czwartek, 15 listopada 2012

Trzymaj język za zębami, bo ci go odetną.

"For every time 

That they want to count you out
Use your voice every single time
You open up your mouth.


Sing it for the boys, sing it for the girls
Every time that you lose it, sing it for the world
Sing it from the heart, sing it till you're nuts
Sing it out for the ones that'll hate your guts"

Fuck you. Fuck all of you.



Sing it from the heart, sing it till you're nuts
Imiona: Arietis Mensa
Nazwisko: Diggory-Waleys

 1 września | 16 lat | VI rok | Krukonka | Czysta Krew | Heteroseksualna


Różdżka: Dziki Bez; 13 cali; Rdzeń z włókna serca smoka; napis w poprzek: "Quae non sunt prohibita, permissa intelleguntur".
Napis oznacza: "Co nie jest zakazane, uważa się za dozwolone". Różdżki z Dzikiego Bzu są uznawane za przeklęte i bardzo trudne w opanowaniu - dlatego też są bardzo rzadkie. Mają w sobie ogromną moc i kiedyś chodził przesąd, że różdżki z tego drzewa nie sprzedają się z obawy przed mocą. Dziś już się tak nie mówi, ale nadal uważa się, że nie przynoszą szczęścia. Niewielkiej ilości czarodziejom pasuje ta różdżka. Włókno z serca smoka jest znakomite do ekstrawaganckiej magii. Cal jest pierwszą właścicielka tej różdżki, co sprawia, że ma z nią silną więź. Różdżka chroniona jest zaklęciem sprawiające, że jedynie właściciel może jej używać. 


Patronus: Wilk
Wilk w jej przypadku symbolizuje samotność w stadzie. Panowanie nad swoimi instynktami do pewnego momentu, w którym dzikość bierze górę. Jej patronus jest nieco większy od normalnego wilka, przez co dziewczynie zdarza się mówić, że to wilkor. 

Sing it from the heart, sing it till you're nuts


Bogin: Ona pod zaklęciem Imperiusa
Arietis jest w stanie przeżyć wiele bólu zarówno fizycznego, jak i psychicznego, ale nie potrafi pogodzić się z bezsilnością, gdyż jej charakter jest zbyt wybuchowy.

Quidditch: Pani Kapitan we własnej osobie oraz ścigająca. Były pałkarz.


Rodzina: Mona Diggory-Waleys  - matka dziewczyny. Michael Waleys - tata. Cedric Diggory-Waleys - z nim relacje są banalne: wspierają się, czytają sobie w myślach, kochają się i nie dadzą skrzywdzić, ale nie są w stanie pracować jako drużyna, bo oboje są bardzo dominującymi stworzeniami, ale każde z nich ma inny pogląd na życie. Henry Diggory-Waleys - starszy brat Cedrica. Cedric Diggory - zmarły brat Mony. Amos Diggory - dziadek.


"Niewinność. Musisz być niewinna, bo nie możesz być winną. Twoje rysy twarzy to delikatność, subtelność, radość. Wiara. Ufasz - ślepo ufasz, co sprawia, że jesteś cholernie naiwna. A potem cierpisz. Twoja nademocjonalność sprawia, że ludzie patrzą na ciebie, jak na wariatkę, ale czy ty nią jesteś? A może po prostu czujesz? Ludzie wokół ciebie nie potrafią już czuć. Skupiają się na przyjemności. Potrafisz postawić się na miejscu ludzi i jakbyś tylko chciała mogłabyś być współczująca. Lecz ty wolisz pozostać egoistką. Dlaczego? Bo tak łatwiej? Nie wszystko w życiu jest łatwe. Zdradzę ci nawet pewien sekret - nic co jest wartościowe nie przychodzi łatwo."


Charakter: Nie ulega wątpliwości to, że dziewczynie dobrze by zrobił psychiatra. Trochę uspokoiłby ten jej rozbujały temperament i wieczną - już trochę denerwującą - radość w oczach. Arietis jest po prostu dzieckiem szczęścia i optymizmu. Jest nieokiełznaną burzą emocji. Żyje chwilą i tylko na nią zwraca uwagę. Zachodzi w pamięć, chociaż już po chwili zadajesz sobie pytanie, czy ci się przypadkiem nie przyśniła?
Technicznie rzecz biorąc, kiedy się dźwiga brzemię sekretu rodzicielki, powinna była stać się zamknięta w sobie i spokojna. Ale nie. Bo najlepiej sekret jest ukryty, gdy się udaje, że go nie ma. To właśnie robi Etis. Jest jeszcze bardziej "uhahana" niż powinna. Aż nadto. Ale nikt jej nie ma tego za złe, bo przynajmniej nie płacze.
                    Nie zdziw się, jak ci wywinie jakiś numer. Ona jest do tego zdolna.


Sing it from the heart, sing it till you're nuts

Historia: Czasami trudno uwierzyć, że Arietis i Cedric to rodzeństwo. Mało! - że to bliźniacy, bo w końcu różnią się tak bardzo. Nawet nie są na jednym roku. Ale tak to już bywa - brat się załapał ostatnią minutą do innego roku, niż ona. Ten jeden rok z dala od brata, który musiała spędzić tylko z rodzicami był najgorszy w jej życiu. Przecież ona zawsze była z Cedrickiem. Jak on mógł ją tak zostawić? Lecz jak się okazało nie tylko to było najgorsze w tym roku. Któregoś dnia wróciła do domu wcześniej, niż zapowiadała i widokiem jaki zastała pożegnała się ze spokojnym życiem. Matka w łóżku z innym mężczyzną niż tata dziewczyny. Arietis krzyczała głośno - bo co innego mogła zrobić dwunastolatka? Nawet nie wiedziała kiedy mama wbiła jej do głowy, że najlepsze dla rodziny będzie, jeżeli Etis zachowa to dla siebie. Dziewczynka tylko przytaknęła, ale nie ulegało wątpliwości, że wyniszczało ją to od środka; ciążyło na sercu; zmieniło całkowicie jej priorytety. Kiedy jej brat wrócił na wakacje do domu tylko wpadła mu w ramiona, ale nie powiedziała nic. Nadal nie jest świadomy tego co się stało. Nikt nie jest. Pozostaje to gdzieś w Arietis zakopane głęboko.
                W Hogwarcie trafiła do Domu Kruka.


SUM-y: transmutacja (Z), zaklęć (W), eliksirów (W), astronomia (P), astronomia (N), obrony przed czarną magią (W), zielarstwa (N), historii magi (W), Starożytne Runy (W), Numerologia (W).

Dodatkowe:
<> Zna się na okumencji
<> Naturalny kolor jej włosów to rudy; przefarbowała się po dołączeniu do drużyny quidditcha. Stworzyła eliksir i zastosowała go, a ten zmienił jej kolor na trochę dłużej, niż planowała. W obecnej chwili nie ma zamiaru tego zmieniać. 
<> Jeżeli chodzi o oczy, to używa starego zaklęcia, który zmienia ich barwę w zależności od zachcianki dziewczyny. Najbardziej lubi mieć kobaltowe. 
<> Jej notatki są szyfrowane numerologią, albo robione runami - wszystkie. 
Dokąd więc biegnę?
<> Ma sówkę o imieniu Hamlet, oraz opiekuje się kotem swojego brata.

"Choć wcale nie chce

Me serce bije tak zawzięcie
Wypełniam przestrzeń zwykłym powietrzem
Szukając tego co zwą pozornie szczęściem"




Sing it from the heart, sing it till you're nuts

36 komentarzy:

  1. [<3
    Fioletofa.]

    Wish

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Bardzo ładnie proszę o wątek ;) ]

    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lavi zadrżał z zimna, marząc już tylko o czymś ciepłym na rozgrzanie. Mijał ludzi, którzy śpieszyli się to w prawą to w lewą, to w przód to w tył i miał wrażenie, że to wszystko było tak mało istotne, jak to, że niedługo nastanie nowy kalendarzowy rok.
    Zatrzymał się przed Trzema Miotłami, dopalając szybko papierosa i wyglądając do lokalu za oszklonej szyby. Nie był zbyt tłoczny, co uznał za warunki sprzyjające do zagoszczenia tam trochę na dużej.
    Nie lubił tłumu - wolał się mu zdecydowanie bardziej przyglądać niżeli uczestniczyć w życiowym rozgardiaszu. Przesuwając tak wzrok po klientach - tu po parze całującej się czule, tu dwójce dziewcząt rozmawiających o czymś z ożywieniem, tu kelnerce balansującej pomiędzy stolikach – dostrzegł samotną istotkę zajmującą mały stolik i nagle swój wzrok na niej zatrzymał. Siedziałam tam pochylona nad kuflem piwa kremowego, samotna. Serce zabiło mu mocniej, dostrzegając w jej lekko zagrabionej sylwetce piękna, którego od kilka dni już poszukiwał.
    Zaciągnął się ostatni raz, wyrzucił peta na ziemię i przydeptał butem. Wyciągnąwszy szkicownik i ołówek z torby zawieszonej przez ramię, popchnął drzwi, wchodząc do środka.
    W obawie, że jego skowronek wyrwie się z klatki, jak najprędzej dla niepoznaki zażyczył sobie ciepłej czekolady i sam usiadł w samym rogu, zdejmując gruby szal ze szyi i rozpinając płaszcz.
    Zabrał się za delikatne szkicowanie rys jej przysłoniętej twarzy, mrużąc oczy i starając się zerkać na nią najrzadziej, tylko ukradkiem.


    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  4. [ znów się spotykamy :D]

    OdpowiedzUsuń
  5. Własnie miał nanieść pierwszą poprawkę, ale gdy uniósł wzrok, dziewczyna nagle znikła, a on zmarszczył brew, nieco rozczarowany. Lavi nie lubił, gdy nagle jego inspiracja uciekała spod zasięgu jej wzroku, ale nie mógł także wymagać, aby tam ciągle trwała, zwłaszcza, że rysuje tylko dla siebie, nie na pokaz, dla własnej przyjemności i całkowicie nielegalnie. Westchnął głęboko, drapiąc się po delikatnym zaroście. Już miał stać i odjeść, wróciwszy to mieszkania, pogrążyć się w śnie, ale ochota ta została przerwana przez głos, który bardzo dobrze utkwił mu w pamięci i którego nie miał serca zapomnieć nawet po dziś dzień.
    — Arietis? — zdziwił się nie na żarty, przygryzając delikatnie wargę. Spojrzał na nią i serce zabiło mu mocniej.
    Wyglądała tak samo jak wówczas, gdy ze sobą byli, trochę lepiej niż w dniu wymownego, pełnego nieporozumień pożegnania. Z zakłopotaniem, zamknął szkicownik. Jak mógłby jej wytłumaczyć, że rysował ją ciągle, gdy spała, albo gdy się uczyła, po kryjomu tak, aby nie dostrzegła, ale nigdy nie wychodziła tak dobrze jak w rzeczywistości. Nie potrafił jej tego wytłumaczyć nawet teraz.
    — Gdybym tylko wiedział, że to ty, nie rysowałbym — zapewnił, chowając swój kajecik do torby.

    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez chwilę patrzył tylko jak drobna sylwetka oddala się pośpiesznie i tym razem przygryzł język, aby nie powiedzieć o kilka słów za dużo, co i czasem mu się zdarzyło przypływie gwałtownych uczuć. Bo cóż jej miał powiedzieć? Że nawet ze swoim warsztatem nie potrafił przebrnąć dokładnie przez rysy twarzy i wychodziło mu osoba całkowicie obca? Nawet nie miał pojęcia czy w ogóle istniejąca!
    Zdenerwowana, rozkojarzona zapomniała nawet swoich ubrań, a on, mimo, że czuł do niej olbrzymi żal, na pewno nie życzył jej żadnego choróbska, które pewnie wkradnie się do jej ciała, gdy tylko zawieje silniejszy podmuch wiatru. Dlatego też zerwał się z miejsca, mimo, że rozum ciągle wysłał sygnały „nie rób tego”, zrobił. Zabrał jej kurtkę przewieszoną przez krzesło i pobiegł za nią jak ostatni przegrany.
    — Bo nie potrafiłem żadną swoją pracą przelać twojego uroku na kartkę — rzucił tylko na wydechu, kładąc jej na ramiona kurtkę.

    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie pchaj się tam, gdzie cię ewidentnie nie chcą.
    Wish nie był skomplikowany, on był bardzo prosty w obyciu, obsłudze i kontaktach, o ile tylko ktoś miał odpowiednie podejście oraz wystarczającą ilość cierpliwości no i tyle sprytu, żeby wyczaić, jak go też trzeba podejść, żeby wziął przestał w końcu powtarzać, że ludzie są źli.
    Ludzie owszem, byli źli, nawet bardzo źli, ale przecież nie można wiecznie tak twierdzić i trzymać się tylko tej jednej jedynej wbitej do głowy głupoty. Nie będę oryginalna, bo powiem, że swego czasu Wishowi uświadomił ten fakt nie kto inny, a Arietis właśnie.
    Nie prosił nigdy nikogo o uwagę. Raz prosił, własną matkę, i źle na tym wyszedł, bo sobie kobita zapomniała, że ma dzieciaka, więc zrezygnował z podejmowania jakichkolwiek prób domagania się o swoje. Doprowadziło to do tego, że teraz, kiedy już udało mu się z kimś dogadać, stawał się zaborczy. Normalnie, był ktoś blisko, to niech będzie bliżej, ja chcę, ja chcę teraz, ja mam mieć, bo jak nie, to się pogniewamy.
    Mamusia tutaj dużo zawiniła, ale to temat na oddzielną dyskusję o roli matki w życiu niewiele rozumiejącego ze świata gówniarza. Innym razem go podejmę.
    Arietis. No, była sobie. Razem ze swoimi fioletowymi włosami, temperamentem i bratem, który wyraźnie dał Wishowi do zrozumienia, że nie życzy sobie, by ktoś taki jak nasz Gryfon zadawał się z jego siostrą. Miał prawo, a Wish aż taki głupi nie był. Nie, to nie. Raz coś powiedział, nie musiał powtarzać, on zrozumiał.
    Więc było i się skończyło, wszystko zawsze jest i się potem kończy, to normalne przecież.
    Jasne, spotykali się potem. Przypadkiem, nie raz nie dwa. Na przykład wtedy, gdy Gryfoni zawzięcie wykłócali się z Krukonami o to, kto tym razem zaklepał boisko na trening.
    Tak samo jak teraz.
    Wish stał więc z boku, jako ścigający, kulturalnie oparty o swoją miotłę, i obserwował. Może się pobiją. Będzie ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Patrzył na nią przez chwilę, starając się za wszelką cenę nie powiedzieć coś ponad swoją godność, a powstrzymywał się z ledwością, w ostatniej chwili przygryzając język. Mimo, że jego głowa w tejże chwili produkowała tysiące różnych ni to dziwnych, ni to normalnych myśli, nie potrafił odpowiedzieć to pytanie: Jakże mógłby ją czarować, jak nawet nie miał przy sobie różdżki? Choć analizując głębszy sens tego zadnia przyznał się nawet przed samym sobą, że nie miał na to ani siły, ani ochoty. Tym bardziej, że Lavi kłamać nie potrafił, a nawet gdy próbował każdy najmniejszy gest by go zdradził, zarzucając kłamstwo.
    Z drugiej zaś strony był nieco zbity z tropu, jej nagłym oskarżeniem, bo nawet nie spodziewał się, że to właśnie z j e j ust mogą paść takie gorzkie słowa, jako, że przecież sama winna nie była. Wymykała się z Pokoju Wspólnego po kryjomu ilekroć składał ją niezapowiedzianą wizytę, chcąc złożyć jej niespodziankę. I ile razy słyszał wymówki treningami, tyle razy uszy zaczęły go boleć. Przerwał ten bieg szaleńczych myśli. Uśmiechnął się tylko delikatnie, niemalże nie zauważalnie, wzdychając cicho, ledwie słyszalnie.
    — Powinienem, ale na moje nieszczęście właśnie zeszła mi za kadru — odpowiedział szybko i wymownie.

    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Teraz to już bardziej dzień dobry... nieważne. :) Panie mają pierwszeństwo, więc najpierw przybyłem pod kartę Arietis i tak sobie myślę, że mogliby razem grywać w quidditcha, kiedy tylko nie są przed meczem Krukoni-Gryfoni. :D Ogólnie ich relacje widzę jako stosunkowo pozytywne, chyba, że jakoś szczególnie nie pasuje Ci ta opcja.]

    OdpowiedzUsuń
  10. Akira chyba jako jedyny uczeń w całej szkole, ba: chyba nawet jako jedyny uczeń w całej ponad tysiącletniej historii tej szkoły potrafił obejść zaklęcie chroniące sypialnie dziewczyn przed niepożądanymi osobnikami płci męskiej. Pokonanie samowygładzających się schodów okazało się dużo łatwiejsze, niż ktokolwiek śmiałby przypuszczać, ale chłopak, mimo że wpadł na to całkiem przypadkowo, uważał to za jedno ze swoich największych osiągnięć.
    Po zasięgnięciu informacji, gdzie też może się znajdować jedyna osoba, z którą mógł w miarę normalnie porozmawiać, wspinał się już okiełznanymi stopniami w stronę żeńskich dormitoriów, mrucząc pod nosem długą i bardzo skomplikowaną formułkę. W końcu dotarł na ich szczyt i bez ostrzeżenia wszedł do środka, z trzaskiem otwierając staroświeckie drzwi.
    - Wchodzę! Jeśli jesteś goła, to twój pech! – zawołał niemal od razu wydobywając swój najświeższy powód do dumy: miniaturową buteleczkę z paroma lewitującymi błękitnymi kropelkami uwięzionymi w jej szkle.
    Tutaj warto powiedzieć coś więcej na temat jego znajomości z Arietis: poznał ją dopiero na drugim roku – wcześniej… cóż, wcześniej nienawidzili się tak mocno, że nie byli w stanie na siebie spojrzeć. Naturalnie, nienawidzą się do tej pory. Tylko chwilowo mają zawieszenie broni trwające sześć lat.
    Arietis po prostu była za zdolna. Oczywiście Akira twierdził, że nie tak zdolna jak on sam, niemniej jednak wyróżniała się na tle innych tak bardzo, że stała się pierwszym i w sumie nadal jedynym elementem kolekcji jego przyjaciół.

    OdpowiedzUsuń
  11. Lavi był osobą, której ciężko było przetłumaczyć coś, co sobie już wcześniej wyobraził i wmówił. Mimo, iż zazwyczaj kierował się sercem a nie głową, sam napisał sobie swego rodzaju dramat rozłożony tylko na jeden akt – główny.
    Z biegiem czasu żałował jednak, że nie potrafił jej zaufać, ale nie był wstanie uwierzyć na słowo, że faktycznie po nocach wyciskała z siebie siódme poty na treningach, które sama sobie ufundowała. Wyczuwał bowiem od niej kłamstwo i do takie przerażające, że czasem aż coś się w nim gotowało. Pewnego razu nawet zakradł się na boisko po kryjomu, łudząc się jednak, że może mówiła prawdę i wcale nie kłamała, ale nie zastał ją ani tam ani w własnym łóżku, a nazajutrz usłyszał tą samą wymówkę, co kilka dni wcześniej.
    — Rysowałem — mruknął, choć nadal wzbraniał się troszkę przed prawdą. — Nigdy nie mówiłem, bo ilekroć próbowałem nie wychodziło — dodał jeszcze na wydechu, choć miał wrażenie, że to wyznania donikąd go nie prowadzą. Za każdym razem, gdy zamiast jego słodkiej Ari, na kartce pojawiła się kobieta, której tożsamości nie znał, czuł się z fatalnie i, ażeby zatuszować uczucie beznadziei, robił to w ukryciu, gdy w śnie była pogrążona albo w nauce.

    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach, moja droga, gdybyś wiedziała, że to byłaś ty, choć do siebie nie podobna, wybaczyłabyś mi chociaż trochę żem nie potrafił twojej urody przelać na papier? – zapytywał siebie w duszy, trwając w lekkim szoku, że wiedziała te wszystkie niepoprawne i nieudane szkice. Poczuł wstyd w sercu i miał ochotę zniknąć z powierzchni ziemi i nigdy nie powrócić.
    Nie wołał, nie krzyczał, nie pobiegł, nie złapał za dłoń. Tylko patrzył jak się oddala szybko, biegiem. Najpierw widział jej samotną, smukłą sylwetkę, później majaczyła tylko w oddali, aż w końcu zniknęła na szarym horyzoncie beznadziei i gruzów jego uczuć na w półmartwych.
    Żałował tylko, że wcześniej nie znał źródła jej goryczy, mógłby wówczas coś zaradzić, teraz zadawał sobie sprawy, że wszelkie tłumaczenia były bezowocne. Ari na pewno pomyśl, że chce ją czarować, nadziać na czułe słówka, a później znów zostawić, aby tylko szkicować inną.

    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  13. Lavi wrócił do swojego mieszkania, zaciągając się mocno papierosem. Czuł jak jego serce ogarniał olbrzymi smutek i niepokój. Dlaczego na tyle uczennic Hogwartu musiała być to akurat jego Etis, a właściwie nie jego. Jego wymarła rok temu w jego marzeniach i wyobraźni i już myślał, że znalazł dla siebie ratunek, od szarpiącej tęsknoty, gdy uświadomił sobie, że panna Diggory na stałe zapisała w jego sercu trwałą szkodę. Niewytłumaczalną tęsknotę, która oplotła jego duszę splotami nie widzialnymi i nikt nie potrafił tych węzłów rozwiązać, pomimo wszelakich prób i starań.
    Zatrzasnął drzwi i usiadł na podłodze, mierzwiąc włosy kilkoma niedbałymi ruchami dłoni. Życie nie wydawało mu się nigdy tak bardzo skomplikowane, jak teraz, gdy uczucia, które starał się wyciszyć na nowo odżyły i nie potrafiły ot tak zniknąć.
    Miał jednak wrażenie, że dla innej Arietis stracił niegdyś głowę, o innej śnił, marzył i inną w myślach wielbił – t a Arietis, którą znał, była mniej zgorzkniała, nie miała tyle pretensji do świata, do niego samego, a uśmiechała się wdzięcznie, mówiła pięknie i skradała z jego piersi westchnienia.
    Drgnął lekko, gdy usłyszał szum skrzydeł. Przez otwarte okno wleciała sowa, która wydawała mu się dziwnie znajoma. Skrzydłami swoim strąciła popielniczkę na podłogę, która znajdowała się na parapecie i z hukiem upadła na podłogę, wysypując całą zawartość. Na początku nie mogąc sobie ją skojarzyć, próbował przegonić, ale gdy sowa na niego fuknęła, poznał te szaro-brązowe pióra i uparte ruchy, przyszło zrozumienie.
    — Wybacz Hamlet — zwrócił się bezpośrednio do niej, pozwalając, aby wylądowała na jego ramieniu. Słówka uniosła urażona łeb do góry i wyciągnęła w jego stronę dziób jakby z pretensją.

    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hamlet był stworzeniem, który zdecydowanie żywił do Laviego urazę wielką. Sam fakt, że dziobał go na każdym kroku o czymś świadczył. Nie raz Stark miał parę zadrapań na dłoniach i ramionach, a nawet jedna taka blizna została mu już na stałe, ale nigdy nie narzekał, wiedząc jak sówka jest przywiązana do Ariteis.

    Był pochmurny czwartek. Deszcz uderzał mocno w szyby, katując je ciężkimi kroplami. Musiało być już późny ranek. Dormitorium było puste.
    Stark spoglądał to w okno, to w notatki ułożone w pokaźny stosik na blacie, ale częściej swój wzrok zatrzymywał na pogrążonej we śnie dziewczynie, która tylko od czasu do czasu mruczała coś pod nosem, przewracając się na drugi bok. Westchnąwszy głęboko, zastanawiał się o czym Ariteis śni, ale widząc jej delikatny uśmiech na pełnych usteczkach, sam się uśmiechnął.
    Uchylił okno i przysiadł na parapecie, wyciągając z kieszeni pomiętą paczkę papierosów, którą używał rzadko, ponieważ panna Diggory nie życzyła sobie palenia w jej towarzystwie.
    Poczuł chłodną bryzę świeżego powietrza i chłodu na policzku. Uśmiechnąwszy się delikatnie, już w dłoni ściskał zapalniczkę, gdy nagle papierosa, którego trzymał lewą ręką porwała słowa dziewczyny i z wielkim wrzaskiem u dziobała go boleśnie w nadgarstek Lavi syknął z bólu, a zwierzak z wyraźnym trumfem położył papierosa na poduszce tuż przy twarzy swojej właścicielki i zaczął ją trącić delikatnie dziobem w czoło.
    — Skarżypyta — fuknął rozłoszczony na sowę Lavi, zamykając okno. W duchu jednak żałował, że Hamletowi nie przypadł do gustu, bo bardzo go lubił.


    Dziś nie miał pojęcia co myśleć o jego wizycie. Przyglądał mu się przez chwilę, a dostrzegając w jego szponach liścik, wyciągnął w jego stronę dłoń, ale znów został pokaleczony przez sadystycznego ptaka. Zamiast więc wyrywać mu na siłę (Lavi przemocy się brzydził), pogłaskał puchacza po łebku.
    — Nie musisz udawać, że cieszysz się na mój widok — mruknął do Hamleta, uśmiechają się jednak. — Jesteś głodny? — zapytał jeszcze, choć pewnie postronny świadek stwierdziłby, że Stark źle się czuje, chcąc wkupić się w łaski sowy, a on po prostu nie miał ochoty robić sobie wrogów na tym świecie.

    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Raczej nie, Malcolm prawie na niczym się nie zna. :D A nad innym wątkiem pomyślę, chociaż jestem w tym słaby. xD]

    OdpowiedzUsuń
  16. Wywrócił teatralnie oczyma.
    - Zapewniam cię, że to najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Obawiam się, że gdybym kiedyś przypadkiem zastał cię nieubraną, leczył bym się z traumy chyba już do końca swoich dni. – prychnął i wyciągnął do niej rękę z flakonikiem podsuwając jej ja niemal pod samą twarz. W tym momencie, gdyby dobrze się mu przyjrzeć, można by zauważyć jasna aureolę wokół całej jego figury – była to nic innego jak promieniująca duma i ewentualnie jego ego wylewające się przez uszy.
    - Zobacz, zobacz, co to jest! Nigdy nie zgadniesz, co można uzyskać z połączenia Amortencji, Felix Felicis i kilku interesujących składników, dla których niemal ryzykowałem życie! – mówił dalej z ekscytacją – No, albo w każdym razie szlaban, co też z pewnością średnio bym zniósł.
    Nie chodziło mu bynajmniej o sam fakt szlabanu, ale raczej to, że dał się na czymś złapać. Tak, gabinet profesora eliksirów z pewnością nie był miejscem rzadko uczęszczanym, ani bardzo odosobnionym. Niemniej jednak – udało się!

    OdpowiedzUsuń
  17. — Musisz mi wybaczyć, ale nie mam w lodówce pochowanych gryzoni na czarną godzinę— rozmawiał dalej z puchaczem tak jak ze starym, poczciwym przyjacielem, choć miał wrażenie, że sowa za chwilę wydłubie mu oczy dziobem. Zabrał go do małego, obskurnego pomieszczenia i zajrzał do pojemnika na kredensie.

    Poklepał ją lekko po plecach.
    — Nie do twarzy ci za papierosem — szepnął do jej ucha i musnął jego płatek, obejmując dwoma ramionami zgrabne ciało dziewczyny.
    Zerknął jeszcze przez jej ramię na sowę, która dreptała po pościeli w jedną i drugą stronę, posyłając Laviemu nienawistne spojrzenia. Zaśmiał się tylko cichutko i ogarnęła go dziwna myśl, że ptak jest zazdrosny, że jego piękna właścicielka poświęca większą uwagę Strakowi. .

    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  18. Przyglądał się puchaczowi z rozbawieniem, bo nie miał wcześniej pojęcia, że była to tak przekupna bestia. Uśmiechnął się, gdy łapczywie rozerwał paczkę i jeszcze łapczywie zanurkował w ciastkach, które po chwili jadł z hasłem. Oparł się o framugę drzwi i rozwinął kartkę. Pierwsze w oczy rzuciła mu się esej z eliksirów i westchnął tylko, uznając to za okrutny dowcip, a przewróciwszy na drugą stronę, uchylił usta niedowierzając.

    - Dlaczego mam czasem wrażenie, że twoja urocza sówka ma mnie serdecznie dość? - zapytał, nieco rozbawiony, bo ból, który jeszcze przez chwilą czuł zmieniało się przyjemne szczypanie, ale zdecydowanie Hamlet nie powinien znajdować się w tym samym pomieszczaniu co Lavi, coby mu przez zazdrość oczu nie wydziobał.

    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  19. Poznał pismo Ari, bo przecież nie raz sobie nawzajem wypracowania sprawdzali, albo ona mu pisała, gdy go ogarniał wielka i wszechmocna niemoc w odrabianiu zadań domowych. Swój wzrok dużej zatrzymał na jej imieniu i uśmiechnął się delikatnie. Może nawet w kąciku oka pojawiła się samotna łza.

    Nie dziwił się, że sówka tak reagowała – sam chciałby ją nigdy nie wypuszczać z ramion. Musnął ją w wargi, ale zauważył, że coś chowała pośpiesznie i uniósł głowę, zaciekawiając się nagle tym faktem.
    - Co tam przede mną chowasz? - zaciekawił, obejmując ją delikatnie w pasie. Dostrzegł jedynie kartkę zapisaną różnymi kolorami, ale nie mógł dostrzec niczego więcej.


    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  20. Pod względem swojego niezłożonego charakteru Wish był inny od praktycznie każdego. Nigdy nie trzeba mu było powtarzać dwa razy. Jasne więc, że kiedy Cedric dobitnie wyjaśnił, że po prostu nie życzy sobie, by Wish w jakikolwiek sposób interesował się jego siostrą, choć użył przy tym trochę mocniejszych i bardziej dosadnych słów, to Wish przyjął to ze stoickim wręcz spokojem. Nawet można było się u niego doszukiwać obojętności.
    Odwal się od mojej siostry znaczy odwal się od mojej siostry. Nic więcej.
    Był człowiekiem, a więc też istotą rozumną. Owszem, było trochę szkoda, owszem, nie bardzo rozumiał Cedrica, ale to pewnie dlatego, że nigdy nie miał nikogo, do kogo mógłby sobie rościć jakiekolwiek prawa tak jak Cedric do Arietis.
    Nie, zaraz miał matkę. Ale miał ją dla siebie tak dawno, że musiał przyznać, choć nie bez wstydu, iż zaczął zapominać. Jednak na pewno musiało być to przyjemne, wiedzieć, że ma się kogoś, kto cię kocha i jest tylko dla ciebie.
    Nawet jeśli to jest brat czy siostra.
    Szkoda, że matka nigdy nie wystarała się, żeby zostawić mu jakieś rodzeństwo. Byłoby łatwiej się z tym wszystkim pogodzić. Zapewne.
    Zupełnie zapomniał, że Arietis była kapitanem u Krukonów. I w sumie to w tej chwili miał ochotę podejść do swojego kapitana i poradzić mu, żeby odpuścił. Z nią się nie kłóci. Czemu? Bo nie. Niech mają, my przyjdziemy kiedy indziej, świat się nie zawali.
    Zresztą znał Arietis na tyle, żeby wiedzieć, że jeśli naprawdę wszystko ustalała osobiście, to raczej nie ma mowy o pomyłce.
    Zamiast tego jednak westchnął znacząco, nie zmieniając nawet pozycji. Może tylko trzon jego miotły wbił się trochę mocniej w wilgotną ziemię.
    - Zagrać razem? Żeby się pozabijać nawzajem, tak? - rzucił, a wszyscy przez chwilę skierowali swoją uwagę na niego. - Nie, dzięki, nie skorzystam.
    Bo w sumie to nawet nie miał dziś ochoty na trening. Zimno było. I chyba deszcz zaraz zacznie padać.

    OdpowiedzUsuń
  21. Potrząsnął szybko głową, aby otrząsając się z szoku, w którym jeszcze przed chwilą trwał. Zastanawiał się jednak dlaczego Krukonka postanowiła przekazać mu tę kartkę. Miał to potraktować jako wyznanie czy może zażegnania na dobre ich związku, który skończył się o wiele bardziej burzliwie niż sam Lavi sobie życzył, ba, nie życzył sobie końca wcale?
    — Jak mam to zinterpretować, no jak? Powiedz mi, Hamlecie — zwrócił się bezmyślnie do sowy, który zadomowiła się już na dobre. Westchnął cichutko, ocierając łza zgromadzoną w kąciku oka. W głowie gorączkowo poszukiwał odpowiedzi.

    — Przez ciebie zostanę palpitacji serca, zobaczysz — mruknął tylko, choć domyślał się, że jego luba żartowała, ale mimo wszystko — nie chciał nigdy z jej ust usłyszeć takich słów, które w ustach dzwoniły mu jeszcze przez chwilę.
    Ucałował ją w usta, potem w czoło i oba policzki i znów w usta, obejmując mocno w tali, w obawie, aby nie upadła.


    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nim Lavi zdążył zareagować w jakikolwiek spokój, Hamlet wzbił się pod sam sufit i chłopak, nawet, gdy wyciągnął dłonie wysoko do góry, nie mógł go dosięgnąć. Puchacz tylko dziobnął go boleśnie w palec serdeczny i zatrzepotał złowrogo skrzydłem.
    — Pozwól mi chociaż coś odpisać — upominał go.

    — Przecież wiesz, że mam skłonności do przesady i pisania życiowych dramatów — mruknął pogodnie, ciesząc się, że potrafiła zadeklarować się słownie, ale w serce czul nie pokoi olbrzymi. Czasem miał wrażenie, że panna jego serca coś skrywa głęboko w sobie i ukrywa, ale wolał jednak pozostać przy pozytywnych myślach, wszak z nieporozumień rodzą się kłótnie.
    Jej dotyk wykradł z jego piersi westchnienie. Uwielbiał, gdy jej ciepłe, delikatnie rączki wodziły po jego ciele, jakby chcąc nauczyć się wszystkie na pamięć. Ucałował ją w słodkie usteczka.


    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  23. Wywrócił teatralnie oczyma.
    - No raczej nie to miałem na myśli, ale jak tam sobie chcesz.- stwierdził, prawie w ogóle jej nie słuchając. Usiadł na brzegu któregoś z łóżek i wyciągnął wygodnie przed siebie nogi, ustawiając na kolanach buteleczkę i otaczając ją dłonią ostrożnie, jakby to był jego najcenniejszy skarb. W istocie tak było – chyba jeszcze nigdy w życiu nie stworzył czegoś podobnego i nie sądził, żeby ktokolwiek inny tego dokonał.
    - Nie wiem, na kim to przetestujemy, bo Watołę, że się zgodzisz. – odrzekł po chwili z jakimś namaszczeniem głosie, powoli wypowiadając każde słowo – i to nie ma nic wspólnego z rzeczami, które wymyśliłaś.
    Zrobił krótką pauzę, żeby jeszcze bardziej podgrzać atmosferę i w końcu podniósł na nią swój wzrok: błyszczący, podekscytowany….
    - A co byś zrobiła, gdybym ci powiedział, że to jest zaklęcie imperius w płynie? Absolutnie niewykrywalny, nie zostawiające żadnych skutków ubocznych wywar dający całkowitą kontrolę nad kimś?

    OdpowiedzUsuń
  24. [ nie dawałaś, bo dopiero teraz właśnie zauważyłam, że coś zmieniłaś. ja nie mam pomysłów ;<]

    OdpowiedzUsuń
  25. [Miało być "wątpię" :D A nie "Watołę" cokolwiek to jest.]

    OdpowiedzUsuń
  26. [Możemy zrobić :3.]

    Jasne, on chciał tylko, żeby jego młodsza siostrzyczka była bezpieczna. Wishowi to nie przeszkadzało, on to rozumiał. Może i miał dopiero osiemnaście lat, może i był jeszcze gówniarzem, co to niewiele wiedział i się wypowiadać nie powinien, ale doświadczył już w swoim życiu tyle, by móc śmiało powiedzieć, że jest w stanie zrozumieć pobudki kierujące Cedricem. Sam oczywiście nie miał nigdy rodzeństwa, więc nie bardzo wiedział jak to jest, gdy ma się kogoś, z kim łączy nas nie tylko więź emocjonalna, ale również ta rodzinna.
    Jakoś nie żałował.
    Jego zainteresowanie Arietis, zanim dostał oficjalny zakaz od Cedrica, ograniczało się do tego, że domyślał się, iż ją lubi. Może i później doszedłby do jakichś głębszych wniosków, ale przecież na wszystko potrzeba czasu. Oni mieli tego czasu mało.
    Westchnął ciężko, dając tym niejaki upust swojej irytacji.
    Chyba powinien wywiesić sobie tabliczkę, że on tu tylko sprząta. Albo jest tylko obrońcą, więc ma gówno za przeproszeniem go gadania.
    Nie dość, że nie powiedział nawet słowa, które mogłoby posłużyć do sugerowania się, że posądza Krukonów o COKOLWIEK, to jeszcze teraz zwrócił na siebie całkowicie niepotrzebną uwagę. Fajnie, no.
    - Chyba zapomniałaś, ale ja jestem obrońcą, a nie kapitanem. To czy będziemy grać nie zależy ode mnie - powiedział najspokojniej jak tylko potrafił, starając się uniknąć pretensjonalnego tonu.
    Jednocześnie spojrzał kątem oka na kapitania swojej drużyny, który zrobił minę wskazującą na to, że zgadza się z Arietis, a więc zagrają razem.
    I ty, Brutusie, przeciwko mnie?

    OdpowiedzUsuń
  27. Lavi poszperał na chwilę we szufladzie, najwyraźniej czegoś szukając. Trochę to trwało, nawet skaleczył palec o niewielki nożyk. Zacisnął w końcu dłoń na długopisie, przypatrując się jeszcze przez chwilkę pisowni swojej ukochanej, swojemu i jej imieniu. Nabazgrał parę słów doktorskim pismem i naszkicował coś trochę drżącą dłonią.
    - Wpadnij jeszcze czasem na krakersa.
    Oddał kartkę sowie.

    - Jesteś. To najważniejsze.
    Uwielbiał ciepły dotyk jej ust na skórze. Miał wówczas czasem wrażenie, że pali się żywcem ogniem, a czasem, że łaskocze go delikatnie. Dostrzegł jak w jej oczach iskierka szczęścia wypala się odrobinkę, ustępując miejsce zmartwieniu i westchnął cichutko.
    - Więc nie myśli - mruknął, obejmując ją w pasie i przyciągając do siebie. Złożył na jej ustach pocałunek.
    Nie lubił, gdy była smutna. Uwielbiał szczęśliwą Ari i jej usteczka wykrzywione w pięknym uśmiechu, jej włosy poruszane wiatrem, wesołe ogniki w oku, rumieńce na delikatnych policzkach, smukłe palce i mały język - uwielbiał w niej wszystko: w jaki sposób mówiła, jak się śmiała, jak płakała, choć zaczął pojmować również, ze pomiędzy ich dwójką zaczął się tworzyć niebezpiecznych dystans, który z dnia na dzień martwił go coraz bardziej.


    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  28. Lavi przez te klika dni z rzędu malował, w ogóle nie wychodząc na świat i ludzi, słysząc tylko czasem krople deszczu uderzając rytmicznie o dach i zgiełk na ulicy. Szkicował . Każdego dnia starał się jak tylko mógł, przypomnieć dokładniej każdy szczegół jej twarzy, iskierkę szczęśliwości w oku, dokładną długość nosa, warg, uszów i włosa. Mimo, że zaczęła przybierać jakiś kształt, czuł niedosyt i chcąc go wypełnić mijały minuty, godziny, a nawet dni. Na myślenie o niej i rozpamiętywanie każdego dnia.
    Na kartce, która dostarczył mu Hamlet nabazgrał tylko przy każdym swoimi imieniu tyle samo razy jej imię, szkicując jeszcze przy tym szybko zarumienionego wilka, na którego grzbiecie stała kracząca wrona. Rysunek był lichy, właściwie tylko szkic, nieco krzywy, bo rysowany drżącą dłonią.

    Chciał, aby śliczna Ari była tylko jego, zawsze, wszędzie. Ta egoistyczna część jego natury domagała się, aby zawsze była przy jego boku, ale wiedział, że jest niczym sen, który może się w każdej chwili skończyć, dlatego każdego dnia obydwoje brali pełnymi garściami.
    - Jesteś moim największym grzechem, kochanie - mruknął. Była jego kusicielką. Nie mógł się oprzeć jej z pozoru niewinnym gestom i ruchom. Czuł jak przez jego ciało przechodzą delikatne dreszcze, a z ust wydobywała się kolejne westchnienie pełne szczęścia.
    Arietis Diggory - Waleys kojarzyła mu się ze szczęściem. Zawsze.


    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  29. Stark spał smacznie, bo całkowicie nie przespanej nocy, czasem przewracając się nerwowo to na prawy, to na lewy bok. Sen nie był przyjemny. Ba, miał wrażenie, że za chwilę przeobrazi się w strachliwy obrazek, który doprowadzi biednego Laviego do palpitacji serca i obudzenia się z krzykiem. Nagle wszystko zaszło mgłą, a on poczuł ostry, wciąż gromadzący się ból w roznegliżowanym ramieniu. Syknął cichutko i otworzył oczy, układając się do pozycji siedzącej z takim impetem, że o mało nie stracił dłonią Hamleta z łóżka.
    — Jejku, musisz mnie straszyć od samego ranka? — szepnął gorączkowo, gdy zobaczył sówkę, która, chyba ze złości, chciała wymierzyć sprawiedliwość i wbić swoje paznokcie prosto w policzek Starka.
    Zmierzwił włosy dłonią, ziewając potężnie.

    — Kocham cię, kochana — wymruczał jej do ucha, zdając sobie sprawę, że nigdy jej nie powiedział tego wprost, ukrywając to słowo w górnolotnych metaforach i niezbyt zgrabnych liścikach miłosnych.
    Lavi był człowiekiem, który rzadko mówił o swoich uczuciach wprost - zazwyczaj ubierał je w piękne słowa, mówił zawile lub półsłówkami, przytakiwał bądź mamrotał najczęściej coś pod nosem, obsypując ją pocałunkami - czy to w usta, czy w ładny, zgrabny nosek, czy w zamknięte powieki, policzki albo czółko.
    — Jeśli tyś jest okropna, to ja strasznie podły, że trzymam cię ku sobie — dodał, przytulając ją mocno i składając pocałunki. Był wszak pewny, że panna jego serca mogła wokół każdego mężczyzny zapleć tą słodką, lepką nić.


    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  30. Zdziwił się okropnie, gdy Hamlet poderwał się do góry i wykazywał tyle energii. Skrzeczał, trzepotał zawzięcie skrzydłami, patrzył na list to na Laviego, który właśnie rozwinął kartkę i przeczytał. Zaśmiał się cichutko na jej pytanie, i widząc tylko ołówek w zasięgu swojej dłoni, zabrał go szybciutko. I napisał, starannie jak tylko mógł:
    "Miałem przed oczyma obraz ciebie z naszego pierwszego spotkania. Stark."
    Zawinął papier w rulonik, przywołał sowę i oddał jej list.
    - Wracaj do niej bezpiecznie.

    Już chciał ją pocałować, już chciał dłonią zacząć wodzić po jej ciepłym ciałku, gdy usłyszał jak drzwi otwierają się z impetem i z charakterystycznym skrzypnięciem. Odruchowo przykrył swoją ukochaną pod sobą szyję, nadal ją obejmując. Na początku chciał rzucić prefektowi gniewne spojrzenie, dając mu do zrozumienia, że przeszkadza, ale nie zadziałało. Lavi nie był ani straszny, ani nie umiał takiego udawać. Natomiast chłopak skrzywił twarz w dziwnym grymasie.
    — Zdajcie sobie sprawę, że lekcje zaczęły się dobrych pięć godzin temu — wysyczał bez zęby, dając nacisk na słowo zajęcia (jakby edukacja była w całym doczesnym życiu najważniejsze) i Stark w duchu dopowiedział, że chłopak ów musiał być bardzo nieszczęśliwy w życiu, że tak karcąco patrzył na parę zakochanych.
    — Zdajemy — mruknął tylko, trochę zmieszany, że przerwał im taką intymną chwilę.


    Lavi.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  32. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lavi pogłaskał sowę po łebku, widząc, że była już zdyszana i zdecydowanie opadła z siły.
      — W kuchni jest szklanka czystej wody — polecił jej, zbierając liścik. Uśmiechnął się delikatnie, gdy tylko, z wypiekami na twarzy, przeczytał zawartość.
      "5.10.2019. Maszerowałaś z miotłą pod pachą. Lało jak z cebra, jak głupi siedziałem na błoniach i podziwiam krople. Poślizgnęłaś się, złapałem cię w pasie. Zakochałem się w twoich rumianych i mokrych od deszczu policzkach. Twój Lavi."

      Lavi nie miał najmniejszej ochoty zignorować niespodzianego gościa, och nie! Stark chciał po prostu dać mu wyraźnie do zrozumienia, że powinien się zatroszczyć o swoją panną. Bo ileż można zagadywać do obcych, skoro jego najdroższa czeka zniecierpliwiona za drzwiami?
      — Ty masz na mnie taki zbawienny wpływ, słońce moje — odpowiedział tylko, uśmiechając się delikatnie. Tym razem złożył na jej ustach pewniejszy pocałunek, w którego włożył zdecydowanie więcej siły i energii.
      Miał wrażenie, że gdy spędza wolne chwile z panną Diggory, czas zdecydowanie się nie spieszy i płynie zdecydowanie wolniej, nie miał nic przeciwko zestarzeć się razem z nią w tym pokoju na wspólnej wymianie pocałunków i czułości.


      Lavi.

      Usuń
  33. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  34. Jesteś Mikołajem dla Alex Williams. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  35. "Twój Lavi" dla Starka nie było tylko taki sobie podpisałem, ale aktem oddanie, że jego serduszko należało tylko i wyłącznie do panny Diggory. Czekał z niecierpliwością na list od niej, a gdy tylko zobaczył Hamleta na horyzoncie jego usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.
    Przeczytał ten list i westchnął cichutko. Nie przeszkadzało mu kochać Arietis nawet jeśli była z kimś. Zastanawiał się tylko, czy ona mogłaby to zrozumieć.
    - Wiesz, co Hamlet, mam wrażanie, że happy end nie jestem nam pisany - mruknął do puchacza, który rozłożył się na jego łóżku, zrezygnowany i nietrzeźwy. Podniósł się z ziemi, na której siedział i udał się do kuchni. - Co byś chciał do picia? - zagadnął do sowy.


    Lavi nie miał szczęścia w miłość i nigdy nie przyszło mu do głowy to, że jest zbyt naiwny, bawi się w romantyka, czyli na dobrą sprawę, kogoś już wymarłego, nie z tego świata. Ale gdy tylko ją zobaczył, poczuł jak serce bije mu mocniej w piersi. Nie mógł powstrzymać ani delikatnego uśmiechu, który ścisnął mu się na usta, ani tym bardziej pomachania niezgrabnie w jej stronę dłonią. Słyszał, że miała nowego chłopaka. Zawsze czuł ukłucie bólu w piersi, gdy kręcił się wokół niego ktoś nowy i przykro mu było trochę, że był niezauważalny, ale mimo wszystko czasem mówił sam do siebie pod nosem "Stark zejdz na ziemię i znać sobie kogoś odpowiedniego dla siebie". Usiadł nie daleko, aby mieć ją w zasięgu wzroku i, aby posłuchać jak mówi, jak się śmieje.

    Lavi.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga