niedziela, 18 listopada 2012

Sta­tek jest bez­pie­czniej­szy, gdy kot­wiczy w por­cie, nie po to jed­nak bu­duje się statki.

śmierć pachnie jagodami
skąpanymi w słońcu
chlorem
gorzką herbatą
glukozą z kroplówki
śmierć wzrok ma pusty
niemy
milczący tak bardzo
patrzę
uśmiech
zbyt krótki
i nie ma
nie przyszła

śmierć smakuje zwyczajnie
słodko
mdło
nie potrafię
śmierć wargi czarne jak krew ma
sączoną od niechcenia
półotwarte
rozwarte
w milczeniu
swoistym czekaniu dwustronnym
spojrzenie
zbyt ukradkowe
i nie ma
nie przyszła

śmierć wygląda
po prostu
oczyska ma wielkie
skórę szarą
zmarszczoną
i orzech w tęczówkach
rzęsy krwiste
w karminie
jak duszę, co nie ma
pustą czaszką
nagim żebrem
strasząc

nie przyszła





[tak, to ja, znamy się z co poniektórymi. pseudokarta do poprawki, jak chęć będzie i czas, czyli nigdy. piszę poematy, lubię zaczynać, kolejność mam swoją dziwną. buźka stąd, cytaty z tytułów gdzieś tam znalezione. witam i mam nadzieję, że Nocką nie straszę. :3

OSTATNIA AKTUALIZACJA - DRUGA STRONA + ZDJĘCIA - 02.12.2012]

73 komentarze:

  1. [Piękny wiersz! *.*]

    Loveleen

    OdpowiedzUsuń
  2. [Zakochałam się *,*]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ale mi miło fchuj *,* Aż porzygam tęczą <3 Mówże kim jesteś, o <3 A skoro nazwałaś ją Eklerką, to się na pewno znamy <3]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ boże jaka karta *.* pod wrażenieeeeeeeeem jestem!]

    OdpowiedzUsuń
  5. [OJAPIERDOLEKURWAMAĆ! UMARŁAM, PADŁAM, LEŻĘ, NIE WIERZĘ, UMIERAM Z RADOŚCI! <3 ZNAM CIĘ, WIEM KIM JESTEŚ I TAK SIĘ CIESZĘ, ŻE DOŁĄCZYŁAŚ! <3333]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Znam Cię :D}

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  7. [Cudna karta *,*]

    Zoya

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ejo, wydaje się znajome, ale nie wiem skąd. Albo tez po prostu się mylę. xD]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ZNAM! Pewnie, że znam, nawet zaczepiałam, ale wszystko diabli wzięli, bo blog upadł. Wątku pragnę <3 Ale zgadzam się, że jutro, bo dzisiaj to pusty łeb x.x]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Ty śliczną masz tę kartę, nie gadaj. W życiu takiej nie widziałam. A w ogóle to Cię znam, wiesz? <3]

    Loveleen

    OdpowiedzUsuń
  11. [Nie no, wydaje mi się, że cię skądś kojarzę. Zwłaszcza drugą część karty.]

    Wish

    OdpowiedzUsuń
  12. [ A no zgadłaś moja droga :d Twoją kartę wszędzie bym poznała :D]

    Roxy

    OdpowiedzUsuń
  13. [AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA, JA OD FRANUSIA Z MUNGA. :D Nyaaaaaa, chcę wątka. :)]

    OdpowiedzUsuń
  14. [ halo stop. to my się znamy? czemu ja nigdy nie poznaję ludzi? w każdym razie JA TEŻ TĘSKNIŁAM PEWNIE :D! no i właśnie nie pamiętam żadnych wakacyjnych relacji. halo pokaż swą tożsamość xD!]

    OdpowiedzUsuń
  15. [A to pamiętam, no jasne, jakbym Nebraski mogła nie pamiętać. Pisałaś takie komentarze, że mi zawsze klina zabijało i nie wiedziałam co odpisać. Jednak wybacz, bo się do moich dzieci (a miałam ich dużo) nie przyznaję obecnie :3.]

    Wish

    OdpowiedzUsuń
  16. [ NIE TO NIE JESTEŚ TY. zdjęcia mnie nie przerażają, karta też nie jest w Twoim stylu. JAK JA NIBY MIAŁAM CIĘ POZNAĆ? kłamiesz jak z nut i dlatego wątek i relacje wymyślasz TY :D!]

    OdpowiedzUsuń
  17. [KURWA NO JA SIĘ NIE PRZYZNAJĘ DO MOICH DZIECI!
    Musiałaś, no, musiałaś, ty babo okrutna bez serca?
    Dobra, wdech wydech, wdech wydech, będę żyć.
    Pierdolnijmy czymś fajnym w tym wątku, chcę mieć z tobą coś fajnego, o! <3]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Aż takim zimnym głazem to Lou nie jest, może raz ratować, żeby ten fakt potwierdzić. :D]

    OdpowiedzUsuń
  19. [ Mi to pasuje jak najbardziej, ale jak je połączyć to cholera wie. Hm... pomyślę jeszcze o tym przez noc, może coś do tego mojego pustego łba wpadnie. ]

    OdpowiedzUsuń
  20. [Z tym się zgadzam, Halina Poświatowska ma same dobre wiersze <3 jasne, a jak jeszcze wymyślisz, to będę wręcz wniebowzięta :)]

    Zoya

    OdpowiedzUsuń
  21. [Wierszyki są spoko, ja bardzo lubię wierszyki. <3 Zewsząd, kochana, zewsząd. Z H97, H50, jeszcze jakieś tam H-cośtam. Ale wątka to my nie miałyśmy nigdy, niestety.]

    Loveleen

    OdpowiedzUsuń
  22. [NO JA PO PROSTU CZUŁAM, ŻE TE SZCZAŁKI TO NIE MOŻE BYĆ PRZYPADEK! Hue hue, właśnie mi przypomniałaś, że tęsknię za moim Luczkiem, serio, jak mogłaś no?
    No to skoro tam było chłodno i się wczuć nie mogłaś, to tu musi być mniej chłodno. Również nie lubię popadania w wrogość, a z doświadczenia wiem, że wątki najlepiej się prowadzi jeśli postacie się mają ku sobie, bo jak jest ta rezerwa i dystans, to potem z reguły gówno z tego wychodzi. Więc jak chcesz coś miłego i przyjemnego, to oto oddaję ci mojego Wisha do dyspozycji (w ogóle to byłam święcie przekonana, że teraz to mnie nikt za cholerę nie rozpozna a tu przylazłaś taka ty i już :3), możesz z nim robić co chcesz, możesz go nawet przelecieć i zostawić w ciemnym kącie, przynajmniej będzie ciekawie <3.]

    OdpowiedzUsuń
  23. [A tak w ogóle to ja cię jeszcze nie pochwaliłam za kartę.
    Nebraska szczerze powiedziawszy to mi kiedyś nie podeszła tak do końca, nie wiem czemu, ale Nox...
    NOX JEST TAKA, ŻE MUJEJU, WISH JĄ CHCE DLA SIEBIE, TAK NA WIECZNĄ WŁASNOŚĆ, DAJCIE MU JĄ! <3
    Nie żebym się czegoś domagała albo co...]

    OdpowiedzUsuń
  24. [No ja wiem, szczałki są zajebiste <3.
    To zrobimy wyjątek, bo tym razem i mnie, i Wishowi się odechciało prostoty a zachciało skomplikowanej Nocki, o. Wish będzie prosty za dwoje, jemu to nie przeszkadza :3.
    Co do okoliczności i miejsca to mnie dobiłaś. No cokolwiek tu się nada, niech jej Wish do dormitorium wlezie albo ona jemu, kij, że są z różnych domów i że nie mają ku temu powodów. Niech sobie razem w kącie popłaczą jak dwa emo, jest jeszcze wieża astronomiczna... NO COKOLWIEK, SERIO.
    I mi nie gadaj, że ja z moim postaćkiem mogę kogokolwiek onieśmielać.]

    OdpowiedzUsuń
  25. [Tak, zauważyłam właśnie, że są jak ogień i woda, ale w tym wypadku to zdecydowanie działa na korzyść. <3 Do imienia się przyzwyczaisz, bo i ja muszę się znowu do innego przyzwyczaić. xD Zróbmy, zróbmy, zróbmy proszę coś takiego jak było między Zjawką a Paulo. <3 Ona zmienia jego, on zmienia ją. <3 To było takie kochane, a Nox jest tak cudowna, że aktualnie rozpływam się w zachwytach po raz trzeci i znowu nad Twoją postacią!]

    OdpowiedzUsuń
  26. [ Przeanalizowałam jeszcze raz bardzo dokładnie Twoją kartę i doszłam do wniosku, że Nocka i Roxy mają ze sobą naprawdę wiele wspólnego, więc może by tak zrobić z nich przyjaciółki, które się sobie zwierzają i w ogóle, hm? Co Ty na to? ]

    Roxy

    OdpowiedzUsuń
  27. [Wybacz, ale uczę się na klasówkę z chemii i z matmy, a to kompletnie odbiera wenę x.x]

    OdpowiedzUsuń
  28. [Eee yy no ja XD A ja cię znam? XD]
    Scorpius

    OdpowiedzUsuń
  29. [Okej, poćwiczę cierpliwość xD]

    OdpowiedzUsuń
  30. [Ach, tak myślałam <3 My się chyba natykamy na siebie na każdym Hogwarcie :3]
    Scorpius

    OdpowiedzUsuń
  31. [ ej ale ja nie mam archiwum ani nic, Twojego numeru też nie mam w ogóle NIC NIE MAM :D nie no nie zmieniaj bo znów będę się bała i wątek nie pójdzie za nic. no i czekam na to nasze rozegranie, a co do zaczęcia to łikend dopiero bo w tygodniu z moimi pomysłami na początki to ciężko :D]

    OdpowiedzUsuń
  32. [Aj tam zacna, jakąś musiałam wstawić :3 A ty czemu zrezygnowałaś z tych cudownych epopei?:D]

    OdpowiedzUsuń
  33. [ Mogę zacząć. Znaj moje dobre serce:) Czasami to ja aż za dobra jestem, no ale co tam. Tylko najpierw podopisuje i pozaczynam to co mam do zrobienia i wtedy Ci napiszę. :)]

    Roxy

    OdpowiedzUsuń
  34. [Ładny wierszyk, lubię takie. O, muzo natchniuzo <3]

    OdpowiedzUsuń
  35. [Szkoła ssie, ja już mam dosyć :C Czas się znajdzie zawsze, chociaż teraz lepiej go chyba na naukę do matury przeznaczyć niż na zabawy że tak powiem ._.]

    OdpowiedzUsuń
  36. [Ja to bym z chęcią napisała gimnazjalny jeszcze raz xD Kurde, myślałam, że w jednym wieku jesteśmy, niszczysz mój obraz gimbazjum ;_;]

    OdpowiedzUsuń
  37. [Jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę! Bo dziś w autobusie wsiadło takie toto, metr trzydzieści w kapeluszu, a wymalowane jak transwestyci ;_; E, ja pod uwagę biorę tylko zamianę XD]

    OdpowiedzUsuń
  38. [Oprócz tych obowiązkowych to rozszerzyłam polski i jeszcze geografię :3 Leń jestem XD
    U mnie to jest liceum i gimnazjum w jednym budynku, łażą takie pindy po naszym piętrze i myślą, że kogoś wyrwą, oesu XD Albo ostatnio jarać przychodzą do naszego kibla, żal dupę ściska ;_;]

    OdpowiedzUsuń
  39. [Bo po nocach to się słońce śpi, a nie wątki pisze :3. Chociaż to się nie do końca w sumie sprawdza, bo ja niby śpię, a potem na autobus o siódmej wstać nie mogę. Zastanawiające, nie?]

    Kto by pomyślał, że jedna osoba może nienawidzić aż tylu rzeczy? Wish w ogóle by pewnie tego nie zrozumiał, bo dla niego słowo "nienawidzić" praktycznie nie miało żadnego prawa bytu. Nie, po prostu nie. Nie chciał nienawidzić - w końcu nie po to sobie teraz na ty świecie był, żeby wyszukiwać kolejne rzeczy, osoby, zachowania czy sytuacje, które miałby obdarzyć tym jakże negatywnym uczuciem.
    Więc o ile słowo "nienawidzić" w jego słowniku nie istniało, o tyle zostało starannie zastąpione przez "akceptować". Mógłby znienawidzić matkę za to, że go zostawiła. Że go okłamała, zapomniała o nim, nie odzywała się przez tyle czasu. Mógłby, ale zamiast tego wolał zaakceptować ten stan rzeczy. Może to on w czymś zawinił? Może nieświadomie robił coś, co raniło ją do tego stopnia, że po prostu już dłużej nie mogła wytrzymać? Może musiała odejść? Teoretycznie można by pomyśleć, że jej już wybaczył. Puścił wszystko w niepamięć, był gotowy na pojednanie, gdyby tylko ona zechciała.
    Nie wybaczył. Nie zapomniał. Nie miał takiego zamiaru. Jedynym, na co w tej sytuacji, po ponad dziesięciu latach, potrafił się zdobyć była akceptacja. Przychodziła ona długo, niechętnie, ale jednak udało jej się znaleźć należyte miejsce.
    Czasami zdarzało mu się zatrzymać na chwilę w całym tym otaczającym go chaosie i zauważyć, że mu coś umyka. To coś miało bardzo szeroki zakres, bo umykało mu więcej niżby sobie życzył. Na zbyt wiele rzeczy nie zwracał uwagi. O zbyt wielu za szybko zapominał. Zbyt wiele zbywał zwykłym machnięciem ręki.
    Bo jakoś to będzie.
    Brzmiało to zupełnie tak, jakby miał głęboko gdzieś wszystko i wszystkich, chociaż wcale tak nie było. On po prostu nie miał w zwyczaju martwić się o innych, jeśli ktoś nie dawał mu ku temu wyraźnych pobudek. Nie miał w zwyczaju się troszczyć, nie miał w zwyczaju się przywiązywać do ludzi, nie miał w zwyczaju mówić, że on by czegoś albo kogoś chciał, tak dla siebie, tak na własność. Nie, bo nikt go nie nauczył.
    Cichy głos tuż przy uchu wybudził Wisha z dziwnego stanu półsnu, w który nieopatrznie zapadł, próbując przeczytać jeszcze jeden rozdział w podręczniku do transmutacji, który obecnie zsunął mu się z kolan i leżał na miękkim dywanie. Jakoś nie bardzo go to obchodziło.
    - Wydaje ci się - odparł, przecierając dłonią zmęczone oczy. - Co cię tutaj przywiało tej porze? Potwory spod łóżka?

    OdpowiedzUsuń
  40. [Jeśli chcesz możesz zacząć :)]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Chociaż w sumie mogę zacząć tylko ogarnę resztę wątków :) Mam dziś dobre serce, o <3]

      Usuń
  41. [Phie, ja jestem ćwokiem i nie palę XD Choleraa, ja w pt mam próby do poloneza też, potknę się i w ogóle :c
    A z wątkiem spokojnie, jak coś ci wpadnie to powiedz :3]

    OdpowiedzUsuń
  42. [Ja się pocieszam tym, że przynajmniej jestę geniuszę i nie nazwałam Izabeli Łęckiej dziwką XD Jakie beki mam z tych ludzi ahahaha. A taniec to tam, najwyżej będą mnie z podłogi zbierać.]

    OdpowiedzUsuń
  43. [Ja wychodzę z założenia, że oni tak samo mogą mieć bekę ze mnie :D A tam spam, nabijamy statystyki i dzięki nam H22 jest popularne! XD]

    OdpowiedzUsuń
  44. [Próżno u mnie fochów szukać, ja stworzenie zarówo rozumnie jak i stosunkowo cierpliwe jestem :3.]

    Patrząc na Nox nie można było się domyśleć, że ta jakże niewinnie wyglądająca istota w ogóle mogłaby nienawidzić kogokolwiek, a już zwłaszca samą siebie. W ogóle nie do pomyślenia było, by mogła żywić aż tak negatywne uczucia. Wish oczywiście był tego zupełnie nieświadomy. Nie dawała mu żadnych powodów do niepokoju, choć nie mógł nie zauważyć, że dziewczyna wygląda, jakby ewidentnie coś nie dawało jej spokoju. Uznał, że tylko mu się wydaje. Tak było łatwiej, dużo łatwiej niż gdyby postanowił jednak zapytać czy wszystko jest w porzadku. W sumie jemu by to w niczym nie zaszkodziło, ale Nox mogła sobie takich pytań nie życzyć.
    Ale wszystko da się zaakceptować - Wish był tego żywym przykładem. Skoro on potrafił zaakceptować fakt, iż własna matka po prostu go zostawiła, to Nox mogła zaakceptować siebie. Możliwe, że potrzebowała do tego pomocy, ludzie często jej potrzebowali. A Wish uważał, że nie jest na tym świecie tylko dla siebie, ale powinien też jakoś, choć w małym stopniu przydać się innym. Jego więc mogłaby zapytać, czy pomoże.
    Uśmiechnął się pod nosem, jednocześnie starając się odsunąć od siebie resztki snu, którym jeszcze przed chwilą był pochłonięty. Przesunął się lekko w bok, by zrobić dziewczynie miejsce, jednak okazało się to... Zbędne. Jak ona mogła być aż tak krucha?
    - Trochę - przyznał, a po chwil wyrwało mu się ciche westchnienie.
    Tak, zdecydowanie był zmęczony.
    - Jeśli to nie wina potworów, to czyja? - zapytał po chwili milczenia, które przerywało tylko ciche trzaskanie i syczenie dogasającego w kominku ognia.

    OdpowiedzUsuń
  45. [Geniusz! *_*]
    Leander uwielbiał czas wakacji. Ambleside było wówczas oblegane przez wczasowiczów, a on, wiadomo, mógł sobie przy tym nowe dziewczyny poznać, poflirtować, pokręcić, zabawić się - krótko mówiąc, był w swoim żywiole. Tak czy inaczej, ostatnie wakacje zabrały mu z życia trzy tygodnie, bowiem Leander zaczął mieć pewne problemy z sercem [no bo to w sumie takie romantyczne, że oboje mając problemy z sercem się poznali <3] i chcąc czy nie chcąc, musiał leżeć w szpitalu. Z początku wcale mu się to nie uśmiechało. Ba, wkurzał się jawnie i nie miał zamiaru przed nikim tego ukrywać. Był niczym tykająca bomba, bo aż go roznosiło na samą myśl, że był przygwożdżony do łóżka, kiedy powinien spędzać czas nad jeziorem, w otoczeniu pięknych dziewcząt i swoich kumpli.
    W szpitalu doszło do spotkania dość niekonwencjonalnego. Okazało się, że w tym samym czasie jedno z łóżek zajmowała uczennica Hogwartu - Nox Jones. Nigdy wcześniej nie mieli okazji się poznać, porozmawiać... Byli dla siebie ot szarymi, jednolitymi ludźmi na tle Hogwardzkich mas uczniowskich. Leander w życiu by nie przypuszczał, że ta cicha, zamknięta dziewczyna tak się przed nim otworzy. Było to dla niego wyróżnienie, którego oczywiście początkowo nie rozumiał. Z czasem jednak zdał sobie sprawę, że wdzięczność, którą czuł względem niej przez fakt, że dopuściła go do siebie, sprawiła, że i on pozwolił jej na zajrzenie do głębi jego spowitego w mroku serca.
    Przez te trzy tygodnie stała się jego wspaniałą codziennością, kimś bez kogo nie wyobrażał sobie dnia. Rozmawiali godzinami, o wszystkim i o niczym, potrafił ją rozbawić, z lubością oglądając wówczas jak uśmiech rozświetla jej twarz. Całe trzy tygodnie zajęło mu zrozumienie dlatego tak uwielbia na nią patrzeć. Dotarło do niego z całą mocą w dniu, w którym wychodził ze szpitala, zaraz po tym jak się z nią pożegnał, że jest dla niego tak piękna i jednocześnie nierealna, jak gdyby te trzy tygodnie były tylko jego snem, wyimaginowanym marzeniem.
    Przez resztę wakacji pragnął utrzymywać z nią kontakt. Wyobrażał sobie jak pierwszego września spotkają się w Hogwarcie i znów będą mogli spędzać ze sobą czas. Z bijącym sercem pisał do niej listy, wyczekując odpowiedzi. Odpowiedź nadeszła, jednak nie była taka, jakiej oczekiwał. Napisała mu, że nie chce by więcej się do niej zbliżał, by do niej pisał, by utrzymywali jakikolwiek kontakt... Nie udało mu się tego zmienić, nie dowiedział się dlaczego podjęła taką decyzję.
    Wtedy zrozumiał. Zrozumiał jak bardzo się od niej uzależnił. Tak jak ćpun potrzebuje codziennej dawki narkotyku, tak on potrzebował rozmów z nią, potrzebował jej obecności w tym ich małym świecie, który sobie razem stworzyli. Ale ona tego nie chciała.
    Nadszedł rok szkolny, którego Leander po raz pierwszy się bał. Zobaczył ją w Wielkiej Sali, taką piękną jak zawsze, czystą niczym łza, zamkniętą w sobie. Serce krzyczało do niego, że on ma klucz, wystarczy tylko, żeby go odnalazł i znów dzielił z nią ich wspólny świat. Ale ona tego nie chciała.
    Podejmował próby spotkania się z nią, chciał żeby porozmawiali, pragnął by mięli dla siebie chociaż chwilę na rozmowę, wiedział, że musi się dowiedzieć dlaczego podjęła taką a nie inną decyzję. Ale ona tego nie chciała.
    W końcu, po niezliczonych walkach z samym sobą zrozumiał, że jeśli ma dalej zamiar patrzeć na to, czego ona chce, to już nigdy nie odzyska tej maleńkiej kropli zaufania, którą mu ofiarowała, że już nigdy nie odzyska ich wspólnego świata.
    Znał na pamięć drogi, którymi Nox chodziła każdego dnia. Wiedział, że akurat w tym miejscu będzie przechodziła. I czekał. Czekał na nią z sercem tłukącym się w piersi, z pytaniami kotłującymi mu się pod czaszką, z bólem i tęsknotą za jej pięknem, za uśmiechem, który otulał jego serce ciepłem.
    Usłyszał jej kroki i wstał z podłogi, by w środku pogrążonego w półmroku korytarza stanąć z nią twarzą w twarz, po raz pierwszy od miesięcy.
    -Tęskniłem... - wyszeptał z wzrokiem przepełnionym boleścią, wyciągając rękę i otulając swoimi długimi palcami jej drobną, ciepłą dłoń, w obawie, że ucieknie mu przedwcześnie.

    OdpowiedzUsuń
  46. [No to nie wieeem, ja już wypompowana doszczętnie jestem :<]
    Sacker

    OdpowiedzUsuń
  47. [Dobra, to więcej niż stosunkowo :3. A szybko odpisuję tylko wtedy, gdy mam aktualnie laptopa pod ręką, co się w godzinach wczesno nocnych rzadko zdarza, bo ja lubię sobie pospać. No i jestem leniwa z natury też.]

    Wish nie miał w zwyczaju pytać. Nie miał też w zwyczaju się interesować. Nie odczuwał takiej potrzeby, choć wynikało to raczej z tego, że nie był do tego przyzwyczajony. Nigdy nie narzekał, nie wypowiedział nawet słowa skargi, które świadczyłoby, że ma za złe całemu światku, iż akurat z nim życie obeszło się trochę brutalniej niż z innymi. Siedział cicho, tłamsząc w sobie wszystko - nie stanowiło to dla niego problemu. Do wszystkiego przecież można się przyzwyczaić - do bólu i poczucia pustki też. Już dawno pogodził się z faktem, że mógłby nie wiadomo co robić, a i tak zawsze gdzieś pozostanie ta biała plama, puste miejsce, które powinna zająć matka.
    Byłby gotów wszystko jej wybaczyć, gdyby tylko chciała. Tak bardzo pragnął mieć ją obok, tylko dla siebie. I pomyśleć, że tak słabo ją znał, że z dnia na dzień coraz słabiej pamiętał jej uśmiech, jej twarz, jej zapach.
    Nie był na pewno odosobnionym tego typu przypadkiem - jeśliby poszukać, to z pewnością znalazłoby się wielu ludzi, którzy również nosili w sobie ziejącą przerażającym chłodem pustkę. Tyle, że inni z reguły starali się ją czymś zapewnić. Najczęściej znajdowali sobie kogoś, kto byłby obok. Wish chwilowo nie uważał się za zdolnego do szukania pocieszenia u kogoś innego. Wiedział, że wszędzie doszukiwałby się jakiegokolwiek podobieństwa do matki. Wolał więc nie próbować, przyjmował rzeczywistość dokładnie taką, jaką była.
    Nox czuła się samotna - on nie miał takiego wrażenia. Wręcz przeciwnie, sama obecność otaczających go ludzi wystarczała mu za pełnowartościowe towarzystwo. Nie musiał rozmawiać, nie musiał być blisko. Nauczył się ograniczać własne pragnienia, jakkolwiek by to nie brzmiało.
    Akceptował samego siebie. Podobało mu się to, że nie przyciąga do siebie zbyt wielu ludzi, że nie obraca się w hałaśliwym i idiotycznym towarzystwie, ale może nacieszyć się najświętszym spokojem. Podobało mu się też to, że zawsze była taka Nox, o której może nic nie wiedział, ale jej główną zaletą był fakt, że po prostu była. Żyła, istniała. Tyle, to wszystko.
    Tak, zapytać. Tak po prostu, bez żadnych efektów specjalnych. Wish lubił proste przekazy, górnolotne farmazony zupełnie go nie interesowały. Wyznawał zasadę, że ukrywanie prawdy jest głównym powodem nieporozumień. Nie lubił nieporozumień. Wszystko powinno być tak jasne i klarowne jak tylko się da, więc do tego dążył.
    Nie był też jednak zacofanym i ciemnym bucem, który niczego nie potrafił wnioskować ani się domyślać. Wiedział, że Nox nie przyszła tutaj o tak, po prostu, bo nie mogła spać. Jej słowa świetnie świadczyły o tym, że coś zdecydowanie jest nie w porządku. Z doświadczenia wiedział, że zapewne właśnie w tej chwili dziewczyna wmawia sobie, że wcale nie chce o tym wszystkim mówić, a tak naprawdę nie marzy o niczym innym niż o tym, by to z siebie wreszcie wyrzucić.
    Powoli, spokojnie, mamy czas.
    Nie mogę nie wspomnieć, że prośba o pomoc, choćby nie wiadomo jak dziwnie skonstruowana czy ujęta, nie jest niczym złym. Każdy powinien potrafić prosić o pomoc. Ostatecznie jej żądać czy nieśmiało sugerować swoją potrzebę.
    Co tak właściwie los Nox Wisha obchodził? W sumie to niewiele, bo tak się już w jego osobowości utarło, że go inni niewiele obchodzą. Ale przyzwyczajenia zawsze można zmienić, więc dokładnie w tej chwili zaczął go obchodzić.
    Jak już wspomniałam - tępym bucem nie był, potrafił się domyśleć, kiedy coś jest nie tak jak być powinno.
    - Coś się dzieje - stwierdził odkrywczo, mając pełną świadomość faktu, że Ameryki to w tej chwili nie odkrył.
    Jego dłoń machinalnie powędrowała w stronę włosów dziewczyny, by ostrożnie odsunąć opadającą na jej oczy grzywkę.
    - Śmiem twierdzić, że chcę wiedzieć co. Ba, nawet mnie to obchodzi.

    OdpowiedzUsuń
  48. [Szkoda gadać, będę sadziła drzewka przy autostradach :<]

    OdpowiedzUsuń
  49. A jak to jest zepsuć komuś życie? Dać nadzieję, poczucie bezpieczeństwa, a potem je odebrać? Nie wiem. I Henderson, który jest wytworem mojej chorej głowy również takiej wiedzy nie posiada. Co z tego, że jeszcze do nie dawna był opoką dla jednej, uroczej Kukonki, której włosy czarne jak heban otoczyły się wokół jego serca i zaciskały się coraz mocniej z każdym oddechem? Teraz już tego nie pamięta. Nie pamięta dotyku, ust i słów. Wymazał ją z pamięci. Wypchnął z głowy, by sumienie było czyste. By przypadkiem nie dręczyły go wewnętrzny głosik, który wskazuje co dobre, a co złe. Jej dłonie, które kiedyś sunęły po jego twarzy, powodując drżenie serca, teraz stały się obce. Nie widział jak składają się do modlitwy. Modliły się o pomoc. Nie widział ich jak wystają z bagna, w które ją wepchnął i zanurzając się w nim coraz bardziej, czekając aż znajdzie się ktoś kto pomoże. Kto złapie. Kto wyciągnie.
    I z pewnością nie będziesz nim Ty Aaronie Hendersonie
    Ty nie masz serca, nie masz ludzkich odruchów. Pozbyłeś się ich, gdy osoba, którą kochałeś zostawiła cię dla innej. I co z tego, że potraktowałeś teraz zupełnie tak samo, ją, niewinną niewiastę, jak ciebie kiedyś potraktowano? Przecież ty nie dopuszczasz do siebie świadomości, że zniszczyłeś człowieka, że zniszczyłeś życie, że zdeptałeś, że odebrałeś oddech i spokój ducha. Tamta wydawała się lepsza, ładniejsza, bardziej pociągająca. Niczym cholerny wąż, owinęła się wokół twojego ciała, przylgnęła do niego jak tatuaż, a ty nie robiłeś nic by ją powstrzymać. Grałeś w jej cholerną grę, odpowiadałeś na jednoznaczne gesty, aż w końcu wpadłeś w jej sidła, zapominając o tej, która dała ci siebie.
    A najgorsze jest to, że potem udawałeś, że nic się nie stało. Przyznałeś się, a głos nawet ci nie zadrżał. Powiedziałeś ciche przepraszam i powiedziałeś, że to nie ma sensu. Tak po prostu przekreśliłeś cały wspólnie spędzony czas. Zapomniałeś o wszystkich chwilach, o historii, którą razem napisaliście. Słuchałeś wyzwisk, potakując swoją głową, która myślami była już daleko. Powtarzając sobie, że jesteś wolnym duchem i wreszcie znów będziesz mógł robić co chcesz, otworzyłeś książkę swojego życia na nowym rozdziale, nie oglądając się wstecz
    - Nox? – twój szept rozdziera pomieszczenie wyłożone kafelkami. Odgłosy wydostawania się jedzenia drogą przez usta, zdają się kontrastować z cichym tonem twojego głosy, który w odróżnieniu do nich brzmi błogo i spokojnie. Jeden krok, drugi, trzeci. Teraz już jesteś pewien, że spotkałeś swoje przekleństwo. Teraz będziesz musiał stawić czoło strachu. Wiesz co z nią zrobiłeś. Kątem oka widziałeś to cały czas. Odejdziesz? Zostaniesz? - Cholera co ci się stało – nie wiesz? Ty się jej przytrafiłeś.
    Drżące łapki moczą ręcznik, by już po chwili odgarnąć włosy i ułożyć go na karku. Przemierzają one po chwili po jej plecach by dać jej odrobinę wsparcia…Tego, czego zawsze jej szczędziłeś.
    - Napij się – podajesz szklankę wyczarowanej przez siebie wody. Wody, która jest trucizną, tylko dlatego, że wyszła z twoich rąk
    - Co się z tobą dzieje? – po co pytasz skoro wiesz? Po co pytasz skoro nie chcesz znać odpowiedzi? Chcesz zagłuszyć swoje sumienie? Brawo, dając jej nadzieję, po raz kolejny poprawiasz swoją sytuację.

    OdpowiedzUsuń
  50. [Ale jestem i to niesamowitym wręcz :D. Przed spaniem nad książkami ratuje mnie codziennie tylko kawa, choć odnoszę wrażenie, że tak naprawdę gówno mi ona daje :3.
    Brak komórki, brak laptopa - to z czego piszesz?]

    Trzeba zauważyć, że każdy problem da się jakoś rozwiązać. Owszem, przy tym konkretnym odpowiedź nasuwa się praktycznie od zaraz i wydaje się bardzo oczywista - masz problem że żyjesz to umrzyj. Wish jednak uparcie sądził, że jeśli ktoś ma problem ze sobą, a co za tym idzie - ze swoim życiem, to raczej najlepszym rozwiązaniem wydaje się pogodzenie się ze sobą i samoakceptacja.
    Tak przynajmniej sądził.
    Jak? Normalnie. Owszem, Wish potrafił dusić w sobie emocje, choć nie mógł powiedzieć, że wychodziło mu to na dobre. Czasem miał dość. Czasem miał ochotę nawrzucać sobie, że jest idiotą, że niczego dobrze nie potrafi zrobić, że w ogóle to powinien zostać emo i pociąć się w ciemnym kącie, gdzie nikt by go nie znalazł. Czasami. Potem przychodziły chwile, w których było lepiej - wtedy świat stawał się jakby piękniejszy. Potem znowu było gorzej, potem lepiej, takie błędne koło. Nie przeszkadzało mu to jakoś.
    Zaakceptował. Radził sobie. Trzeba sobie radzić.
    Szczerze to nie wiedział czy aby na pewno tego chciał. Nie był głupi, widział, że Nox ewidentnie coś dręczy i nie jest to jakaś błahostka. Domyślał się jednak, że nie przyszła do niego tej nocy bez powodu. Najwyraźniej uznała, że się nada. Do czego? Ano do wysłuchania najpewniej. Nie był pewien czy chce. Wiedział, że powinien. Ludzie już tak mają, że wiele rzeczy powinni, ale nie muszą. On swoją powinność dość mocno odczuwał i to nie tylko w tej chwili.
    Dziś, tutaj, we własnym łóżku.
    Umieram.
    Słowa dziewczyny nie dotarły do niego od razu. Wydawało mu się, że się przesłyszał. Spojrzał więc w jej stronę dość rozkojarzonym wzrokiem, jakby nie do końca wiedząc, co się właściwie wokół niego dzieje.
    No i zobaczył w jej oczach, że się nie przesłyszał.
    - Przecież nie umrzesz. Nie teraz. Nie w najbliższej przyszłości.
    Jego głos był bardzo rzeczowy i stanowczy, pokazywał dosadnie, że Wish jest całkowicie pewien swoich słów i nie będzie w tej chwili tolerował podważania ich.
    Nie i już.
    Nie umrzesz.

    OdpowiedzUsuń
  51. Dni mijały zdecydowanie zbyt szybko. Człowiek nie mógł się ani na chwilę zatrzymać wciągnięty w codzienny pęd. Tak ciężko było znaleźć chwilę, by móc zastanowić się nad sobą, nad światem. Dlatego też warto było wykorzystywać na to każdą wolną minutę. Porzucić na moment stosy ksiąg i czekających na napisanie esejów, porzucić wygrzany fotel przed kominkiem i udać się na małą przechadzkę w towarzystwie swoich chaotycznych myśli, z nadzieją, że uda nam się je choć trochę uporządkować.
    Louis właśnie tak zrobił. Głowa zaczynała boleć go od tych wszystkich odmian roślin i eliksirów, do których owe zielska przydać się mogą. Dwie godziny nad książkami i niewielkie efekty tejże nauki wprawiły Puchona w wisielczy nastrój. Z pochmurną miną opuścił Pokój Wspólny, w przejściu jeszcze wywarkując coś do rozchichotanej gówniary z trzeciej klasy.
    A potem już tylko zagłębił się w ciszę szkolnych korytarzy. Zamek popołudniami wydawał się być wyludniony. Uczniowie zwykle siedzieli w swoich salonach, tam toczyło się głównie życie towarzyskie. Nie było lepszej pory na spacery plątaniną przejść i przesmyków.
    Sandler odetchnął głęboko i przeczesał dłonią jasne włosy. Dreptał tak przed siebie już kilkanaście minut, pozwalając swoim myślom odpływać gdzieś hen daleko. Wolał nie koncentrować się na czymkolwiek, tylko swobodnie płynąć przez ten nieporządek panujący w jego głowie.
    Z tego dziwnego transu wyrwał go jakiś paniczny ruch nieopodal. Chłopak momentalnie otrzeźwiał i rozejrzał się czujnie. Skulona dziewczęca postać. Nadaremne próby pochwycenia powietrza do płuc.
    Serce zabiło Louisowi szybciej, a krew zaszumiała w głowie. Postąpił w tym momencie mechanicznie, z precyzją godną jakiegoś mugolskiego super zaawansowanego robota. Dwoma susami doskoczył do krztuszącej się osóbki. Znał ją. Tak, tak, na pewno ją kojarzył.
    - Słyszysz mnie? Postaraj się uspokoić – powiedział wyraźnie i głośno. Nie był pewien, czy postępuje słusznie, ale kierowały nim instynkty. Sięgnął po różdżkę. Nie nadaremnie uczył się tych wszystkich cholernych zaklęć medycznych, jak widać. Delikatnie przytrzymał Nox, by nie osunęła się całkowicie na ziemię.
    - Anapneo – powiedział, kreśląc różdżką kółko na plecach dziewczyny w okolicach klatki piersiowej.

    [Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie mogłam się kurczę zebrać. :/]

    OdpowiedzUsuń
  52. [Zła mamusia ;3. Ale mrożona kawa, zaiste, jest świetna.]

    Wish nie oczekiwał wyjaśnień. Wiedział, że czasem zdarzają się takie sprawy, z których tłumaczenie się nie jest niczym przyjemnym. Uważał więc, że uzasadnienia nie są mu do niczego potrzebne. Oczywiście bez nich nie byłby zorientowany w sytuacji, nie miałby pojęcia czemu Nox uważa tak a nie inaczej, czemu sądzi, że jej czas się już kończy.
    Nie mógłby stwierdzić, że zaskoczyły go te słowa. Czuł, że coś jest nie tak, więc w sumie to można nawet uznać, iż był na nie niejako przygotowany. Spodziewał się.
    - Masz rację. - Skinął lekko głową. - Nie widziałem. Ale to nie oznacza, że nie mogę przedstawić ci mojej opinii - powiedział przycisznonym głosem, nie spuszczając wzroku z oczu dziewczyny.
    Jego wargi również wygięły się w lekkim uśmiechu. Dobrze, że to z siebie wyrzuciła. Cieszył się - nawet jeśli tego nie pokazywał - że w ogóle była w stanie się na to zdobyć. Wiedział. że nie przyszło jej to łatwo. Zawsze tak było, a on coś o tym, jakby nie patrzeć, wiedział.
    W jednej chwil wszystko uległo zmianie, zupełnie niespodziewanie. Nie wiedział czemu, nawet się nie domyślał. Powiedział coś nie tak? Zrobił coś źle? Niewykluczone. Z reguły miał tak, że podobne sytuacje przerażały go, uciekał od nich za wszelką cenę. Teraz wszystko, każdy gest, każde słowo przychodziło jakby samo, kompletnie machinalnie i automatycznie.
    - Przestań - powiedział stanowczym, a jednocześnie łagodnym głosem.
    Jego dłoń zupełnie nieświadomie powędrowała w stronę skrytej dłoni dziewczyny, chwytając ją delikatnie.
    - Powinnaś i dobrze, że to zrobiłaś. I nie waż się zaprzeczać, bo ci na to nie pozwolę.

    OdpowiedzUsuń
  53. [A dziękuję x3 Twa postaćka również jest niczego sobie, ciekawy styl karty ;)]

    OdpowiedzUsuń
  54. [<3]
    Nie rozumiał zupełnie niczego. Nie miał pojęcia o tym co siedzi jej w głowie. Nie zdawał sobie sprawy z rzeczywistości. Nox zmieniła do niego podejście całkowicie i uważał, że nieodwracalnie. Więc skoro tak uważałeś, Leander, to dlaczego jednak ją zatrzymałeś, dlaczego czekałeś na nią w tym korytarzu? Dlaczego? Umiesz na to odpowiedzieć? Potrafisz?
    Bo miałem w sercu maleńką iskierkę nadziei, że zmieni zdanie... Bo chciałem się przekonać czy naprawdę nie chce mnie znać, czy może działała tylko pod wpływem chwili i nie wiedziała jak ma to odkręcić... Bo chciałem usłyszeć te wszystkie słowa z jej ust, nadal nie wierząc w słowa napisane jej ręką na skrawku pergaminu...
    Odpowiedziała mu tak zdecydowanym i zimnym głosem, że maleńka iskierka nadziei w jego sercu została zdeptana, ugaszona, nie pozostawiając po sobie nic poza bólem... Silnym, obezwładniającym bólem. Goryczą. Zawodem.
    Patrzył na nią przez cały czas, zaciskając palce na jej dłoni, jak gdyby to mogło ją przy nim zatrzymać, sprawić, że nie odejdzie chociaż jeszcze przez chwilę, zanim on nie zdoła jej czegokolwiek powiedzieć, wyjaśnić, zadać nurtujące go pytania i wydobyć od niej szczerych odpowiedzi. Łudził się, że jeśli mu cokolwiek wyjaśni, to ból zmniejszy się... chociaż odrobinkę... niech nadejdzie jakakolwiek ulga...
    -Dlaczego taka jesteś? Dlaczego to robisz, Nox? Co się zmieniło między nami? Kiedy się rozstawaliśmy wszystko było dobrze. Przez całe trzy tygodnie było dobrze. Ja nie potrafię o tym zapomnieć, czy ty to rozumiesz? Ciągle o tobie myślę, ciągle analizuję tamten pobyt w szpitalu na różne sposoby, na próżno poszukując jakiegokolwiek detalu, który mógł sprawić, że podjęłaś taką a nie inną decyzję! Niczego mi nie wytłumaczyłaś. Napisałaś po prostu w swoim liście, że mam ci dać spokój i liczyłaś, że się z tym zgodzę? Liczyłaś, że tak zwyczajnie sobie odpuszczę? Może dla ciebie te trzy tygodnie nic nie znaczyły... Widocznie mięliśmy zgoła inne pojęcie o tamtych wydarzeniach... Osobiście uważam jednak, że zasługuję na jakiekolwiek wyjaśnienia... Jeśli chciałaś zabawić się moim kosztem, to cholernie ci się udało... - powiedział z goryczą, ani na moment nie spuszczając z niej swojego czujnego, pełnego niezrozumienia, bólu i zawodu wzroku o kolorze płynnej czekolady.
    Była tak piękna, tak niewinna... Wzbudzała w nim tyle nieznanych mu uczuć, silnych i cholernie wyraźnych... Jeszcze nie do końca wiedział jak je nazwać, ale pewnym było, że będzie przez nie cierpiał... Już cierpiał.
    Nie potrafił sobie jednak odmówić tego, by chociaż przez chwilę potrzymać jej ciepłą, drobną dłoń. Nie chciał jej puszczać. Wiedział już, że ją utracił. Wiedział, że ona go nie chciała. Egoistycznie jednak pragnął jej bliskości.
    A co było w tym wszystkim najgorsze? Że chociaż w dalszym ciągu otaczał go wianuszek wielbicielek to on nie potrafił przy żadnej z nich zapomnieć o Nox... Nie umiał, nie wiedział jak to zrobić... Nie chciał o niej zapominać.

    OdpowiedzUsuń
  55. [Tego zdjęcia się nie da nie kochać, bo River ze swoją mordką wymiata :3.]

    OdpowiedzUsuń
  56. [No jasne, że chęć na wącisz jest x3 Chętnie posłucham/przeczytam Twój pomysł :)]

    OdpowiedzUsuń
  57. [Powinnam się teraz pouczyć na historię, ale w sumie od czego są nieprzygotowania, więc... Biorę dupę w troki i odpisuję, doceń mnie.
    Zaiste, River w ogóle wymiata, kij z tym, że prawie dwadzieścia lat już nie żyje :D.]

    Wish nie uważał, by cokolwiek mu się od życia należało. Owszem, jego ogólną i praktycznie największą aspiracją było robienie po swojemu, jednak nie czuł, że powinien czegokolwiek od kogokolwiek wymagać. Jasne, możemy ograniczyć się do tego, że mógłby żądać od innych zachowywania się w taki sposób, jaki jemu odpowiadał, ale przecież to nie miałoby żadnego sensu. Jeśli miałby już czegoś chcieć, to najpewniej chciałby, żeby matka nigdy nie odeszła. Ale przecież nie można mieć wszystkiego, więc nauczył się, że życie trzeba przyjmować takim, jakie jest, a nie wymagać od niego nie wiadomo czego.
    Rzeczywiście - gest bardzo niepozorny, kompletnie nieświadomy, jakby automatyczny. Wish ogółem nie należał do tych osób, które lubią wysłuchiwać czyichś problemów. Z reguły to nie interesowało go w ogóle, co tam się komu działo. Wychodził z założenia, że każdy powinien pilnować swoich i tylko swoich interesów, nie ingerując w czyjeś. I teoretycznie w tej sytuacji powinien zbyć Nox paroma słowami świadczącymi o tym, że nie chce słuchać, iż ona ma jakiś problem, że się czegoś boi.
    Nie czuł takiej powinności, a jednak. Nie potrafił sobie tego wytłumaczyć, nawet w sumie nie miał na to ochoty. Przydałeś się do czegoś chłopie, choć raz w życiu, więc zostaw temat w spokoju. Trochę empatii jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a tobie to się nawet przyda.
    Miło było zobaczyć jej uśmiech w tej sytuacji - zwłaszcza zważywszy na słowa, które jeszcze przed chwilą wypowiadała. Miło było, bo przynajmniej Wish mógł się domyśleć, że jednak nie jest takim bezuczuciowym bucem, jak mu się do tej pory wydawało lub na jakiego się zawzięcie kreował. Wiedział, że nie powinien się na nikogo kreować, ale to się jakoś samo działo. Wewnątrz niego tak po prostu siedział wciąż ten sam dzieciak, któremu kiedyś zabrakło kogoś bliskiego.
    Smutne, nie?
    Lekki uśmiech zagościł więc na jego twarzy, gdy Nox powtórzył jego słowa.
    Nie, nie pozwolę. Mowy nawet nie ma.
    Próżno by się u Wisha doszukiwać nieszczerości. Takie słowo nawet nie miało racji bytu w jego słowniku, choć z reguły uważał, że niczego nie należy odrzucać. Mówił co myślał, niczego nigdy nie ukrywał. No, chyba, że chodziło o sytuację, w której należałoby wybrać mniejsze zło. Od każdej reguły istnieją w końcu wyjątki.
    - Boisz się, prawda? - zapytał, choć nawet nie oczekiwał odpowiedzi. W końcu już wcześniej o tym wspomniała. - Wiesz, ja też się wielu rzeczy boję - przyznał.
    Nie uznawał strachu za oznakę słabości, więc mógł sobie na to pozwolić.
    Bał się, że matka kiedyś zniknie z jego życia. I zniknęła. Strach nie miał tu nic do gadania, nie odegrał żadnej roli. To była naturalna kolej rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  58. Na Merlina, jak on uwielbiał kiedy Nox używała tego zdrobnienia jego imienia, które było zarezerwowane tylko dla niej. Gdyby ktokolwiek inny odważył się tak na niego powiedzieć to cóż, najpewniej wściekłby się nie na żarty. Cóż, Nox Jones można było wszystko... Tak jak nikomu innemu.
    Patrzył na nią tak dokładnie, jak tylko potrafił, zapisując w pamięci kształt, kolor i zarys jej oczu, ust, nosa... Uczył się jej pięknej twarzy na pamięć, chcąc ją przywołać w myślach dzisiejszego wieczora, który spędzi na kolejnym beznadziejnym rozpamiętywaniu ich wspólnych trzech tygodni, poszukując czegoś, co zrobił źle, zatracając się we wspomnieniach i marzeniach, które nigdy się nie ziszczą.
    Czuł jak jej drobne palce zaciskają się na jego dłoni, słuchał uważnie tego co mówi, nie spuszczając z niej wzroku nawet na chwilę, nie chcąc sobie tego odmawiać, póki jeszcze mógł na nią patrzeć...
    Zamknął jednak oczy z rozmarzeniem bardzo silnie zmieszanym z bólem i goryczą ciężkiego zawodu, jakiego doświadczył po raz pierwszy w życiu, tak silnie jak tylko mógł sobie wyobrazić. Przełknął ślinę, co mogła zauważyć po ruchu jego krtani, a serce znacznie mu przyspieszyło, chociaż nie chciał żeby tak było. Dla jego własnego dobra.
    Wziął się jednak w garść, przywołując rozsądek na swoje miejsce. Tym razem spojrzał na nią stalowo zimnym wzrokiem, twardym jak skała, jak gdyby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pozbył się wszelkich uczuć w mgnieniu oka, co oczywiście nie było prawdą, ale tylko najprawdziwszym kłamstwem i fikcją utkaną z polecenia jego własnego, zranionego po raz pierwszy ego.
    -Nic więcej nie musisz mówić. Nie musisz mnie przepraszać. Działasz tak jak podpowiada ci intuicja. W porządku. Pewnie masz rację. Nie jestem odpowiednią osobą u twojego boku i w twoim życiu. Zdaję sobie z tego sprawę. Ty zasługujesz na więcej, dużo więcej - powiedział, po czym bez żadnego zawahania wyciągnął rękę z uścisku jej drobnych palców i wykonał dwa kroki w tył, patrząc na nią tym samym, stalowym wzrokiem.
    Jego usta przez chwilę wykrzywiły się w bladym uśmiechu, po czym odwrócił się i ruszył przed siebie, nie chcąc już na nią patrzeć, nie mogąc już na nią patrzeć. Zachował się tak, jak powinien. Za bardzo mu na niej zależało, by zmuszał ją do czegoś, by narażał ją na niebezpieczeństwo związane z bliskimi kontaktami z jego osobą.
    Jakiś impuls jednak powiadomił go, że to jeszcze nie wszystko co miał i chciał jej powiedzieć. Dlatego będąc już od niej sporą odległość, odwrócił się i obdarzył ją tym razem wzrokiem pełnym bolesnego pogodzenia się z rzeczywistością. Na jego ustach widniał blady uśmiech, który jednak nijak nie trafiał do oczu.
    -Nie, nigdy nie byłaś jedną z wielu. Dla ciebie byłem gotowy porzucić swój dotychczasowy styl życia, zerwać kontakty ze wszystkim dziewczynami, jeśli tego byś właśnie chciała. To już nie aktualne. Trzy tygodnie minęły. Skończyliśmy to razem, tak jak chciałaś. Pa, Nocko - powiedział, po czym odwrócił się i ruszył szybkim krokiem przed siebie, już nie mając zamiaru się odwracać i na nią patrzeć.
    Pierwszy raz czuł się właśnie tak... Pierwszy raz był w stanie całkowicie się zmienić dla jakiejkolwiek dziewczyny. Oczarowałaś go, Nocko. Najwyraźniej skradłaś mu serce, które zbyt szybko odłożyłaś na miejsce, raniąc przy tym boleśnie. Jednak Leander ci wybaczył. Jesteś jedyną istotą, której kiedykolwiek cokolwiek wybaczył. Jesteś jedyną istotą, która tyle dla niego znaczyła. Jesteś jedyna, niepowtarzalna, najlepsza... tak bardzo przez niego kochana.

    OdpowiedzUsuń
  59. [Pierwsza i druga opcja mi odpowiada, ale jestem skłonna bardziej ku tej drugiej xD Spoko, nie pali się, więc na spokojnie możesz zacząć, za co dziękuję serdecznie i odwdzięczę się w najbliższej przyszłości x3]

    Snow Draganesti

    OdpowiedzUsuń
  60. [Odpisałabym wczoraj, ale wbiłam się w kieckę i poszłam na bal, a potem mi się już nie chciało laptopa nawet dotykać xD.
    Ale zdjęcia to masz takie, że mujeju :3.]

    Takie dość głupie pytanie teraz zarzucę: a czy w każdym z nas nie ma czegoś z rozkapryszonego dzieciaka? Czy w Wishu nie było czegoś takiego? Owszem - było. Rozpuszczone dzieciątka mają to do siebie, że żądają. Nie proszą, bo uważają, że im się po prostu należy. Wish wciąż gdzieś w głębi wierzył, że mu się należało. Że matka powinna bez łaski czy mrugnięcia okiem być tylko dla niego. Był dokładnie tak samo zaborczy jak rozkapryszony pięciolatek. A nawet może jeszcze bardziej.
    Jeśli miał mieć coś lub kogoś, to tylko dla siebie. Nie lubił się dzielić, a już zwłaszcza się tym, do czego się przyzwyczaił lub przywiązał.
    Wydaje mi się, że mogę śmiało stwierdzić, iż Wish podświadomie chciał tego samego i się tego domagał - nawet jeśli nie reprezentował tego swoim zachowaniem. Po co się tym chwalić.
    Wish nie był wyjątkiem od niczego. Był tak samo słaby, tak samo bojaźliwy i tak samo głupi jak reszta ludzkości, tyle, że nauczył się to ukrywać. Bał się. Wszyscy się czegoś przecież boją, tyle, że większość ludzi skupia się na bardziej powszechnych sprawach - no na takiej śmierci na przykład. Śmierć nie stanowiła dla Wisha problemy, przecież i tak kiedyś wszyscy umrą, nie? Nikt nie jest wyjątkowy, taka jest naturalna kolej rzeczy.
    On bał się, że zostanie sam. Całkiem sam w wielkim świecie, całkiem sam w tłumie ludzi. W sumie to nie był pod tym względem aż tak oryginalny, wielu ludzi się tego boi. Trzeba jednak zauważyć, że już raz poczuł, jak to jest. Kiedy ktoś obiecuje, że będzie twój, że nie zostawi, że zawsze będzie obok, a potem odchodzi praktycznie bez żadnego ostrzeżenia.
    Jeszcze gorzej jest, gdy na dodatek obiecuje, że wróci. A potem nie wraca.
    - Nie jestem wyjątkowy - zauważył, choć w sumie była do rzecz dość oczywista.
    Jego twarz nie pokazywała praktycznie żadnych emocji; nic nie dało się w niej wyczytać.
    Ludzie byli źli. Zostawiali, pomijali, krzywdzili - to wszystko bolało, więc Wish profilaktycznie robił wszystko, by temu zapobiec, a najlepszym sposobem wydawała mu się izolacja od wszystkich. Trzymanie się z boku.
    Cisza między nimi nie była krępująca, a przynajmniej nie dla Wisha, który zastanawiał się, czy powinien o tym mówić. Przecież to były jego sprawy i nie miał nawet prawa obarczać nimi Nox. Przecież to było głupie, to wszystko, czego się bał.
    - Boję się, że zostanę sam - zaczął w końcu, przymykając lekko powieki. - Boję się przywiązywać do ludzi, boję się, bo nie wiem, co mnie kiedyś czeka. Po prostu mnie to przeraża.

    OdpowiedzUsuń
  61. Był taki zły, taki rozgoryczony, taki ogarnięty przemożnym, rozrywającym serce smutkiem, że pragnął tylko zniknąć z tego korytarza, oddalić się od Nox i więcej nie zawracać jej głowy swoją osobą. Nie chciała mieć z nim nic do czynienia, to było tak jasne jak słońce, tak jasne... Tak boleśnie, brutalnie jasne i łatwe do zrozumienia... Bolało go serce, bolał go każdy mięsień ciała, miał wrażenie jak gdyby cała krew odpłynęła z jego twarzy, jak gdyby opuściła go wszelka siła, wszelka chęć do życia... Jak gdyby zostawił to wszystko przy Nocce, przy jego ukochanej Nocce...
    To było szybkie, nagłe, obezwładniająco niespodziewane... Usłyszał szelest, usłyszał uderzenie ciała o marmurową posadzkę korytarza. Niczym w zwolnionym tempie zatrzymał się, serce przystanęło mu na zbyt długą chwilę by można to uznać za naturalne, a następnie odwrócił głowę... Źrenice jego brązowych jak płynna czekolada oczu rozszerzyły się nienaturalnie, powodowane wiadrem strachu, wylanym mu na głowę. Teraz stał się jeszcze bledszy niż przed chwilą...
    -Nox... - wyszeptał zduszonym głosem, a następnie przebiegł w mgnieniu oka dzielącą ich odległość i padł na kolana przy jej drobnym ciele, biorąc ją w ramiona i widząc tą piękną twarz tak bladą, tak spowitą bólem, tak ubrudzoną zbyt mocno kontrastującą krwią. - Nox! - krzyknął, tuląc ją do siebie niczym najdroższy skarb, z błaganiem, strachem i desperacją zamkniętą w jej krótkim imieniu.
    Tulił ją do siebie, rozglądając się po korytarzu w poszukiwaniu pomocy. Nie zdawał sobie sprawy, że po jego policzkach toczą się dwie wilgotne i słone stróżki cieczy, której nie znał, której jego oczy nigdy nie wydzielały... łzy.
    Niczym zbawienie zobaczył jednego przestraszonego Puchona z drugiej klasy, który zabłądził w korytarzu, stając niczym wrośnięty w posadzkę i patrząc na nich ze strachem... Był przerażony, gotowy do ucieczki... Nie, nie mógł odejść.
    -Stój! - krzyknął rozpaczliwie Leander, tuląc do siebie Nox. - Biegnij po pielęgniarkę, szybko!
    Chłopiec przytaknął głową z przerażeniem, po czym puścił się biegiem i zniknął mu z oczu.
    -Kochanie, jestem z tobą... Trzymaj się... zostań ze mną... Nie pozwól sobie odpłynąć... zaraz będzie dobrze... już za chwilę... Zaufaj mi... - wyszeptał wprost w jej ciemne włosy, zanurzając w nich usta i całując czubek jej głowy.
    Konwulsje strachu wstrząsały jego ciałem, paraliżowały go. Płakał. Płakał bo był bezsilny, płakał bo się bał, płakał bo ją kochał. Płakał bo nie mógł jej stracić... płakał bo ona cierpiała.
    Nie miał tej świadomości, nie zdawał sobie z tego sprawy, nie zwracał na to uwagi, tylko tulił do siebie to delikatne, drobne ciało, przyciskając głowę Nox do swojego serca i wyczekiwał desperacko pomocy, która musiała zaraz nadejść...
    W korytarzu pojawiła się pielęgniarka, a za nią biegło dwóch chłopaków z noszami. Chciała by Leander odszedł i pozwolił ją ułożyć im na noszach, ale pokręcił tylko głową, pociągnął nosem, po czym sam wziął ją na ręce i nie zdając sobie jak osłabione przez strach jest jego ciało, ułożył ją na noszach, a następnie wszyscy biegiem pobiegli do Skrzydła Szpitalnego, wiedząc, że nie wolno im tracić czasu.
    [O Boże! *_* Zdjęcie i animacja - miażdżą! <3 Wszystko w porządku, Twoje milczenie mnie nie zraża, sama rzadko jestem obecna. ;) Twoje odpowiedzi wszystko rekompensują! <333]

    OdpowiedzUsuń
  62. Leander Wickham1 grudnia 2012 22:27

    To było koszmarne... Nox spała, była tak blada, nie poruszała się, a jej klatka piersiowa płytko unosiła się przy każdym, niewielkim oddechu, który czerpała przez sen. Leander był świadkiem tego jak pielęgniarka podaje jej eliksiry w różnej postaci, jak wstrzykuje jej coś do przedramienia, jak z delikatnością wyciera jej twarz mokrym kawałkiem białego materiału, który zaraz zyskał czerwone odbarwienia, jednocześnie oczyszczając twarz Nox z kropelek jej własnej krwi...
    Siedział przy niej i przez te godziny, które spędził przy jej łóżku ani na moment nie spuszczał z niej spojrzenia. Pragnął uchwycić moment, w którym się obudzi, jednak nie dane mu to było, biorąc pod uwagę fakt, że pielęgniarka ostatecznie wyrzuciła go ze Skrzydła Szpitalnego, upierając się by poszedł coś zjeść i się przespać, bo jeśli nie wyjdzie dobrowolnie, to jutro będzie miał zakaz odwiedzenia Nox. Przystał na to wyjątkowo niechętnie.
    Nie spał dobrze tej nocy, ciągle mając przed oczami obraz upadającej na marmurową posadzkę Nox, krew wypływającą dużymi kropelkami z jej ust, bladą twarz, bezwładne i tak ukochane ciało w jego ramionach...
    Nic więc dziwnego, że z samego rana ubrał się szybko i zanim jego koledzy mogli się zorientować, wybiegł z dormitorium, udając się do Skrzydła Szpitalnego. Widok, który tam zastał rozlał mu ciepło na sercu... obudziła się. Nox naprawdę się obudziła!
    Nadal była blada i bardzo słaba, ale widok jej otwartych oczu napełnił go nadzieją, że wszystko będzie dobrze. Musiało być, nie było innej opcji!
    -Nox... - wyszeptał przepełnionym od emocji głosem, przykucając przy jej łóżku i łapiąc ją za drobną, bladą dłoń, leżącą na białej pościeli.
    Przyciągnął ją do swoich ust i z czułością ucałował wierzch, wyrażając w tym drobnym geście cały swój strach i ulgę, która teraz powoli okalała jego serce na widok jej otwartych oczu...
    -Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem... Tak dobrze, że się obudziłaś... Wczoraj siedziałem przy tobie kilka godzin, ale pielęgniarka nie kazała mi zostać na noc przy twoim łóżku, więc dzisiaj najszybciej jak dałem radę zjawiłem się tutaj... Jak się czujesz? - spytał cichym głosem, wpatrując się pełnym miłości wzrokiem w jej bladą twarz, ściskając niczym największy skarb jej dłoń schowaną w jego własnej.
    Teraz z całego serca pragnął cieszyć się tym, że się przebudziła. Usilnie odganiał wizje, które podsyłała mu pamięć po raz kolejny... jej upadek, krew, wołanie o pomoc i oddanie losu Nox w ręce drugorocznego Puchona, który przecież mógł uciec ze strachu, ignorując desperacką prośbę Leandra, by zawołał pielęgniarkę.
    Nagle pomyślał, że jeżeli zobaczy gdzieś tego Puchona to kupi mu w podziękowaniu cały karton słodyczy z Miodowego Królestwa, jako dar wdzięczności za zachowanie zimnej krwi, kiedy on sam był bliski stracenia głowy...

    OdpowiedzUsuń
  63. Jesteś Mikołajem dla Sky Cooper. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  64. [Pomysł dobry, jak najbardziej jestem za. Matulu, ale ta Zojka nieznośna jest, strasznie zła mi wyszła, masakra :) Kto zacznie?]

    Zoya Iwanowa

    OdpowiedzUsuń
  65. [Ja panią znam! A Nox jest urocza *,* To skoro panna Jones potrzebuje przy sobie takiego empaty, może będą przyjaciółmi czy coś w tym stylu? Wybacz, ja również nie jestem dobra w wymyślaniu czegokolwiek ._.]

    Theodore

    OdpowiedzUsuń
  66. [Jak najbardziej mi się ten pomysł podoba. W takim razie czekam :)]

    Theodore

    OdpowiedzUsuń
  67. [No i znowu! Zabiłaś animacją! *_____________* Boziu i jak ten mój Leoś ma jej nie kochać! <333]
    Patrzył na nią uważnym, pełnym zatroskania ale i miłości wzrokiem, chłonąc każdy najdrobniejszy szczegół jej pięknej twarzy. Widział hebanowe kosmyki rozsypane na białej poduszce, widział jej pełne usta wyciągnięte w uśmiechu... dostrzegał jak się poruszają, kiedy kierowała do niego poszczególne słowa. Oczy miała tak piękne, co prawda spowite smutkiem, jednak to nie ujmowało im ani odrobiny piękna.
    Nasycał się jej widokiem, czerpiąc z niego jak najwięcej, zapisując w pamięci każdy najmniejszy szczegół, ucząc się jej twarzy, jej gestów, jej głosu, jej mimiki... Ucząc się Nox Pandory Jones.
    Uśmiechnął się lekko, kiedy przywołała go do siebie, przesuwając mu się, by mógł położyć się obok, co też uczynił, wdrapując się na szpitalne łóżko, obejmując ją najdelikatniej jak potrafił ramionami i przytulając do siebie, do swojego bijącego dla niej serca, pragnąc trwać z nią w tym zawieszeniu przez całą wieczność i jeszcze dłużej.
    -Nie obwiniaj się... To ja zagmatwałem sprawę. Powinienem zaakceptować twoją decyzję i naprawdę chciałem to uczynić, ale kiedy tylko zobaczyłem cię w Wielkiej Sali pierwszego września, wszystko co sobie postanowiłem posypało się jak domek z kart. Nienawidzę szpitali, ale dzięki tobie każdy dzień w tamtym okropnym miejscu był niesamowity, Nox. Wróciłem do domu i ciągle o tobie myślałem, zdałem sobie sprawę, że za tobą tak cholernie tęsknię... - szeptał cicho, wprost do jej ucha.
    Leżał na boku, przodem do jej ciała i tulił ją do siebie niczym najdroższy skarb, którym w rzeczy samej dla niego była.
    -Nie pozwolę ci umrzeć, Nox. Jeśli będzie trzeba to ja oddam ci swoje serce, bylebyś tylko mogła żyć. W przenośni już je posiadasz, jeśli będzie trzeba dostaniesz je także dosłownie - powiedział tym samym, spokojnym głosem.
    Nagle z całą mocą zdał sobie sprawę, że nawet teraz byłby w stanie oświadczyć wszystkim, że godzi się na śmierć, oddając swoje serce Nox. Poprosiłby tylko o kilka godzin na pożegnanie się z rodziną, a następnie dobrowolnie oddałby się tym wszystkim zabiegom, byleby tylko ona, Nox, mogła żyć z jego sercem w swojej piersi.
    Wówczas ich ciała dosłownie stałyby się jednym, jego serce, które od jakiegoś czasu spoczywało w jej dłoniach, mogłoby również utrzymywać jej życie.
    Gotów byłby to zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  68. [Zacznę, zacznę, ale jutro, dobrze? Bo jeszcze włoski mam do ogarnięcia a mogę się założyć, że mnie zapyta, także... Kolejna jedynka mi się nie uśmiecha.
    A tak w ogóle to piękna animacja, normalnie dziewczyna na niej wygląda jak moja znajoma, o.o :)]

    Zoya Iwanowa

    OdpowiedzUsuń
  69. [Wiersz jest Twojego autorstwa?]

    Anne Longbottom

    OdpowiedzUsuń
  70. [E tam zdjęcie, wiersz *-*.]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga