.
Jako dziecko wiele wieczorów spędzałam na słuchaniu niepewnego głosu mojego ojca, opowiadającego nam o losach swoich przyjaciół i bitwie rozgrywającej się ponad dwadzieścia lat temu w Hogwarcie. Nie byłam jak inne dzieci, nie marzyłam o tym, by zostać kolejnym Harrym Potterem minionej epoki i zbawiać świat. Zdecydowanie bardziej wolałam się zastanawiać, jakim cudem przypadek mógł doprowadzić do tak wielkiej katastrofy. Od tamtej pory staram się nie pozostawiać niczego kapryśnemu losowi, przewidywać skutki i podejmować decyzje na spokojnie, rozważając przy tym konsekwencje własnych działań. Oliver często wyrzuca mi brak wyluzowania i tym podobnych rzeczy, ale ja po prostu lubię być przygotowana na każdą możliwą ewentualność.
Podobno jestem XXI-wiecznym wcieleniem Helgi Hufflepuff. Miłą, zaradną i pracowitą Anne, której naiwność i dobroć często obraca się przeciwko niej, a mimo to nie jest w stanie zachwiać jej pogody ducha. Szczerze powiedziawszy nie jestem do końca przekonana o słuszności tej opinii. Owszem, ludzie wykorzystują moją koleżeńskość i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, a mimo to nie jestem w stanie odmówić im pomocy. Oliver nazywał to kiedyś masochistycznym, skrajnym altruizmem, który ułatwia mu życie, ja jednak wolę mówić miękkie serce. I jestem pewna, że to w połączeniu z nadmiarem sentymentalności w moim organizmie wykończy mnie jeszcze przed czterdziestką.
"Anne to filigranowy worek pełen niespodzianek. Grzeczna, ułożona, dobra dziewczyna, która bagatelizuje własne osiągnięcia i talenty."
"Mam wrażenie, że skromność otwiera jej oczy na cały świat, jednocześnie zamykając je na samą siebie."
"W tej całej spirali puchońskiego toku myślenia chyba się trochę pogubiła i przestała zauważać, czego sama potrzebuje. Albo po prostu sądzi, że uszczęśliwianie innych jest jej życiowym celem. Nic bardziej mylnego."
[Ale ona urocza <3 I zdjęcie przecudne, dlaczego ja nie mam takich zdolności do ich szukania ;_;]
OdpowiedzUsuńAloise (R)
[ładnie, ładnie :)]
OdpowiedzUsuń[Jaka ona śliczna. :3]
OdpowiedzUsuń[Wątkowi mówię oczywiście tak. :)]
OdpowiedzUsuń[Nyahahah, to może być dobre. Erneś będzie się oczywiście bardzo wzbraniał. ;D Jejku, głupio mi prosić, ale zaczniesz? Bo ja tak chyba przestaję powoli ogarniać. ^^']
OdpowiedzUsuń[A kim myślisz, że jestem? I kim jesteś Ty?! :D]
OdpowiedzUsuń[Dobrze kminisz. ^^]
OdpowiedzUsuń[Eeeej, tak się nie bawię. T-T Jakaś mała podpowiedź chociaż?]
OdpowiedzUsuń[HSAKHSAKFJSKJFSKJJ TAK MYŚLAŁAM, ALE NIE BYŁAM PEWNA! ŁAAAAAA! :D]
OdpowiedzUsuń[Wielka radość! :D Dobra, dobra, zaczynaj, a nie. ;)]
OdpowiedzUsuń[ Przecież każdy lubi małe koty! ]
OdpowiedzUsuń[ Dobry tłusty kebab nie jest zły ]
OdpowiedzUsuń[Ommm.... zaklęcia, astronomia, eliksiry, transmutacja, zielarstwo, obrona i opieka nad stworzonkami, tak sobie myślę. :)]
OdpowiedzUsuń[ A dziękuję. Może chcesz się poczęstować? ]
OdpowiedzUsuńJesteś Mikołajem dla Jackpota Wilsona. Powodzenia :)
OdpowiedzUsuń[A ja tak czekam na wątek i czekam... ;)]
OdpowiedzUsuń[ano mojego. Rzekne tak przy okazji, ze sliczne zdjecie znalazlas, nie ma co. <3]
OdpowiedzUsuńNox.