Ostrzegam z góry. To może źle wpłynąć na psychikę, może
doprowadzić do śmierci poprzez pękniecie ze śmiechu, lub urazów przez
spadnięcie z łóżka tudzież innego miejsca xD Nie zaleca się picia ani jedzenia podczas czytania poniższego tekstu.
W rolach głównych:
Aidan Downey i Bastian Black - Reklamowa rodzinka
Nathaniel
Wide - Wujek Enter
David
Miracle - Ciocia Spacja
Joshua Revens - Kuzyn Shift
- Zooostaaań... - wyziewał Bastian unosząc głowę z poduszki.
Aidan, już prawie ubrany, uśmiechnął się gdyż
uważał, że ten zaspany chłopak wygląda niezaprzeczalnie uroczo.
Zawiązał krawat i westchnął.
- Ty robisz sobie wolne a ja muszę uczyć się machania patykiem.
Był wręcz załamany faktem, że w taki dzień musi opuścić
ciepłe łóżko i spędzić go w klasie.
Nachylił się nad Bastianem, który miał na sobie tylko za
dużą koszulkę chłopaka i ucałował go. Smakował jak zawsze, wiśniami, trochę
papierosowym dymem.
Aż jęknął z niezadowolenia, że musi się oderwać od tych
niepowtarzalnie słodkich ust.
- Kupisz mi takiego dużego lizaka?
- Oczywiście, mały.
Klasy w których dzisiaj miał lekcje, były dla niego dziś wyjątkowo dobijające.
Jak nigdy chciał się stąd wyrwać, zapukać do krukońskiego dormitorium i spędzić tam resztę
dnia.
W porze obiadu siadł na Wielkiej Sali tuż obok Wide'a.
- Gorzej ze mną. - stwierdził zamiast dzień dobry i
westchnął.
- A uważasz tak ponieważ? - zapytał z przekąsem chłopak
unosząc brew i z uporem dziobiąc widelcem w talerzu. W sumie nic dziwnego, bo
tego czegoś obiadem na pewno nie można było nazwać.
- Ponieważ dlatego że postanowiłem się ogarnąć i ustatkować.
Kiedyś w końcu trzeba...
Odpowiedział mu tylko szczery, głośny śmiech. Nate śmiał się
tak bardzo, że aż w kącikach oczu zebrały się łzy. Aidan cierpliwie czekał aż
skończy, stukając palcami o blat stołu.
- No naprawdę, bardzo śmieszne. - mruknął, gdy przyjaciel
przestał zanosić się śmiechem i uśmiechał się tylko szeroko.
- Jak Ty się ustatkujesz, to ja zostanę księdzem. -
zastrzegł machając widelcem. Taka reakcja była do przewidzenia. Nikt inny tylko
Wide mógł się śmiać z tego, że ktoś postanowił skończyć szaleć. Bo dla niego
całe życie było jednym wielkim szaleństwem, balangą i orgią w jednym.
- Chciałbym mieć rodzinę. I jeszcze dom z ogródkiem. I psa.
Wizja ta nawiedziła go któregoś dnia, gdy po ciężkim dniu
doczłapał się do sypialni. Po kilku opróżnionych szklankach Danielsa
wyobraził sobie sielski obrazek rodem z reklamy proszku do prania. Świergoczące
ptaszki, szemrzący strumyk i mały domek na zielonym pagórku. Oczywiście
otoczony płotkiem z wyciętymi serduszkami.
Na ganku, wśród doniczek z kwiatami Bastian w
śnieżnobiałej koszuli, z mdlącym, słodkim uśmiechem na twarzy,
trzymający w ramionach prześliczne dziecko.
I tu następuje radosny pęd na tle zachodu
słońca.
Aidan natychmiast odstawił wtedy szklankę.
O tym nie powiedział Nathanielowi, bo obawiał się, że
zostanie zabity śmiechem.
Wieczorem z dużym lizakiem w ręku zapukał do drzwi
Bastiana. Gdy wszedł do środka zastał zadziwiający widok, a mianowicie swojego
ukochanego zajadającego się jakąś podejrzanie wyglądającą rybą. Jak tylko
zobaczył bruneta na jego twarzy pojawił się wspomniany wcześniej uroczy
uśmiech.
- Kochanie! Masz dla mnie lizaka? - wyciągnął ręce po
słodycze siedząc na łóżku w dużym swetrze opływającym jego drobną
sylwetkę.
- Ale przed chwilą jadłeś rybę. Pochorujesz się. - Downey
uniósł w zdziwieniu brwi, ale wręczył chłopakowi lizaka. Ten wpakował go sobie
do buzi z błogim uśmiechem, przez co Ślizgon pokręcił tylko głową z rozbawieniem
i siadł obok niego.
- Zachowujesz się jak typowa kobieta w ciąży. - roześmiał
się kładąc głowę na kolanach młodszego chłopaka. Po chwili zamruczał, gdy
smukłe palce wplotły się w jego włosy i zaczęły sunąć po karku.
- A skąd wiesz, że nie będziesz tatusiem?
Na to pytanie aż się poderwał.
- Najpierw Wide, teraz Ty. Czy wy mnie chcecie doprowadzić
do zawału? - zapytał z wyrzutem dźgając ukochanego palcem pod żebra.
- Oczywiście kochanie. Żeby urządzić sobie potem dziką orgię
w Twoim dormitorium. - wyszczerzył się. - A tak na poważnie... ja mówiłem serio.
Aż się zakrztusił kawałkiem lizaka, którego ugryzł
pomimo protestów Bastiana. Poczerwieniał na twarzy i
nie mógł złapać oddechu. Dopiero gdy nastolatek huknął go porządnie w
plecy, wciągnął ze świstem powietrze.
- Ty... chyba sobie jaja robisz!
Nim zdążył uzyskać odpowiedź drzwi otworzyły się z impetem i
stanęli w nich Wide, David i Raziel wszyscy trzej wyszczerzeni jak
obłąkańcy.
- Ja chcę być wujkiem. - oznajmił Nate klepiąc przyjaciela
po ramieniu.
Aidan patrzył oniemiały na nich wszystkich razem i każdego z
osobna.
Obudził się, dysząc ciężko, po czym stwierdził, że nigdy
więcej alkoholu przed snem.
[Ciekawe :P]
OdpowiedzUsuń