
Lychnis Mariah Forest
Ślizgonka z szóstego roku
Wizerunek
Widzisz to małe, chude i jasne?
To wychowanka Domu Węża. Nie jest zbyt wysoka – mierzy zaledwie sto
sześćdziesiąt pięć centymetrów, natomiast jest bardzo chuda – waży czterdzieści
dziewięć kilogramów. Jest zadowolona z wagi i stara się ją utrzymać za wszelką
cenę – potrafi nic nie jeść przez cały czas kiedy wie, że przybyło jej za dużo
tłuszczu. Wracając do wyglądu. Lychnis ma bardzo jasną cerę, a blond włosy,
które sięgają do jej pasa, idealnie się komponują z jej skórą.W jej szarych
oczach zawsze odbija się chłód i poczucie wyższości, a także nienawiść. Zawsze
rano nakłada sobie ciemny, bardzo mocny makijaż, a oczy maluje na
'pandę'.
Charakter
Lychnis jest osobą, którą każdy
stara się unikać - nie jest miłą, słodką dziewczynką, która oprowadzi
pierwszoroczniaka po zamku. Nie lubi dzieci, nie znosi ich cholernego wrzasku,
tupania i wymuszania płaczem. Wychowana na księżniczkę - wszystko musi mieć od
zaraz, każdym można pomiatać, każdy musi usługiwać i ulegać, ale zna też
granicę. Nie nazwała nigdy nikogo szlamą, bo ten obraźliwy przydomek
uważa za skrajne chamstwo. Nie proś o pomoc, jeśli nie przebiłeś wpierw skorupy
oplatającej jej serce, inaczej Cię wyśmieje. Solidarna ze Ślizgonami i dumna,
że trafiła do tego domu.
Historia
Nikomu nie opowiadała swojej
historii w całości, czasem tylko wspomina strzępki swojego istnienia. Z tych informacji
wynika, że urodziła się dwudziestego pierwszego stycznia w Londynie i jest
czarownicą czystej krwi. Od maleńkości wpajano jej, że jest osobą magiczną, a
wszystkie bajkowe stwory istnieją naprawdę, chociaż nie zaczęła przejawiać
nawet swoich umiejętności. Gdy już jej się udało przypadkiem prawie udusić z
gniewu swojego kota, rodzice byli zachwyceni, a ich duma się pogłębiła, gdy
Lychnis dostała list z wezwaniem do Hogwartu. Ot, zwykłe życie zwykłej osóbki.
Dodatkowo
Posługuje się różdżką
wykonaną z cisu, w którą włożono pióro feniksa, jedenaście cali, lekko
sprężysta.
Lubi podkreślać swoją
figurę na różne sposoby - na przykład ubraniem
Ma czarnego kota o imieniu Mickey
Podoba jej się imię Michael.
Jej patronusem jest żmija.
Ma czarnego kota o imieniu Mickey
Podoba jej się imię Michael.
Jej patronusem jest żmija.
Nie lubi swojego
imienia.
Boginem jest ogień.
Boginem jest ogień.
Album | Uczucia

[Nigdy nie byłam
dobra w tworzeniu kart postaci, więc proszę nie zważać na jakość. Na wątki
chętna zawsze i wszędzie, tak samo jak na powiązania. Twarzy użycza Taylor
Momsen.]
Wiem, że regulamin jest zazwyczaj tylko dla ozdoby, ale prosiłabym, żeby przestrzegać tych trzydziestu minut.
OdpowiedzUsuń[Tayloooooooooooor <3]
OdpowiedzUsuń[Wybaczę, jak jakiś wymyślisz. xD Bowiem mi pomysłów zawsze brak.]
OdpowiedzUsuń[Ja też nie, ale jeszt szekszi <3 wącisz!]
OdpowiedzUsuń[Na chwilę obecną wolę zacząć niż wymyślać xD]
OdpowiedzUsuń[ Na wątki zawsze jesteśmy chętni, o ile znajdzie się na nie interesujący pomysł. ]
OdpowiedzUsuń[ Oficjalnie, to on żadnego ucznia nie lubi – nieoficjalnie, nie jest aż taki zły i niedobry, więc właściwie zawsze można się z nim jakoś dogadać. Może sobie przypomnisz za chwilę ;P ]
OdpowiedzUsuń[Dobra, nawet kochane dzieci gryffindoru muszą mieć wrogów xD Zacznę, ale potem x.x]
OdpowiedzUsuń[Taylor <3 I na dodatek Ślizgonka, ja chcę wątku :) Może masz jakiś twórczy pomysł? Chętnie zacznę.]
OdpowiedzUsuńZoya
[Może nie aż tak bardzo, bo Zojka się do siebie zbliżać nie pozwala, no ale coś do rzeczy na pewno :) No to ja zacznę, tylko jeszcze jedno pytanie: chcesz wątek na jakiś konkretny temat czy zdajesz się na mnie?]
OdpowiedzUsuńZoya
[Cesare też chce wątek x3 Co proponujesz? ;)]
OdpowiedzUsuńCesare Caito
[Co ty na jakiś wątek? Pierwszy raz jestem na blogu z taką tematyką więc chyba potebuję małej pomocy we wdrażaniu się ;]
OdpowiedzUsuńAbigail
[Tak sobie spojrzałam na charakter twojej postaci i w sumie moja jest podobna, może nie wychowana na księżniczkę, ale też niezbyt przyjaźnie nastawiona, interesuje się czarną magią, księgami zakazanymi. ;]
OdpowiedzUsuń[Ja na wątek powiem tak, bo tak. (moja logika też mnie powala, wierz mi.) :D]
OdpowiedzUsuń[Haha, mi to w sumie bez różnicy. Jakby się przyczepiła, to byłoby ciekawie, bo by się jej Misiek próbował pozbyć.]
OdpowiedzUsuń[A ja jako miły człowiek nie potrafię odmawiać i piszę takie bzdety jak tu poniżej.. ^^]
OdpowiedzUsuń- Nie zrobię za ciebie tego głupiego zadania, Cyryl! - krzyki Zojki było słychać na cały pokój wspólny.
Tym razem jednak jej ofiarą nie był jakiś niedorozwinięty kolega, wytapetowana koleżanka czy pożal się Boże ktoś jeszcze. O nie, tym razem dziewczyna znęcała się nad swoim trzynastoletnim bratem, który oczywiście ubzdurał sobie, że ukochana siostrzyczka pomoże mu, czyli napisze za niego zadanie na transmutację. Owszem, może i posiadaczka rudych kosmyków uczyła się dobrze, ale nie lubiła dawać się wykorzystywać. Nawet, a szczególnie młodszym owocom pseudo miłości jej rodziców.
- Bierz przykład z brata, jest od ciebie młodszy, ale sam załatwia swoje sprawy. A ty... szkoda mi słów na ciebie - ten wybuch, jak zresztą wszystkie, zaczął się szybko i równie szybko się skończył.
Zoya z szerokim uśmiechem potargała Cyrylowi rudą czuprynę, a najmłodszy z klanu, Ernest, dostał od niej cukierka. W zasadzie dla braci była miła, czasem aż za bardzo, no ale krew z krwi, prawda?
Ignorując skierowane w swoją stronę spojrzenia udała się powoli w stronę swojego dormitorium, i jak tylko znalazła się za progiem, szybko zatrzasnęła za sobą drzwi, opierając się o nie i głośno wzdychając.
- Oni mnie kiedyś wykończą - jęknęła, a jej wzrok omiótł pomieszczenie i zatrzymał się na długowłosej blondynce. - Młodsi bracia to najgorsze i najbardziej kochane zło na świecie, aż mam ochotę zapalić. Normalnie nerwicy przez nich dostanę - oznajmiła koleżance, która zapewne nie miała pojęcia o co chodzi i podejrzewała pewnie, że Zojka już totalnie zwariowała.
Zoya
[Jak zawszę chętny do każdego wątku ^^ masz pomysł czy może zaczniesz ? ]
OdpowiedzUsuńModest Pasque
[ No to pokochaj jeszcze wątki ze mną i będę całkowicie spełniony. :) Pomysłem zarzuć i już odpisuję.]
OdpowiedzUsuń[To zazdroszczę kolegi, bo ja znam samych małpiszonów. Ale podobno wnętrze się liczy najbardziej, więc nie narzekam ;).
OdpowiedzUsuńSłońce, wątek zawsze i wszędzie.]
Wish
[A więc klasycznie. :d Jasne, jasne. Nawet zacznę, tylko poczekaj proszę, aż się uporam z atakującymi mnie znajomymi :D]
OdpowiedzUsuńSummers miała wrogów, ale nie byli to ludzie, którzy chcieliby ją udusić gołymi rękami. No cóż, przez sześć lat chyba wszyscy przyzwyczaili się do tego, że ta dziewczyna nie umie usiedzieć w miejscu, a i ręce ją świerzbią, żeby coś odwalić. Toteż nikomu nie robiło różnicy, czy wyleje mu się coś na głowę, bo była to już swego rodzaju rutyna. Tak więc, biorąc to pod uwagę, niewielu miała wrogów. Można ich policzyć na palcach jednej ręki, bo, choć wszystkim wmawiała, samej sobie też, że jest lodowatą, nieczułą suką, w gruncie rzeczy była naprawdę kochanym gryfońskim dzieckiem, które najpierw do każdego się klei, a potem cierpi. No ale taka jej natura i nic nie można z tym zrobić, bo przecież nie wejdzie w jakąś szklaną kulę i się nie odseparuje od reszty społeczeństwa tylko dlatego, że ma w sobie za dużo sympatii, którą przydałoby się jakoś rozdzielić pomiędzy poszczególne osobniki.
OdpowiedzUsuńAle była taka dziewczyna, którą Summers bez wahania mogła nazwać wrogiem. Nie było jakiegoś konkretnego, dla którego się nawzajem nie trawiły. Po prostu, wpadły na siebie na korytarzu jakiś czas temu i stwierdziły, że nie umieją wytrzymać w swoim towarzystwie.
Lychnis była ostatnią osobą, którą Claire chciała zobaczyć, będąc w stanie upojenia alkoholowego. A akurat miała taki dzień, że po prostu musiała się napić i tyle.
- Kurwa - jęknęła, widząc idącą z naprzeciwka blondynkę i odwróciła się gwałtownie, przyspieszając kroku, żeby tylko uniknąć konfrontacji z nią. Bo ognista poprawiła jej humor i nie chciała, by ktokolwiek ów humor jej psuł.
Cóż, Akira z pewnością należał do uczniów wybitnie zdolnych, jeśli chodzi o magię. Ale oprócz tego, że wszystko wychodziło mu wręcz z dziecięcą łatwością, lubił także się uczyć. Brzmi strasznie, cuchnie kujoństwem na kilometr. Ale Akira właśnie taki był i jakoś nie bardzo obchodziło go zdanie wszystkich dookoła.
OdpowiedzUsuńTego dnia, w wyjątkowo pochmurne jesienne popołudnie siedział sobie w pustej klasie, oczekując pewnej Śizgonki. Opiekun Slytherinu jakiś czas temu spytał go o możliwość udzielania swego rodzaju korepetycji, na co chłopak przystał. Niby czemu miał tego nie zrobić? Miał przecież mnóstwo wolnego czasu, a szlajanie się po imprezach i bibliotekach nie wypełniało nawet jego większości, toteż z zadowoleniem dziobał w blat końcem różdżki z zafascynowaną mina, jakby dokonywało się jakieś epokowe odkrycie. I właśnie w tym podniosłym momencie, drzwi otworzyły się z trzaskiem.
- Bry…- mruknął od niechcenia, nawet nie odrywając wzroku od ławki.
[No kiedyś byłam ale jakoś tak wyszło, że przestałam tam wpadać ;D jak Ty mnie skojarzyłaś ? ;p i co do powiązania tych dwojga zgadzam się bardzo chętnie ;D Czy zaczęłabyś ? ]
OdpowiedzUsuńModest Pasque
Gdyby usłyszał, co sobie o nim pomyślała, już na pewno gruntowanie zadbałby o to, by wyzbyła się tych sądów. Bardziej gruntownie, niż mogła sobie wyobrazić.
OdpowiedzUsuńDopiero po dłuższej chwili oderwał się od swojego jakże pasjonującego zajęcia i w końcu zerknął na nią. Potem spuścił wzrok na podłogę, wodził nim chwilę po całym pomieszczeniu wyglądając na absolutnie oderwanego od rzeczywistości.
Nawet nie zwrócił uwagi na to, czy tamta coś do niego powiedziała, czy też nie; zaczął machinalnie obracać różdżkę między długimi bladymi palcami i przypatrywać się jej z taką intensywnością, z jaką przed chwilą rył w blacie.
- Dobra, no to czego nie umiesz najbardziej? – spytał w końcu oceniając jej powierzchowność na całkiem atrakcyjną. Cóż, była pewnie troszkę więcej, niż atrakcyjna, ale to nikogo w tej chwili nie obchodziło. Akirę też nie.
Okej, kłamstwo.
[Ależ nie, nie, nie! Nie przepraszam i nie staraj się; to było tylko rzucone w eter. :D]
[ No, bo miała ^^ Ależ oczywiście! ;P ]
OdpowiedzUsuńLavi.
[No pytanie jest proste - albo chcesz wątek po tym jak się już na tych wakacjach spotkali, gdzie tego tamtego xP Albo chcesz te wakacje, gdzie do niej będzie zarywał. Jak ci wygodniej, ty zaczynasz, dobranoc 8DD
OdpowiedzUsuńCedric]
Zeskoczył z drzewa i otrzepał się, w skupieniu patrząc na okno, w którym zaraz pojawiła się twarz siostry. Jeszcze raz go niemo uspokoiła, że będzie go kryła, ale jakoś jej nie wierzył. No tak po prostu. Nie to, żeby jego siostra chciała mu coś zrobić na złość. Ona? Nigdy...
OdpowiedzUsuńRuszył ulicą, wsuwając dłonie do kieszeni i rozglądał się dookoła. Nie mógł nazwać tego miejsca zadupiem, ale było tu zupełnie inaczej. Nie umiał zdefiniować, po prostu inaczej.
Parę minut później znalazł się już w klubie, wszedł do środka i pierwsze kroki skierował do baru. Usiadł przy ladzie i z delikatnym uśmiechem obserwował tańczących.
- Co podać? - spytała jakaś kelnerka. Już miał odpowiedzieć, kiedy w oczy rzuciła mu się pewna blondynka. Nie lubił blondynek. Zazwyczaj. Może dlatego, że wszyscy inni właśnie takie kobiety woleli? Ale była ładna. - Nic nie chcesz?
- Szkocką - rzucił na odczepnego, jeszcze przez chwilę patrząc na nieznajomą, po czym odwrócił się przodem do kelnerki.
Cedric
[Jak dla mnie bomba x3 Kto ma czynić honory zaczęcia? ;)]
OdpowiedzUsuń- Jasne, wszystko dobrze, jak zwykle - odpowiedziała, przez chwilę jeszcze stojąc w miejscu, aż w końcu ruszyła dupsko i rzuciła się na swoje łóżko, które na szczęście stało zaraz przy tym należącym do blondynki. - Chcesz kupić dwóch młodszych braci? Dorzucę ich wszystkie rzeczy, które walają się po domu gratis. - zaproponowała, swoim zdaniem naprawdę korzystną transakcję.
OdpowiedzUsuńDobrze że miała z kim pogadać, z dziewczynami było to w jej wypadku trudne, bowiem jak tylko jakaś przypadła jej do gustu, to starała się ją poderwać. Co innego chłopcy, oni jej nie interesowali i chyba nic dziwnego nie było w tym, że dogadywała się z nimi lepiej i nawet miała wśród nich najlepszego 'przyjaciela'. Jednak Lychnis była tym wyjątkiem, z którym dobrze się jej gadało, może dlatego że nie była w jej typie?
Zoya
[Ołkej, to gdzie ich spotkamy? Na stadionie, Trzy Miotły, w zamku (korytarz, Pokój Życzeń)? ;)]
OdpowiedzUsuń[Nie ma problemu ;)]
OdpowiedzUsuńQuidditch. Jedyna rzecz, którą wielbi na tym świecie... Stop. Moment. To nie jedyna rzecz. Przecież jeszcze lubi wypić bourbona, ewentualnie szkocką, a potem "chulaj dusza, piekła nie ma". Cesare należał do beztroskich facetów, którym lata koło nosa co sobie ludzie o nim pomyślą. Najważniejsze, że ma fanów dzięki byciu ścigającym Srok z Montrose. Co tu dużo chcieć do szczęścia?
W tym momencie szanowny pan profesor szedł spokojnym krokiem w stronę stadionu, by pooglądać jak sobie radzi jego faworytka. Nie powie, ale dziewczyna ma talent do latania a miotle i mogłaby spróbować wystartować o miejsce w którejś z drużyn Quidditcha. Mógłby ją wkręcić do Srok... pomyśli jeszcze nad tym.
Przesunął po niej wzrokiem i zaśmiał się cicho pod nosem, wypijając swoją szkocką. Właściwie mugolki były całkiem ładne. Nigdy nic przeciwko nim nie miał, bo co oni biedni są winni, że są gorsi? No bywa, nie każdy może być czarodziejem.
OdpowiedzUsuńNajpierw miał w zamyśle zostawić kobietę samą sobie, ale im dłużej na nią zerkał tym bardziej nie miał ochoty. Przechylił się w stronę kelnerki i zapytał o jakiegoś dobrego drinka, po czym poprosił podać go dziewczynie. Tym czasem sam podniósł się z miejsca idąc w stronę foteli przy niewielkich stoliczkach.
Z fotela obserwował jej reakcję z nie lada zadowoleniem. Nadal przesuwał po niej wzrokiem. Technicznie rzecz biorąc od obcych nie powinno się pić, ale on był niegroźny. No i ona go znała - to on nie znał jej.
OdpowiedzUsuńPodparł ręką podbródek i dokładnie przyglądał się każdemu ruchowi dziewczyny, a gdy ona uniosła brew, on też to zrobił, przedrzeźniając ją.
Oczywiście, że się bawił. I gdy tylko dziewczyna znalazła się na parkiecie, on uśmiechnął się szerzej, wygodniej rozsiadając się w fotelu i skupiając na niej swój wzrok, a ktoś się tam koło niego kręcił, nieudolnie próbując odwrócić jego uwagę. Przechylił głowę na bok i ponownie, bez żadnego skrępowania przesunął po niej wzrokiem. Nie miał zamiaru się podnosić, ale popatrzeć mógł. Spodziewał się przyjemnego dla oka widoku, a kto wie, co wtedy zrobi.
OdpowiedzUsuńRoześmiał się niskim i przyjemnym śmiechem widząc, co wyprawia. Może i nie robiła nic nadzwyczajnego, ale jego wzrok przykuła. Widząc ją przy innym człowieczku nawet się poczuł przez chwilę urażony, chociaż przecież nigdzie nie było powiedziane, ani napisane, że będzie na niego łaskawie czekała. Podniósł się więc z miejsca i wolnym krokiem wszedł na parkiet. Mówi się, że jeżeli mężczyźnie dać motywację, to można go okręcić w okół palca. On się tak trochę teraz czuł. Spojrzał na chłopaka, przy którym tańczyła, a gdy uniosła dłoń do góry, jednym płynnym i pewnym siebie ruchem chwycił ją za nią, okręcił pod swoją ręką i jakby odrobinę przysunął w swoją stronę. Jego niebieskie oczy przesuwały się po niej z ciekawością tego, co zaraz zrobi.
OdpowiedzUsuńPrzysunął się do niej i chwilę ruszał się w rytmie muzyki, całkowicie jej nie dotykając. Czując jednak dłoń przemykającą po jego szyi, oraz klatce piersiowej, stanął o krok bliżej dziewczyny i położył jedną z dłoni na jej biodrze i poruszył nią, nadając jej ruchom nieco innego charakteru. Bardziej zmysłowego. Stał blisko niej z ustami nad jej uchem i zawadiackim uśmiechem.
OdpowiedzUsuń[Ja jestem inteligentna xD zapomniałam, że mam taki nick, a nie nazwisko Modesta xD ]
OdpowiedzUsuńZdawałoby się, że Modest jest bez serca. Ale to nie prawda. Okej, ziarnko prawdy, a może nawet wiaderko piachu tego tam jest. Ale i ten typek potrafi okazać coś takiego jak serce. Nie zawsze i nie każdemu, ale jest taka jedna, co ją lubi, i o dziwo ona go znosi. I tak wychodzi, że są prawie jak rodzeństwo, małżeństwo... czy jak tam wolicie sobie mówić. Plotki również o nich wspominają, jednak nikt nie jest pewny co między tą dwójką się dzieje. Bowiem i on i ona mimo, że są dla siebie "mili" nie oznacza to, że są tak samo mili jak inni ludzie wobec siebie. To, jakby to ująć, znoszą się, ale ironii sarkazmu i innych uczuć nie oszczędzają.
Wielka Sala, śniadanie, o dziwo wszyscy się pojawili i nawet Modest Pasque nie spóźnił się na jedzenie. Co jak co, ale żarcia chłopak nie opuści. Rozglądając się po znajomych twarzach dostrzegł swoją niezwykłą ofiarę i od razu ruszył do ataku. Oparł dłonie na ramionach dziewczyny i pochylił się.
-Jak zawsze pierwsza przy jedzeniu. - zaśmiał się cicho, diabelnie, nieco wrednie do jej ucha. - Aż dziwne, że jesteś taka chuda. - dodał siadając obok niej od razu nakładając na talerz trzy kromki chleba.
[Modest Pasque, zaczynamy powoli i milutko ^^]
Nie widząc sprzeciwu z jej strony, prowadził ją tak w tańcu, od czasu do czasu chwytając ją za dłoń i okręcając, by następnie znów do siebie przysunąć. W którymś momencie pojawił się mugol, od którego chwilę wcześniej Cedric odsunął dziewczynę. On postanowił zrobić tak samo, ale czarodziej uprzedził jego gest, obracając dziewczynę do siebie i odsuwając ją od chłopaka. Wyraźnie go to bawiło, ale to prawdopodobnie dlatego, że był cholernie pewny siebie, jak nie przesadnie narcyzowaty. Kiedy to on stanął bliżej mężczyzny powiedział bardzo cicho kilka słów, które sprawiły, że mugol się odczepił. Obrócił się w stronę dziewczyny i szepnął do jej ucha:
OdpowiedzUsuń- Odprowadzę cię do domu.
- Źle się wyraziłem. Pod dom. - Uściślił z zawadiackim uśmiechem, kierując się z nią w stronę krzeseł, gdzie zostawiła kurtkę. Idąc obrócił nią jeszcze kilkukrotnie, ostatecznie przyciągając ją do siebie tyłem, w taki sposób, by oparła się swoimi plecami o jego klatkę piersiową. Pochylił się nad jej uchem - Tak, żeby mama nie widziała. - Jego głos był przyjemnie niski. Przesunął dłonią po jej boku, a następnie sięgnął po jej kurtkę i pomógł jej ją założyć. Rzucił na stół kilka banknotów (notabene za dużo, bo po prostu wyrzucił te dziwne papierki, które miał w kieszeni) i poprowadził ją do wyjścia.
OdpowiedzUsuńCo on tutaj robił? Jemu zwyczajnie nudziło się w swoim czterech ścianach toteż zawitał na boisko by pooglądać sobie trenującą drużynę Ślizgonów. Jego faworytka w tym momencie wypatrywała znicza, natomiast Caito rozsiadł się wygodnie na trybunach w nieco niedbałej pozie. Wzrokiem taksował otoczenie i również gdzieś mu mignęło coś złotego, ale zaraz zniknęło z horyzontu. On był ścigającym, więc jemu znicz nie był w głowie, a kafel.
OdpowiedzUsuńPrzyglądał się Lychnis z nieznacznym uśmiechem na twarzy.
Cesare Caito
Jej wybuch gniewu nie zrobił na nim najmniejszego nawet znaczenia.
OdpowiedzUsuń- Słuchaj, nie obchodzisz mnie ty, ani twoje oceny i tak dalej. Bardziej obchodzi mnie to, że zostałem pofatygowany, żeby niby ci pomóc, a ty teraz strzelasz jakieś fochy. Skoro aż tak bardzo ci to nie odpowiada, to z łaski swojej powiedz swojemu nauczycielowi, że nie chcesz się podciągnąć, że masz gdzieś jego zdanie i tyle. – stwierdził sucho – No chyba, że tchórzysz. – dodał po chwili – Ja nie będę marnował na ciebie swojego czasu, jeśli tak to ma wyglądać. Ty mi w niczym łaski nie robisz. – podniósł się z miejsca, dumnie wznosząc podbródek – To jak? Szybka decyzja. Albo coś robimy, albo wychodzę.
[No to tu, bo to imię takie ładne i w ogóle. Co do powiązań - skoro Lychnis ma jakieś zahamowania i nie wyzywa wszystkich od najgorszych, może za Scorpem zbytnio nie przepadać, ale z drugiej strony jest solidarna ze Ślizgonami, a Malfoy jest swego rodzaju synonimem prawdziwego Ślizgona :D Może jakaś sytuacja w pokoju wspólnym, gdzie na przykład będzie czepiał się jakiejś jej koleżanki albo jej przyjaciółka (jakaś wyimaginowana, nie mówię o konkretnej osobie) poskarży na blondzię i Lychnis przyjdzie do niego z awanturą :3]
OdpowiedzUsuńChłopak szedł koło niej w bardzo nikłej odległości, jakby chciał dać do zrozumienia wszystkim wokół, że on sobie ją na dzisiaj wybrał i mogą sobie iść w cholerę. Robił to nieświadomie, ale bardzo zaborczo i widocznie. W pewnym momencie szedł tak blisko, że bez problemu mógł szeptać dziewczynie do ucha i drażnić jej zimne lico swoim ciepłym oddechem.
OdpowiedzUsuń- Nie jest ci zimno? - Żeby było śmiesznie, to jego wyraz twarzy nie pokazywał, jakby było to niewinne pytanie, a przecież on nic takiego na myśli nie miał! No dobra, jak tak na nią patrzył, to wiele myśli samoistnie roiło mu się w główce, przez co jego głos stawał się jeszcze niższy i bardziej zmysłowy, ale to była absolutnie jej wina. Po za tym, to ona go teraz prowadziła. - Daleko jeszcze? - Uśmiechnął się zawadiacko, na chwilę odrywając od niej wzrok i rozglądając się dookoła.
Zacisnął mocniej oczy, przeciągając się. Przeczesał swoje włosy, po czym ziewnął. Potarł oczy i już miał zacząć powtarzać wszystkie te czynności, stojąc na tym nieszczęsnym boisku Quidditcha, kiedy to poczuł silne uderzenie w plecy. Siłą rzeczy musiał zrobić krok do przodu. Poczuł dłonie oplatające go.
OdpowiedzUsuń- Cześć, siostra. - Roześmiał się. - Jak zwykle spóźniona, co?
- Powiesz mi, co mnie ominęło, prawda? - Wychyliła się zza niego i zrobiła słodkie oczka, na co on rozczochrał jej włosy. Dziewczyna puściła go i stanęła obok. Tym czasem wzrok chłopaka przykuła pewna blondynka stojąca nieopodal.
- Ja pierdolę... - zaklął szerzej otwierając oczy.
- Ogarnij tę swoją koparę, bo ci opadła. - Śmiała się z niego dziewczyna.
- Etis, czy przez pocałunek można się zarazić i zostać czarodziejem?
- No wiesz, zależy jaki pocałunek - szepnęła kołysząc się przed nim z palców na pięty.
- No był... - Chłopak przerwał i spojrzał na siostrę krytycznie.
- Dobrze, nie można. A o co chodzi? - Poczuła na ramionach ręce brata, jak ten obrócił ją do siebie tyłem a potem wskazał dziewczynę, z którą całował się we Francji. Mugolkę. - Braciszku, to jest Lychnis i jestem stu procentowo pewna, że była czarownicą zanim się z nią przelizałeś. Znam ją od sześciu lat. W tym roku dołącza do twojej drużyny.
- Co? Kurde, powinienem w końcu sam zacząć dobierać skład, a nie zostawiać to na głowie Sama - westchnął, po czym minął siostrę, która coś jeszcze do niego mówiła. Podszedł bliżej do dziewczyny, żeby się jej przyjrzeć. Tak, to była ona.
Kiedy doszli pod odpowiedni budynek i dziewczyna się odwróciła w jego stronę, mówiąc coś - przysunął się bliżej niej i w jednej chwili podniósł podbródek kobiety, muskając swoimi ustami jej. Stał tak chwilę bez ruchu, z połączonymi wargami, po czym wsunął delikatnie dłoń w jej włosy, przeczesując je. Pogłębił pocałunek, by następnie odsunąć się. Uśmiechnął się zadziornie.
- Dobranoc i dziękuję za taniec. - Skłonił się, jak to było modne wiele lat temu, a następnie odszedł, wsuwając ręce do kieszeni.
Nie podejrzewał, że jeszcze kiedyś ją zobaczy. Zapadła mu w pamięci, to było pewne, ale sądził, że była niemagiczna. On tymczasem po wakacjach miał wrócić do Hogwartu. Ale teraz patrzył na nią ubraną w barwach Slytherinu.
Jesteś Mikołajem dla Arizony Blackburn. Powodzenia :)
OdpowiedzUsuń