wtorek, 13 listopada 2012

Cool story bro, say it again!

No, seriously, I mean it... NOT.

 
Michael “Mickey” Downey
/ stażysta Eliksirów / lat 21 / rodowity anglik / najseksowniejsza osoba, którą kiedykolwiek zobaczysz /  właściciel wrednego kota o imieniu Lucyfer / wariat z niestwierdzonym ADHD / gorszy niż pięciolatek /  były Ślizgon /  zmieniający się w puchatego lisa / chroniony przez wilka / bojący się chuj wie czego / 

Rodzinna nadzieja, złoty chłopiec, dobry uczeń...
Kiedy dwadzieścia jeden lat temu urodził się maluch o intensywnie niebieskich oczach i tym pięknym uśmiechu, od razu złapał wszystkich za serca. Wiadomo było, że Mickey zostanie kimś wyjątkowym, że będzie kontynuował rodzinną tradycję. Pokładano w nim wielkie nadzieje, jako, że był jedynym, pierworodnym synem swoich rodziców, którzy o dziecko starali się przez dość długi czas. Już jako dziecko wykazywał inteligencję i bystrość - ale nigdy nie potrafił być skromny. Jako mały brzdąc miał o sobie zdanie niezwykle wygórowane - był najzwyczajniej w świecie aroganckim dzieckiem, które myślało, że skoro pochodzi z "lepszej" rodziny to sam jest wspaniały. Od zawsze pyskaty, ale wszystko uchodziło mu płazem - bo on przecież ma wygląd aniołka, bo to taki słodziak i aż szkoda go karać. Uczył się dobrze, nawet świetnie, ale zaraz idealny obrazek niszczył jego diabelski uśmiech na twarzy. Mickey energii jako dziecko miał mnóstwo i musiał ją w jakiś sposób wykorzystać. To się bił, wpadał w kłopoty i robił to co wszyscy chłopcy w jego wieku. Wszystko zapowiadało się naprawdę świetnie, dopóki chłopak trochę nie dorósł. Wtedy sprawy zaczęły się komplikować.

Zakała rodziny, czarna owca, najgorszy z możliwych...
Co tu dużo mówić - Mickey namieszał. Dużo. Poszedł do Hogwartu i zaprzyjaźnił się z innymi uczniami, nie zwracając uwagi na ich pochodzenie. A przecież on był lepszy, powinien się taki czuć! Takie rzeczy przestały go obchodzić - wolał prawdziwą przyjaźń z Gryfonem, niż zaledwie koleżeństwo ze Ślizgonem. I to był błąd. W tamtym czasie urodził się jego młodszy o dwanaście lat brat, więc Mickey nie był już centrum wszechświata. Nie był już ich jedynym synem. A że ich zawiódł, to poszedł w odstawkę. Tak, zdarza się. Ale powiedzcie to dziecku, które było wściekłe na swoich rodziców. I zaczęły się kolejne małe rebelie, przez cały swój pobyt w szkole. Zaczął palić, pić, a na jego ciele pojawiły się tatuaże. Stał się szorstki i niemiły dla nieznanych ludzi. I żeby jeszcze bardziej dogryźć rodzicom, zainteresował się nieco chłopakami. Był to punkt kumulacyjny. Nikt się nie spodziewał, że Mickey zostanie wyrzucony z domu. A jednak.

Beztalencie, niedorozwinięty idiota, wytatuowany wariat...
Kiedy skończył pełnoletność, został całkowicie sam. Żadnych środków do życia, jedynie walizka z najbardziej potrzebnymi rzeczami. Bez grosza przy duszy. Ale Mickey nie załamał się, a wręcz przeciwnie - ucieszył się, że w końcu nie ma rodziców na karku i może sam o siebie zadbać. Znalazł sobie pracę jako barman, wynajął sobie pokój i poszedł na studia. Brzmi tak prosto, ale wcale tak nie było. Z wykładów prosto do baru, z baru prosto na wykłady... I tak cały czas. Ale dał radę. Zdał wszystkie egzaminy ze swoich ukochanych Eliksirów. I dostał się na staż w Hogwarcie. 

Arogancki głupek, jebany dupek i chuj na deser...
Z nim się nie zadziera. Przestrzeganie tej jednej zasady może uratować ci życie. On może być super-fajny, może być najbardziej wyluzowaną osobą w całej szkole - ale jak mu podpadniesz, to nic cię nie uratuje. Ale ogólnie rzecz biorąc, to możesz do niego przyjść ze wszystkim. Jest młody i doskonale rozumie młodzieńcze problemy. Pomoże jak może, bo sam wie jak to jest. Pośmieje się, wypije i zapali z uczniami. 




| Galeria |

51 komentarzy:

  1. [Orgazm! Lecimy z tymi korkami, meeen <3]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Mam wrażenie, że skądś cię znam ._. Poza tym, dzień dobry wieczór i witam, a na dodatek zarzucę pomysłem na powiązanie, bo takowy mam, a co! Skoro Michael jest stażystą Eliksirów, jego zadaniem może być wpadanie raz na miesiąc do Leanne, aby zanieść jej Eliksir Tojadowy, aby dziecię to nie sfiksowało podczas pełni i zachowało ludzki rozsądek. A jako, że Leaś jest pyskata i niewychowana, mogą sobie we dwójkę dogryzać. Pasuje? :)]

    Leanne

    OdpowiedzUsuń
  3. [Po pierwsze: AC/DC. Po drugie: tatuaże. Po trzecie: najseksowniejsza osoba, jaką kiedykolwiek zobaczę :) Czyli podsumowując: chcę wątka, a co. Tylko że to moje dziecko lubiące inaczej jest i seksu nie będzie, a szkoda, ale palić razem mogą. To jak, rzucisz pomysłem? Bo przyznam, że ostatnio wolę zaczynać.]

    Zoya

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nic dziwnego, Leaśka pojawia się i znika na blogach hogwarckich od jakiegoś czasu. Ja też dzisiaj nie zacznę, bo o tej porze się do tego nie nadaję. Dlatego ja grzecznie poczekam, ewentualnie zacznę jutro jak mi coś do łepka wpadnie.]

    OdpowiedzUsuń
  5. Claire do tępoty hogwardzkiej raczej nie należała. W miarę dobrze się uczyła, egzaminy jakoś zaliczała, więc nie było źle. Jeden, jedyny problem panienki Summers leżał w eliksirach. Oklepany temat, naprawdę, bo przecież nie była pierwszą i z pewnością nie ostatnią osobą, która tej dziedziny magii nie rozumiała praktycznie w ogóle. A może nie tyle nie rozumiała, co nie umiała się do niej przyłożyć, gdyż wrzące kotły, drażniący zapach i te dziwne kolory nie przyprawiały jej o gęsią skórkę. No chyba, że z obrzydzenia, kiedy musiała wydłubywać ślimaki ze skorupek, czy zabijać inne zwierzę.
    W każdym razie, McGonagall w końcu trafił szlag, gdyż Summers swoimi stopniami obniżała średnią całej klasy. A że szanowny pan Jacob, człowiek doprawdy wredny, zakochany jedynie w tych swoich eliksirach, nie miał czasu dla jednej uczennicy, to Claire została wciśnięta Downey'owi. Oczywiście nie miałaby nic przeciwko, gdyby korepetycje dotyczyły innego przedmiotu. Ale w tym wypadku...
    Chwilę po siedemnastej stanęła pod drzwiami gabinetu Michael'a. Nie zawracając sobie głowy pukaniem, po prostu weszła do pomieszczania, niemal od razu lokując się na fotelu przy biurku i rzucając torbę z książkami na podłogę.
    - Dzień dobry - powiedziała, uśmiechając się uroczo i wbijając natarczywe spojrzenie w nauczyciela.

    OdpowiedzUsuń
  6. [mówiąc szczerze nie bardzo kojarzę, aczkolwiek nie zdziwiłabym się gdyby tak było, na nie jednym blogu byłam, więc no możliwe, możliwe]

    Dean

    OdpowiedzUsuń
  7. Wolała zapamiętywać formułki zaklęć, niż mieszać w kociołku. Tak naprawdę nikt nie znał przyczyny jej niechęci do eliksirów, nawet ona sama. Może to przez to, że na pierwszej lekcji wywar wybuchł jej prosto w twarz? Albo dlatego, że w drugiej klasie po spotkaniu trzeciego stopnia z tłuczkiem musiała pić okropne szkiele wzro? W każdym razie, jasnej przyczyny nie było. A poza tym, przecież nie była jedyną osobą w tej szkole, która eliksirów nie lubiła, prawda? No właśnie, więc nie czepiajmy się tej niewinnej istoty, bo sobie mózgu nie wybrała, więc nie odpowiadała w żadnym stopniu za jego działanie, a tym bardziej za to, co był w stanie przyswoić.
    - A myślałam, że będzie trochę mniej nudno - mruknęła sama do siebie i podniosła się z fotela z głośnym jękiem protestu. Z kolejnym jękiem podniosła torbę z podłogi i zarzuciła ją sobie na ramię, patrząc na Michaela niemalże błagalnie. I z wyrzutem, ale to się tylko tak trochę przebijało. - Musimy? Nie możemy sobie odpuścić, godzinę posiedzieć i udawać, że to tylko lenistwo, nie tępota, a eliksir uwarzyłam tak, jak powinnam? - spytała, składając ręce jak do modlitwy i robiąc przy tym minę zbitego psiaka.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Zamiłowanie do imienia Lychnis i porozumienie międzyślizgońskie powinno tutaj wiele zdziałać, nie sądzisz? Co powiesz na wątek? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Faktycznie seksowna bestia <3 Pomysł na wątek jest może jakiś? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Trudno. Zawsze możemy polecieć ze standardowymi korkami, szlabanem, nudną lekcją czy coś. Wolałabym jednak coś bardziej twórczego i jak tylko wymyślę to zacznę, chyba że dzisiaj masz pomysł :)]

    Zoya

    OdpowiedzUsuń
  11. [ ale ktoś tu jest przystojny :D!]

    OdpowiedzUsuń
  12. [aj noł. dajemy szeksz]

    OdpowiedzUsuń
  13. [nie... Martą nie jestem, aczkolwiek może znamy tę samą Martę(z którą nota bene uwielbiam wątkować...). Zaproponowałabym jakiś wątek ale jak na chwilę obecną nie mam żadnego pomysłu, a w głowie jedynie mam temat wypracowania, które muszę napisać w pierwszej kolejności... Więc pewnie jak się uporam z tym to zacznę nad czymś myśleć ;)]

    Dean

    OdpowiedzUsuń
  14. [Jak widzę nazwisko Downey, to mi się gorąco robi. A gdy już zobaczyłam Auguścika na wizerunek, to totalnie odjechałam. *-*]

    Keira

    OdpowiedzUsuń
  15. Eliksiry. Jego pięta achillesowa, która spędzała mu sen z powiek. A wszystko przez to, że uczył ich Lemon, który go po prostu nienawidził. Nic dziwnego więc, że dzień w którym do szkoły został przyjęty praktykant, który ponadto dostał do swoich łapek ich klasę, był zdecydowanie jednym z szczęśliwszych. Jakże przystojny przyszły profesor okazał się istnym skarbem. Normalny, wygadany, podchodzący do uczniów jak do kumpli, a nie nic nie wartego plebsu był dosłownie spełnieniem marzeń.
    Tłumaczył, nie krzyczał i powalał swoim uśmiechem. Lekcje stały się przyjemnością, a eliksiry czymś przyswajalnym i przyjemnym.
    Kolejna lekcja. Kolejna błoga godzina pozbawiona jakiegokolwiek stresu. Tylko wrzucanie kolejnych składników do kociołka...
    BUM. Kociołek jakiś głupich gryffonek eksplodował
    - Jak się nie ma mózgu można mieć chociaż kasę - zawołał kruczek do swojego towarzysza i zaśmiał się cicho. Nie od dziś było wiadomo, że Aaron czuł się lepszym od innych przez swój byt - No można jeszcze mieć znosną mordę ale tego ona też nie ma, jakby miała kasę to przynajmniej zainwestowałaby w operację, a tak to nie ma dosłownie nic - szeroki uśmiech gośił na jego twarzy gdy wrzucał kokeljny składnik do kociołka.

    OdpowiedzUsuń
  16. [Co ty na jakiś wątek? Pierwszy raz jestem na blogu z taką tematyką więc chyba potrzebuję małej pomocy we wdrażaniu się ;]
    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  17. [Hahaha xD Mam podobną. ;p Więc ja relacje widzę tak: albo Lychnis jest upierdliwą muchą, która przyczepiła się do niego tylko dlatego, że ma ładne imię, albo Mike ją toleruje i jest fajnie. xD]

    OdpowiedzUsuń
  18. [O Jezuuu, znalazłam bratnią duszę <333333333333333 Sama kidyś miałam Auguścika na wizerunek, Roberta zresztą też :>
    To teraz jeszcze wątek mi do szczęścia potrzebny :D Pomysły?]

    Keira

    OdpowiedzUsuń
  19. [No to możemy i tak. :3 Zaczniesz? ;p]

    OdpowiedzUsuń
  20. No bo to właśnie do siebie miał Aaronek, że w mgnieniu oka potrafił zburzyć całą sympatię, którą ktoś do niego żywił. Zwykle nie myślał co mówi, tylko mówił, a potem ewentualnie myślał, choć to też zdarzało się rzadko i ewentualnie żałował czy przepraszał. Nic nie nauczyło go doświadczenie i to, że kilka razy dostał już od dziewczyn w twarz za nieodpowiednie sformułowania. Na słowa trzeba było uważać bo nigdy nie wiadomo było czym można sobie zaszkodzić. Prosty przykład mamy właśnie teraz. Aaron zawsze myślał, że Michael ma dużo kasy, milion dziewczyn i gardzi tak zwanym plebsem. I nawet teraz gdy ten mierzył go iście morderczym wzrokiem do jego móżdżku, który chyba rzeczywiście był w kształcie orzeszka, nie dopuszczał do siebie myśli, że jest inaczej. On to sobie na swój własny pokrętny sposób wytłumaczył i nie dopuszczał do siebie innej wersji, co było dużym błędem
    - Tak jest panie profesorze – odparł wzruszając ramionkami i uśmiechając się do niego leciutko. W końcu to wszystko było na pokaz prawda? Okrzyczał go bo musiał. Pewnie nie chciał stracić autorytetu – Dla pana się postaram – dodał jeszcze i zajął się ważeniem eliksiru.
    Po skończonej lekcji Aaron wyraźnie się ociągał chcąc usłyszeć z ust Miśka jakieś wyjaśnienie całej sytuacji. Myślał, że usłyszy, że to była tylko dobrze odegrana rola surowego nauczyciela bo jest praktykantem i musi uważać lub coś takiego. Gdy jednak ten nic nie mówił sam postanowił podejść. Z lekkim uśmieszkiem na twarzy stanął obok biurka i zaklaskał dłońmi
    - Brawo jest pan świetnym aktorem profesorze – zawołał i pokiwał głową z zachwytem w oczętach – wypadł pan bardzo naturalnie, bo przecież oboje wiemy, że myśli pan zupełnie tak samo jak ja. Plebs trzeba gnębić – i w tym miejscu nie zdając sobie sprawy, że zaraz może zginąć zamachał rączką i chciał mu przybić piąteczkę.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie ukrywajmy, coś takiego jak eliksiry naprawdę trzeba było lubić. I nie mieć trzęsących się rąk, gdy odmierzało się składniki. A Claire nie dość, że nienawidziła eliksirów, to jeszcze wlewała w siebie zdecydowanie za dużo kawy, co skutkowało wiecznie trzęsącymi się łapkami. I, cóż, raczej nie dało się nic z tym zrobić, bo kiedy próbowała ograniczyć ilość dziennie spożywanej kofeiny, skończyło się niemalże zespołem odstawienia.
    Ale mniejsza o to.
    - No proszę, jaki skromny - stwierdziła z rozbawieniem, po chwili zastanowienia ruszając w stronę wyjścia. - A co, jeśli ja wcale nie chcę się uczyć? McGonagall się wkurwiła i mnie tu wysłała - fuknęła, niczym obrażone dziecko i skierowała się do sali od eliksirów. - Wtedy na siłę mi do głowy nie wbijesz, no nie? Bo to już by było molestowanie - uśmiechnęła się szeroko i weszła do pomieszczenia, rzucając torbę na ławkę i niemal rozpieprzając przy tym kociołek. - Co mam robić, szanowny panie profesorze?

    OdpowiedzUsuń
  22. [To ja się z tym prześpię, bo jestem taką dziwną istotą, że często śnią mi się super historię z udziałem mojej postaci i potem to wykorzystuję. A nóż widelec pomysł na wątek się pojawi w chorej główce :)]

    Zoya

    OdpowiedzUsuń
  23. [Na dzisiaj nic nie wpadłam, ale postaram się odezwać jutro, bo ciężko z takim Michaelem sobie wątek odpuścić ;D]

    OdpowiedzUsuń
  24. [To nie pozostaje mi nic innego jak liczyć na cud, bo ostatnio z pomysłami jest opornie, ale jestem dobrej wiary. Dobranoc, w takim razie! ;)]

    OdpowiedzUsuń
  25. [ bo ja tak myślę, a że ja rzadko myślę, to sukces, że skoro on jest tylko o rok starszy to mogą się "znać". Tu jest opcja, że ona przez połowę szkolnych czasów wzdychała do niego skrycie i teraz bum, wpada na niego na korytarzu.
    dwa. to przelotny związek, który skończył się w momencie jak on ukończył szkołę.
    trzy, prosta przyjaźń z Gryfonką, która również miała swój kres?]
    Dominique

    OdpowiedzUsuń
  26. [ i właśnie dlatego on tak wpadłby jej w oko. <3 A niech będzie, chociaż to wzdychanie będzie w mniejszym stopniu niż za szkolnych czasów. zaaaaczniesz prawda?]
    Dominique

    OdpowiedzUsuń
  27. Panienka Weasley była przykładem zapłodnienia przez zbyt nadgorliwego plemnika. Nie dość, że ruda, że wredna, to zbyt niespokojna, zbyt głośna, zbyt emocjonalna, a dziś zbyt radosna. Hasała więc sobie po korytarzach radośnie i beztrosko niczym łania po łące, z niebywale szerokim uśmiechem na ustach, wręcz zaraźliwym. Roztaczała wokół siebie dziwaczną aurę, która sprawiała, że mijani przez nią młodzi mężczyźni skupiali na niej swój wzrok, sprawiając również, że ich partnerki prychały z pogardą, aż wreszcie strzelały "focha" co sprawiało, że usta panny Dominique unosiły się w jeszcze szerszym uśmiechu. Dziś nie przejmowała się niczym, nawet tą cholerną krwią wili, jaka krążyła w jej krwiobiegu. Dziś ta nadgorliwa panienka, skupiała się przede wszystkim na doniczce z Mimbulus mimbletonia, ale nie pytajcie jak ją zdobyła. To ściśle tajne, a jak będziesz wypytywał to skończy się tak, że przywiąże Cię do jednej z gałęzi bijącej wierzby.
    Wpatrując się urzeczonym wzrokiem w roślinkę, która swym wyglądem przypominała zwykły kaktus, szczerząc się jak głupia, podksakując z radości, ignorowała wszystko co działo się dookoła niej, nim nie wpadła na kogoś wychodzącego zza rogu. Pech chciał, że klatka piersiowa tejże osóbki, dotknęła jej drogocennej roślinki, a ta, mająca swój własny system obrony, wystrzeliła na swego "oprawcę" ohydnie cuchnącą, błotnistą mazią.
    - Ojej..- wyrwało jej się z piersi, cichutkim głosikiem, gdy po szacie mężczyzny spływała breja. Przechyliła lekko główkę, przypatrując jej się uważnie i marszcząc nosek, gdy do jej nozdrzy dostała się okropna woń. Dochodząc do wniosku, że powinna przeprosić, powędrowała na twarz ofiary i oczywiście sprawcy tego zamieszania, skądże, ona niczemu winna nie była. I wybuchnęła śmiechem, tak po prostu, zamiast przeprosić. Nigdy przecież nie myślała, że spotka go jeszcze raz, że powrócą wspomnienia, w których przez połowę szkolnych lat wzdychała do niego i wodziła maślanymi oczkami. Że też musiała zapaskudzić właśnie jego, szanownego pana Downey!

    [ och, to jest tak bardzo złe, że zaraz odrąbie sobie łapki :c]
    Dominique

    OdpowiedzUsuń
  28. Gdyby się nad tym dłużej zastanowić, nie miała problemów wyłącznie z transmutacją, z nieznanych przyczyn. Z całej reszty starała się jako tako nadrabiać, ale eliksiry i historia... To je wyższy stopień trudności, tego za cholerę nie ogarniesz.
    Zmarszczyła czoło i z lekkim przestrachem, czy czymś w tym stylu, spojrzała na kociołek, jakby liczyła, że sam napełni się wodą, a potem jeszcze odpali płomień. W końcu westchnęła i wyjęła z torby różdżkę (swoją drogą, aż dziwne, że ta się jeszcze nie złamała, skoro Claire nie umiała położyć ów torby, tylko ciągle nią rzucała), po czym machnęła nią krótko, wypowiadając w myślach zaklęcie, a stojące przed nią naczynie napełniło się wodą. Następnie odpaliła niewielki płomyk i popatrzyła wyczekująco na nauczyciela.
    - Jesteś ze mnie dumny, nie? Bo widzisz, ja tak mistrzowsko to zrobiłam, że złota gwiazdka się należy - powiedziała, teatralnym gestem odrzucając włosy do tyłu i szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. Taa, na razie było łatwo. Taka tam, trochę rutyna. Gorzej było, kiedy zaczynało się dodawanie jakichkolwiek składników. W tym wypadku Claire odpadała w przedbiegach. To przez kawę. Tak, to przez tą kawę.

    OdpowiedzUsuń
  29. Łohohohoh trochę nieprzyjemnie się jednak zrobiło. Aaron był krótko mówiąc dość zszokowany bo przecież do tej pory w swojej główce miał obraz zupełnie innego człowieka. Teraz okazywało się, że Misiek jest jakimś Prometeuszem, który broni słabszych. A co się stało z tym dumnym niczym Malfoy arystokratą? Jak widać Henderson nakreślił sobie jego błędny obraz.
    - Jak zawsze – odwarknął wyrwał ramię z jego uścisku i wyszedł z klasy trzaskając drzwiami. Super. U Lemona ma przekichane, u Downey’a też. Udupią go w końcu i tak się skończy jego pozerstwo.

    Była jakoś druga w nocy gdy kruczek przemierzał szkolne korytarze z flaszką wódki w ręku. Sam nie wiedział co tak właściwie robi ale był pewien, że musi z kimś pogadać bo oszaleję. I może Mickey nie był dobrym wyborem zważając na ostatnio zaistniałą sytuację, jednak w chwili obecnej był dosłownie jego ostatnią deską ratunku. Brunet zapukał cicho, a gdy drzwi otworzył jego wciąż ulubiony profesor nabrał powietrza w płuca i zaczął swój przećwiczony wcześniej monolog
    - Ja wiem, że nie jestem z tego powodu lepszy. Wiem też, że jestem głupi i ograniczony moja ukochana osoba mówi mi to dzień w dzień zdążyłem to przyswoić nawet z moim móżdżkiem w kształcie orzeszka. Śmiałem się z niej bo jej po prostu zazdrościłem. Przyjaciół, chłopaka, rodziców, którzy mają dla niej czas. Nie powinienem był i przeprosiłem ją za to. Sam nie wiem po co ci to mówię ale mam flaszkę wódki więc jeśli masz chwilę no to….- i w tym momencie słów mu zabrakło. Stał tylko z wyciągniętą ręką, zastanawiając się czy zaraz nie dostanie w twarz.

    OdpowiedzUsuń
  30. [Jako, że cholernie nudziło mi się na polskim, coś tam wyskrobałam, więc pozwolę sobie zacząć :D]

    Niewiele nocy dzieliło ją od pełni. Nic więc dziwnego, że Leanne chodziła po domu wściekła niczym osa, a kilka minut później była potulna jak niejeden baranek. Jej humorki zmieniały się przerażająco szybko, więc nikt nie wiedział kiedy wybuchnie złością, kiedy śmiechem, a kiedy zacznie się śmiać. Dlatego najlepiej było trzymać się od niej z daleka, gdy zbliżała się pełnia. Zresztą, nie było to potrzebne, gdyż Leanne i tak nie wychodziła wtedy ze swojego mieszkania, nie chcąc, aby ktokolwiek był świadkiem jej humorków, gdyż mogliby zacząć zadawać pytania. A właśnie tego panna Grim chciała uniknąć, bowiem nikt prócz dyrektora, kilku nauczycieli i bliższych znajomych nie wiedziało, że Lea jest wilkołakiem. I chciała, aby tak pozostało. Niestety, nie zawsze było łatwo utrzymać to w tajemnicy. Szczególnie tuż po pełni, kiedy była cała podrapana i posiniaczona, bo za każdym razem musiała wdać się w bójkę z jakimś zwierzęciem z lasu. Oczywiście zawsze wygrywała, choć ona również niestety przy okazji obrywała.
    Dzień już dawno ustąpił miejsca nocy, a zegar wybijał właśnie godzinę dwudziestą trzecią. Leanne jednak nie spała tylko chodziła po swoim mieszkaniu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Poza tym, znowu była wściekła. Dzieliły ją zaledwie trzy noce od pełni, a wciąż nie dostała eliksiru tojadowego. Nic więc dziwnego, że w pewnej chwili postanowiła pójść po niego osobiście. Narzuciła na siebie płaszcz, nałożyła buty i wyszła z mieszkania, nawet go nie zamykając. Ruszyła od razu w stronę jednego z tajnych przejść, które prowadziło do Hogwartu. Wiedziała bowiem, że bramy szkoły są już dawno zamknięte, a nawet gdyby nie były, nie zamierzała jawnie pokazywać się w szkole, szczególnie o tej porze. Odbierze tylko to, po co przyszła i niezauważona wróci z powrotem do Hogsmeade.
    Minęło dobre dziesięć minut nim w końcu wyszła na korytarze Hogwartu. Od razu skierowała się do pokoju, w którym mieszkał Michael, stażysta Eliksirów, czyli osoba zaopatrująca ją w wywar tojadowy. W tym miesiącu jednak jeszcze go nie dostała, a Leanne chciała go mieć jak najszybciej. Co z tego, że mógł już spać? Miała to w szerokim poważaniu. Jedyne co się teraz liczyło to zdobyć buteleczkę z eliksirem. Mimo to, starała się iść jak najciszej, aby nikt nie dowiedział się o jej obecności w zamku. Jednak kiedy dotarła do celu, zapukała głośno i gwałtownie w drzwi, mając nadzieję, że to właściwe miejsce. Bo jak by się wytłumaczyła, gdyby drzwi otworzył kto inny?

    Leanne

    OdpowiedzUsuń
  31. [Nic nie wymyśliłam ;( To co, myślimy dalej czy mam zacząć ten okropny, standardowy wątek?]

    Zoya

    OdpowiedzUsuń

  32. Jak widać Aaron normalny nie był, tak samo jak większość uczniów, bo dla nich druga w nocy była normalną porą. Zwykle wtedy kończyli robić zadania, czy imprezować. Spali po kilka godzin, by potem przysypiać na lekcji. I może nie było to zbyt mądre ale cóż zrobić gdy wszyscy nauczyciele zadają tyle, że nie da się tego wszystkiego ogarnąć? Henderson nie był upity. Był leciutko pijany, bo źle mu było, a nie mógł raczej z nikim pogadać o tym, że stary Lemon go wyniszcza.
    Aaronek nawet nie zdołał zauważyć tego, że mężczyzna stoi przed nim w samych bokserkach. Pewnie w innej sytuacji byłby zachwycony ale w tym momencie jakoś mało go to obchodziło.
    - Szczerze? Tak cholernie długo ale i tak powiedziałem wszystko inaczej – odburknął odsuwając się by dłoń mężczyzny nie trzymała jego podbródka. Wzroku jednak nie spuścił. Patrzył w jego piękne oczy, mimo, że serce biło nieco szybciej pod ciężarem spojrzenia, którym zaszczycał go w tym momencie nauczyciel – I chyba jednak naprawdę tak myślę, choć pewnie moja trzeźwa wersja nie była by tym zachwycona. Zauroczyłem się nie w tym w kim trzeba i teraz jestem w jakimś cholernym toksycznym związku, którego skończyć nie umiem, z rodzicami kontakt miałem w lipcu, a moi przyjaciele zdecydowanie nie należą do tych prawdziwych, to właśnie moja szara rzeczywistość – nie wiedział po co mu to mówi. Może po prostu chciał w końcu wyrzucić z siebie wszystko to, co siedziało w jego wnętrzu już od dawna? Najwyżej Misiek go wyśmieje i zacznie poniżać przy innych jak Lemon. Przecież kruczek zdążył się do tego przyzwyczaić
    - Przychodzenie tutaj chyba nie było jednak dobrym pomysłem – skrzywił się nieco chłopaczyna gdy uświadomił sobie jakiego kretyna zrobił z siebie w tym momencie. Czego on oczekiwał? Że ten przyjmie go z otwartymi łapkami niczym psycholog? Że posłucha i pogłaszcze? Chyba pomylił gabinety.

    OdpowiedzUsuń
  33. No tak on na swoich lekcjach był zdecydowanie aktywny i prowadził w je w taki sposób, że wkładał w to całe swoje serduszko i widać to było z kilometra. Na eliksirach, które prowadził Misiek się nigdy nie spało, a starało się uwarzyć eliksir jak najlepiej, by zadowolić nauczyciela, który w swoją pracę wkładał całego siebie. Widząc na planie lekcji eliksiry, nie odczuwało się jak dawniej przerażenia przed Lemonem, tylko podekscytowanie, że dowiedzą się znów czegoś nowego, czegoś co kiedyś zdecydowanie może im się przydać.
    Cholera jasna gdy nauczyciel zaszczycał go tym iście wściekłym wzrokiem aż ciarki go przechodziły. Zdecydowanie nie chciał mieć w nim wroga, lepiej było walczyć po tej samej stronie.
    - Może pan tak na mnie nie patrzeć? Bo będę miał koszmary – jęknął nie spuszczając jednak wzroku. Czuł, że gdyby wbił go w swoje buty byłby tchórzem, przegrałby swego rodzaju wyzwanie jakie ten mu rzucił, unosząc jego podbródek do góry.
    Iść czy nie iść? Skoro już tu przylazł i go obudził to chyba wypada wejść prawda? A z drugiej strony trochę się bał, zważając na ten wzrok i to wszystko
    - Ale nic mi pan nie zrobi prawda? – zapytał niby to w formie żartu przekraczając próg. Zdecydował, że pójdzie bo nie chciał go zdenerwować, skoro zapraszał, pasowało skorzystać
    - Chyba Pana obudziłem więc może wypijemy po kieliszku i każdy z nas pójdzie w swoją stronę? Nie wiedziałem, że będzie pan spał, w dormitorium jeszcze wszyscy siedzą – mruczał sobie pod noskiem oplatając pomieszczenie wzrokiem.

    OdpowiedzUsuń
  34. [No ba, że lubię, a wręcz wielbię, serię AC <3 Mam zaciesz, bo dostałam w swoje łapki AC III x3]

    OdpowiedzUsuń
  35. [Jaram się albumem <3 U Ciebie dalej pustka? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  36. - Jasne, młodość. Po dwudziestym roku życia jesteś już stary - prychnęła i korzystając z tego, że na chwilę się odwrócił, wzięła pierwsze lepsze nasionko i rzuciła nim w Michaela, trafiając prosto w jego kark i uśmiechając się przy tym triumfalnie. Uśmiech jednak dość szybko zniknął, a zastąpiło go autentyczne zaskoczenie, gdy usłyszała dalszą część wypowiedzi Downey'a. Nie to, że była nietolerancyjna, czy coś, ale nie często słyszy się takie słowa z ust nauczyciela. Znaczy praktykanta, ale zawsze to jakiś nauczyciel, nie? - Nie wiedziałam, że jesteś gejem. Czy tam biseksualistą. Czy kim ty tam w sumie jesteś - przyznała, marszcząc czoło w zamyśleniu.
    - Korzenie zmiel, nasiona pokrusz, a liście posiekaj - wymamrotała pod nosem, krzywiąc się, bo coś jej jakoś nie pasowało. W końcu jednak wzruszyła ramionami i wzięła nóż, wykonując wszystkie wyżej wymienione czynności. Oczywiście wiadomo, że coś pomieszała, ale w jej przypadku to była norma. Zresztą, i tak wszystko trafi do jednego kociołka, więc co to za różnica? A jak będzie eksplozja, to nie jej wina. Ostrzegała, że jest cienka w eliksirach.

    OdpowiedzUsuń
  37. Swoją drogą jakby nie patrzeć pewnie część klasy byłaby tak uraczona widokiem śpiącego profesora, że pewnie tak czy siak patrzyłaby na niego z zainteresowaniem. No może nie licząc puchonów. Im takie brudne myśli po główce raczej nie chodziły. No i może niektórym tym nieco ambitniejszym kruczkom u, których zapał do nauki przyćmiewa wszystko inne.
    W każdym razie jedno wiemy na pewno. W odróżnieniu do niektórych pracowników hogwartu, Misiek się ze swoim powołaniem zdecydowanie nie minął. No może jeszcze mógłby oprócz nauczyciela od eliksirów być swojego rodzaju psychologiem ale to już swoją drogą.
    Zacznijmy od tego, że Aaron w ogóle wrogów nie lubił mieć. Starał się ze wszystkimi dogadywać i zwykle się mu to udawało. Tu zagadał, tu się zaśmiał i jakoś dało się ze wszystkimi utrzymać względnie pozytywne stosunki. Nie lubił się kłócić i tak dalej. Miał dość swoich problemów na tle emocjonalnym i bynajmniej nie potrzebował ich jeszcze więcej.
    - Niech mi pan uwierzy z takim wzrokiem byłby pan idealny wręcz do horrorów – zaśmiał się kruczek, przewalając oczętami. Profesorek mimo całego swojego uroku, groźny potrafił być, a wtedy koszmar gotowy, chociaż gdyby tylko była szansa, że potem zmieni się on w sen erotyczny warto się trochę…..STOP. Te myśli nie są odpowiednie.
    - Uczniowie czasem dają w kość no nie? Na przykład takie głupi co nie wiedzą kiedy zamilknąć – mruknął puszczając mu oczko i zajmując wskazane miejsce. Zaraz potem machnął różdżką, a dwa kieliszki napełniły się wódką – Jeszcze raz przepraszam za tą mało przyjemną pobudkę, mogę panu w zamian poprawić jakieś prace z młodszych klas czy coś, bo widzę, że jest tego troszkę – no proszę Henderson nawet miły potrafił być jak chciał. Miły jak wypił troszkę, potem był przylepą, a potem zwykle stawał się agresywny. Taki dziwny z niego gość był.

    OdpowiedzUsuń
  38. Aidan nie przepadał za swoją rodziną, za tymi wszystkimi ludźmi, którzy szczycili się nienaganną czystością swojej krwi i tym, że niemal każdy z nich ukończył szlachetny dom Salazara Slytherina. Aidana czasami aż szlag trafiał. Przecież nie liczyło się, gdzie kogo przydzielił ten kapelusz dla bezdomnych, tylko to jakim człowiekiem się jest. Dlatego uwielbiał Miśka, który był taki sam jak on. Ba, byli w końcu braćmi, chociaż nie prawdziwymi, to zawsze tak się nazywali. Zawsze razem, nierozłączni, mogli liczyć na siebie nawzajem w każdej sytuacji. To do niego Aidan przychodził się upić gdy kolejny facet wystawił go do wiatru. To z nim szalał na mugolskich imprezach w wakacje. Gdy poczuł szarpnięcie za rękę jego druga dłoń instynktownie pobiegła do różdżki, w gotowości do rzucenia jakiegoś uroku. Odetchnął z ulgą widząc winowajce i najpierw szeroko się uśmiechnął a potem zdzielił go przez łeb.

    OdpowiedzUsuń
  39. No i tu była odpowiedź na to, dlaczego Aidan wakacje, ferie i wszystkie przerwy od szkoły spędzał z jedynym normalnym Downeyem, zamiast z całą tą resztą. Po prostu ich ojcowie, będący braćmi, mieli takie samo podejście do życia i wychowali swoich synów w sposób bardzo podobny. Te same reguły, zakazy i nakazy. I nic dziwnego, że Misiek i Aidan trzymali się razem, przed kimś trzeba było ponarzekać na starych, a najlepiej było to zrobić przed kimś, kto doskonale taką sytuację znał. Gdyby nie to, że to Michael chłopaka zaskoczył, już by pewnie dostał jakieś paskudne zaklęcie, po przecież jego się nie zaczepia. Słowa kuzyna rozśmieszyły go niezmiernie, więc zaśmiał się serdecznie. - Przez tyle jak jej nie używałeś, i dopiero teraz doszedłeś do wniosku że będzie Ci potrzebna?

    OdpowiedzUsuń
  40. Zamieszkanie z kuzynem oznaczało dla niego wolność absolutną, bo wątpił, żeby on mu czegoś zakazał. No, może oprócz zadawania się ze śmierciożercami, których oboje nie znosili mimo swojego statusu i domu w którym się wychowali. Oczywiście, miał zamiar pomagać Mickey'owi w utrzymaniu mieszkania, a jakże. Nie będzie mu przecież tak za darmo na głowie siedział. Na jego słowa uśmiechnął się pobłażliwie.
    - Ty szlaban mnie? - zapytał niemalże z niedowierzaniem. - Za bardzo mnie kochasz skarbie, żeby patrzeć jak się męczę.

    OdpowiedzUsuń
  41. Śmiała się, głośno, a tym samym zwracała na siebie uwagę innych. I bez tego tak się działo, tak właściwie. Zawsze reagowała śmiechem w najmniej odpowiednich momentach, właśnie takich jak ten, gdy jego koszula pobrudzona była tą ohydną mazią. Wreszcie jednak zaczęła się uspokajać. Oddychając ciężko, wolną dłonią otarła łzy, jakie zaczęły spływać jej z kącików oczu. Jednak szeroki uśmiech wyginający jej usta pozostał gdy lustrowała go wzrokiem, podczas jego prób pozbycia się tej mazi ze swojego drogocennego ubrania.
    - Cała przyjemność po mojej stronie, ale pamiętaj, co złego to nie ja, sam się na nią nadziałeś. - wskazuje na roślinę, za którą jeszcze jakiś czas temu gotowa była skoczyć w ogień. Taka fanatyczka jak ona nie mogła przecież nie mieć w swojej kolekcji czegoś tak cennego, prawda? I oczywiście, zawsze niewinna Dominique, która nigdy nie miała zamiaru brać za jakiekolwiek czyny odpowiedzialności, zwłaszcza te, które kończyły się klapą.
    - Misiek. - mówi po chwili, nieco bardziej czulszym tonem, opierając się o ścianę, a swoich niebieskich patrzałek nie spuszczając z jego ślicznej buźki. Jeszcze kilka lat temu wzdychała do niego, gotowa skakać w około jak posłuszny szczeniak, a dziś? Dzis wciąż czuła te motylki w brzuchu, jakie budziły się od samego patrzenia na niego, lecz z pewnością nie było to tak nasilone jak dawniej. Zmieniły ją wydarzenia z przeszłości, o których rozmawiać nie miała zamiaru nawet z własną siostrą. - Misiek, wiesz, że będziesz musiał wyrzucić tą koszule? Może i pozbyłeś się mazi, ale zapach zostanie, a nie wiem jak tobie się wydaje, ale dla mnie jest on dość...Nieprzyjemny? I gdyby nie on pewnie bym cię przytuliła. - uśmiech poszerza się jeszcze bardziej. - Jednak..- robi krok w jego stronę i wolną ręką "zdziela" go po głowie. - Do jasnej cholery dlaczego nic nie mówiłeś, że tu jesteś?! I co tu robisz, co?!

    Dominique

    OdpowiedzUsuń
  42. [Więc... Yaxley lubi Eliksiry, nie lubi rodziców z dużymi wymaganiami, więc mają punkty wspólne. Bardzo boi się zbuntować tatusiowi, mimo, że powinna, a Michael to synonim buntu. Więc, reasumując, może Ash będzie się w środku nocy kłóciła z bratem o to, że nie chce tego, co ojciec zaplanował, ale nie będzie miała jaj, Michael usłyszy i później jakoś to się wymyśli?]

    OdpowiedzUsuń
  43. [Ta seria pochłonęła mnie bez reszty <3 Współczuję czekania, bo to okropne uczucie ;)]

    Cesare Caito

    OdpowiedzUsuń
  44. ewnie i tak by go namówił do jakiś szaleństw, jak to zwykle bywało. Ktoś tu musiał być prowokatorem tych wszystkich wyskokow, i zazwyczaj był to Aidan, bo młodszy i w ogóle nie skupiony na nauce, w przeciwieństwie do Miśka zatopionego w tych swoich eliksirach. No ale cóż. - Zły na mnie? No wiesz co... - zrobił naprawdę żałosną i smutną minkę. Musiała na niego podziałac.

    OdpowiedzUsuń
  45. - Beze mnie to ty byś się na śmierć zanudził. - oznajmił Aidan z miną znawcy jakby zrobił z tego magisterkę i dwa doktoraty. On nie znosił się nudzić. Bo wtedy uprzykrzał ludziom życie jeszcze bardziej niż zwykle i to na dodatek z czystej złośliwości i swojej ślizgońskiej wredoty. Więc już lepiej było coś wymyśleć, zamiast znosić takiego Aidana. O tym, że był słodko to on wiedział, w końcu nie jeden się połasił na te śliczne oczęta i ten uśmiech, który miał Misiek przed sobą w całej okazałości. Zamruczał nisko w reakcji na głaskanie chcąc więcej.
    - W sumie ja też bym coś zjadł.

    OdpowiedzUsuń
  46. - Nie jestem młoda, stary - fuknęła, rzucając w niego następnym nasionem i tym razem trafiając prosto w głowę. Chwilę tak stała, po prostu gapiąc się na włosy nauczyciela, aż w końcu parsknęła głośnym śmiechem. - Do twarzy ci - przyznała z miną znawcy. Wzmianki o biseksualizmie postanowiła w żaden sposób nie komentować, bo i tak nie miałoby to większego sensu. Wychodziła z założenia, że każdy był, kim chciał być i nikomu nic do tego. Jego życie, jego sprawa i tyle. Fakt, była zaskoczona taką szczerością wobec uczennicy, ale nie przeszkadzało jej to ani trochę, naprawdę.
    Na początku nawet zaczęła mielić te nasiona, ale potem przyjrzała się uważnie Michaelowi i przestała. Fajnie było sobie tak popatrzeć, jak bardzo ktoś się wczuwa w to, co i tak robi na co dzień. A dla Claire w dodatku było to trochę niezrozumiane, bo sama przecież nienawidziła eliksirów. A nuż zarazi się od kogoś taką pasją do jakiegoś przedmiotu?
    Zresztą, mniejsza o to.
    - Żaden eliksir nie jest. Wszystkie smakują obrzydliwie - zauważyła, jednak mimo wszystko pochyliła się nad jego dłonią i powąchała liście. - Co ty w tym szczególnego widzisz? Bo szczerze, ja nic - wzruszyła obojętnie ramionami i wyprostowała się, wpatrując się wyczekująco w jego twarz.

    OdpowiedzUsuń
  47. No jakby nie patrzeć to by była niezła lekcja życia. Bo niby wszyscy wiedzą, że jak się pójdzie wcześniej spać to się nie będzie potem przysypiać ale nikt się do tego nie stosuje. A jakby takie guru niczym Misiek pokazało to na swoim przykładzie to kto wie? Może jakieś głupiutkie ślizgonki zaczęłyby się stosować? No ale fakt faktem, że w egzaminach to by raczej im nie pomogło. Swoją drogą Aaron miał wrażenie, że lekcje Lemona też im nie bardzo pomagają.
    A jeśli chodzi o picie ze swoimi pacjentami to kto wie? Jeśli miałoby to im pomóc, to chyba lepsze to niż gadki szmatki pt. otwórz się przede mną i eliksiry rozweselające, bo ich zwykle ci wykształceni używali. Henderson aż za dobrze znał ich działanie, przez wzgląd na swoją nie do końca normalną siostrę.
    - Komedii romantycznych? PAN? - kruczek zaśmiał się cichutko i opróżnił jednym łykiem swój kieliszek - no chyba, że byłby pan czarnym charakterem, który potem przemienia się w tego dobrego i tak dalej i tak dalej. W każdym razie na gwiazdę by się pan nadawał, a to już coś no nie? - chłopaczysko leniwym dość gestem machnęło różdżką by puste szkła znów były pełne. W końcu do rana zostało mało czasu, a on pewnie już za chwilę będzie musiał iść, więc nie ma co marnować czasu! I pomińmy fakt, że to przemyślenie godne jest alkoholika.
    Aaron jakiś nie połykał wzrokiem profesora i jego nagich partii ciała. Nie wlepiał też wzroku w jego tatuaże. On w ogóle o dziwo w tym momencie nie patrzył na niego jak na cholernie przystojnego faceta, którego chce się uwieść, a inteligentnego nauczyciela, z którym chce się pogadać.
    - Będę niecierpliwie czekał - kruczątko puściło mu oczko i opróżniło po raz kolejny swój kieliszek.

    Czas mijał i mijał, a flaszka była niemalże pusta. W główkach huczało, a świat wirował. Narąbany Henderson i równie pijany profesor.

    OdpowiedzUsuń
  48. - Jak to nie jestem niezastąpiony? - zmarszczył gniewnie czoło gotów w każdej chwili się obrazić. Co byłoby dziwne samo w sobie, bo Aidan nie mógł sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek się o coś z kuzynem pokłócił. Zgodni byli, jak to w niewielu rodzinach bywa, i to najczęściej tylko u bliźniaków. Na jego kolejne słowa tylko zabawnie miauknął. - Tak, jestem słodki i przeuroczy, wszyscy mnie uwielbiają. - skromnością to on akurat nigdy nie grzeszył, no ale co zrobić. W końcu nie można sobie zachwiać reputacji jednej z czarnych owiec w rodzinie. Podreptał więc za nim do kuchni, chowając przy okazji różdżkę. Ciekawie się zapowiadało, zwłaszcza, że obaj przejawiali znikome zdolności kulinarne.

    OdpowiedzUsuń
  49. W tym momencie trzeba też zauważyć, że egzaminy najważniejsze w życiu nie są. Fakt, ważne są ale z pewnością nie może się wszystko wokół nich obracać. Zresztą zostawmy ten temat, bo do nich jeszcze daleko i nie ma się co na zapas stresować.
    - Dziewczyny to same problemy są nie należy ich słuchać bo robią wodę z mózgu i tak się to potem objawia - mruknął kruczek i skinął główką. Jak dla niego Misiek nadawał się tylko i wyłącznie do horrorów. Żadne komedie. Zbyt mądry był by w jakiś szmatławcach grać.

    Zaśmiał się głośni słysząc opowieść o jego przerażonej mamie. To musiał być iście komiczny widok
    - Moi rodzice o niczym nie wiedzą, myślę, że podejrzewają ale dopóki się z tym nie obnoszę i dobrze się uczę mają to w sumie gdzieśśśśśśśśśś i dobrze, a co - zachichotał cicho, a jego łapka niby to przez przypadek zamiast na sofę trafiła na udo mężczyzny.
    - Jaa chyyba powieniem se iś. Bo późno jest, pan chce spać, ja chce, i wszyscy chcą spać, a co - mamrotał sobie pijaniusieńki Aaronek pod noskiem.

    OdpowiedzUsuń
  50. A jego zdolności kulinarne co do tych normalnych rzeczy, ograniczały się do bardzo mądrego i przy okazji pysznego mugolskiego wynalazku zwanego kiślem. I to przy dokładnym czytaniu instrukcji. Aidan wyznawał filozofię bardzo podobną do Miśkowej. Znaleźć faceta dobrego w kuchni a potem oczekiwać śniadan do łóżka. Plan idealny, ot co. - Nie jestem aż taki chudy. - prychnął i uniósł swoją koszulę od mundurka, ukazując płaski brzuch z ładnymi, delikatnymi mięśniami. - Żadnych uzdrowicieli. To zło wcielone. - Gdy weszli do dużej kuchni, do której nawiasem miał wstęp tylko personel, Aidan usiadł na blacie.

    OdpowiedzUsuń
  51. [Okazuje się, że dużo ludzi tu znam xD Oświecisz mnie?:3]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga