Gabriel McMillan
07.01.2005 / Haslemere, Surrey / boi się siostry / chroni go puma / naczelny archanioł Hogwartu / Kruczek od calutkich siedmiu lat / żywy przykład wypadania drzwiami, pchania się oknem / ma kota, a raczej kot ma Gabrysia / na pewno nie Frankie Avalon / ruski dres w czysto brytyjskim wydaniu
Rodziny się nie wybiera. Z rodziną się żyje, z rodziną dobrze wychodzi się na zdjęciach. Rodzisz się, umierasz a oni albo cię opłakują albo plują na twój grób. Z McMillanami jest identycznie, bo niby jakim cudem przetrwali by tyle jako czysto krwisty ród? Oni udają kochających, współczujących, perfekcyjnych. Oni uśmiechają się, prezentując rząd śnieżnobiałych zębów, czarują słowami, zmieniając je w muzykę dla twych uszu. Są piękni tylko z wierzchu, twój wzrok nie dociera tam, gdzie zaczyna się dramat; gdzie rozkładają się od środka, niczym owoce. To prezentują tylko we własnym otoczeniu, raniąc siebie nawzajem. Rzucają nieprzyzwoitymi epitetami, są zamknięci we własnych kolorowych pudełkach, nie prezentują wyższych uczuć. Dzieci zabiłyby rodziców, rodzice wepchnęliby dzieci do kociołka pełnego wrzącej wody.
Gabriel niczym w sumie się od nich nie różni. Jego rodzice od dawna nie żyją, więc musi znosić kapryśnych dziadków i psychiczną siostrę, która ćwiczy na nim tortury. Wiecie, że do tego da się przyzwyczaić? Znaczy, świeże blizny trzeba chronić przed oczami świata zewnętrznego, ale stare, te już prawie że blade giną pod nowszymi tatuażami. Za które obrywa znów. I tak w kółko. Masochizm zaawansowany, mózg pogrzebany. Ale jak by to wyglądało, jakby McMillan paradował po korytarzach z czerwonymi krechami dosłownie wszędzie, bo Alice to prawdziwa artystka. Nie, on je skrzętnie chowa, czasem jakaś mignie a on udaje aniołka anielskiego, pochlipie a wszyscy się litują. Nie robi tego rzecz jasna często, bo to Krukon co się na przykładnego Ślizgona kreuje, ale jak czegoś potrzebuje to takie ozdóbki jak znalazł.
I niby on się z tego śmieje, my też się możemy ponabijać, ale to trochę straszne. Jak się spotykają na rodzinnym obiedzie, to już nie jest tak zabawnie i słodko. Czerwone błyski, okrzyki zwycięstwa i trzaskanie drzwiami. Patologia, rzekłbyś. McMillanowie, można rzec prościej.
Charakter? To akurat ciekawe jest zjawisko. Bo niby jest taki milutki, uroczo się uśmiecha, nawet kłamie przekonująco. Lukrem ocieka, że aż się od niego klei, cholera jedna. Ale w sumie to tak z wierzchu, bo w środku jak zwykle diabeł siedzi, co kusi a potem zasadza kopa w tyłek. Nawet takie tępaki jak Gabryś wiedzą, że jak czegoś potrzebujesz, to się nagimnastykować porządnie musisz. Potem można wykorzystanego olać, najlepiej wrzątkiem, dla opamiętania. Takim jak on się nie ufa, bo potem z tego same kłopoty. Najczęściej jest na „nie” i krytykuje nawet wtedy, jeśli kompletnie się na czymś nie zna. Bez sensu jest wtedy się z nim wykłócać, bo mówi szybko i z prędkością karabinu maszynowego, bylebyś zgubił wątek i się poddał. Jest mistrzem w wymyślaniu, motaniu, kręceniu, kombinowaniu. Przygotowany na wszystko, nawet na Krukona w okularach jak denka od butelek, co mu pojedzie jakąś poezją rodem z podręcznika do medycyny. Żałuje jedynie, że nigdzie nie ma Kącika Dyskusyjnego, żeby lud powalić na kolana swymi zdolnościami.
Chytre z niego stworzenie, przejawiające skłonności lekko sadystyczne. Lubi się nad ludźmi trochę poznęcać, coby sobie nie myśleli, że od niego można oczekiwać świętego spokoju. Zmienia się z prędkością światła z dupka w szarmanckiego i kulturalnego młodzieńca z dobrego domu. Od przekleństw przechodzi w miłe słówka i inne takie bzdury. Byleby tylko wybrnąć z sytuacji, postawić siebie na środku, w bardzo dobrym świetle. Bo tak, egoizm to jedno z jego ja, aktualnie dominujących zdecydowanie. Sprzedałby własną rodzinę z domem, a potem kupił po promocyjnej cenie. Albo nie, bo siostrę to by nawet za darmo oddał komuś, kto lubi takie zwierzęta. I nawet dokupił kaganiec.
Nie jest ani trochę romantyczny, chyba że poematy do własnego łóżka miałby wysyłać. O tym, jakie to ono wygodne, jak to odwzajemnia jego miłość. Wrażliwiec z niego żaden, muchy by się nie bał zabić a nawet zrobić z niej artystycznej plamy gdzieś na ścianie. Nie oczekuj, że przylezie z gitarą pod twoje okno i będzie rzępolił do usranej śmierci, błagając o twą rękę. Po pierwsze, trzeba by było się ruszyć a po drugie jeszcze się chyba taka nie urodziła, która według Gabriela byłaby tego warta. Trochę ma ze zwykłego skurwiela, ale jak go nikt nie dźga różdżką w żebra, to da się wytrzymać.
W jego życiu istnieją dwie rzeczy, za które by zabił: kawa i kawa. Bo kawa to stały element dnia, to królowa wszystkich napojów, jego gorzkie guru. Spróbuj przy nim choć ją skrytykować, to gotowy jest oczy wydrapać, bo w jego obecności źle się o kawie nie mówi. Kawa poranna, kawa południowa i popołudniowa oraz kawa wieczorna to stałe elementy dnia, których pominięcie skończyłoby się śmiercią Gabrysia. W męczarniach. I choć już nie raz trafiał przez nią do szpitala w stanie, który można określić jako „jedna noga w grobie” to i tak jest jego największą miłością.
Jak każdy McMillan, odczuwa irracjonalny strach gdy nożyczki zmierzają w stronę jego włosów. Dlatego nigdy ich nie ścina, chyba że musi. A wtedy robi to z miną cierpiętnika. I tak zdarza się to rzadko, kiedy już wygląda jak jakaś ciota czy co. Jednak zazwyczaj wyglądają jakoś, choć nie pozwala ich tykać nikomu, bo psują łapami artystyczny nieład. Najgorzej było, jak wszystkimi kolorami tęczy je zapaćkał, strach było z dormitorium wyjść. Guma balonowa na łbie, piski zewsząd i że co on z siebie robi.
Ma w dupie to, że nie ma słodkiej buźki, a laski nawet pijane sikać za nim nie będą. Ani rzucać w niego stanikami. Nigdy mu na tym nie zależało i już chyba nie będzie. Wygląda jak ćpun, lekko nieprzytomny, ale z życia zadowolony. Demonstruje to wielkim uśmiechem, nadal nieprzejęty tym, że lekką diastemą i wielkimi zębami królika nie ma się co chwalić. Oczy zamglone, macha łapami jak wiatrak. Ale po kawie to on powinien być pobudzony raczej, do działania, pełen energii na start. Według Gabrysia kofeina już na niego nie działa, nad czym ubolewa. Bieganie po suficie to niezła zabawa. Do tego z niego chuchro nie człowiek, żebra widać, nogi jak zapałki. Wpieprza wszystko co mu pod nos podstawią i powinien nie mieścić się w drzwiach. Ale nie widać po nim, żeby mu jakoś przeszkadzał fakt, że całe żarcie znika nie wiadomo gdzie. Chyba w kości wsiąka.
Często się stylizuje na „menela” jak ktoś go kiedyś określił. W końcu jego ubrania przechodzą prawdziwe męczarnie, wciskane do kufra, a kiedy je wyjmuje to tylko machnie, żeby wywietrzały i już się nadają do ubrania. Świetny sposób, wygładzają się na nim, kiedy tak sobie po pokoju biega.
----------------------------------------------------
Gabryś jest stary jak świat, się chłop przez parę Hogwartów przewinął.
morda Itana Dżejmsa, cytat w tytule z IT Crowd.
miałam już go schować do szafy, ale wolę wyrobić normę blogowania do końca świata.
nie umiem wymyślać, z myśleniem w ogóle u mnie ciężko. lubię zaczynać, o. choć to podobno ostatnio too mainstream.
generalnie to ja jestem taki irytujący człek, ale chyba znośny, za długie wątki rozdaję uściski i ciastka.
tyle paplaniny z mej strony, fenk ju.
[ I SAID HEY WHATS GOIN GON HEYHEYHEYEHYEHAHHAYHEE ]
OdpowiedzUsuń[ och będę zła. :C zmartwię Cię misiałkę, bo ten wizerunek został już użyty :C Wiem, bo się nim zachwycałam :C I teraz jestem nielubiana prawda?]
OdpowiedzUsuńDominique
[ uff. kamień z serca. nie chcę po prostu aby ktoś miał potem nieprzyjemności więc ostrzegam :) rozumiem doskonale, sama kieruje się informacjami z zakładki :)
OdpowiedzUsuńa tak w ogóle to cześć i czołem, a karta mnie urzekła *_*]
Dominique
[ Jako ta zła, która zajumała Mohra... proponuję wątek. ]
OdpowiedzUsuńAidan
[Cho na dzielnie momma ;_;]
OdpowiedzUsuń[Znam cię!]
OdpowiedzUsuń[witam]
OdpowiedzUsuńWilson
[Pewnie nie będzie niespodzianką jak powiem, że znam, prawda? Przejdę więc do konkretów i serdecznie powitam: czołem, biodrem i kolanem! :D]
OdpowiedzUsuńArizona
[Pff xP No oczywiście... xP
OdpowiedzUsuńDiggory-Waleys]
[<3333]
OdpowiedzUsuńSacker
Niejednokrotnie Aloise dziękował siłom wyższym, że ma mocny sen, bo przynajmniej jego koledzy mogli sobie chrapać, gadać, jęczeć i co oni tam jeszcze ustami robili do woli, a on miał ich w nosie i sobie spał. Ostatnio nawet szczególnie wygodnie, bo dogadał się z jednym pierwszakiem, że wymienią się kołdra za kartę z Harrym Potterem, więc teraz kanapka składała się z materaca - prześcieradła - kołdry - Rulona - kołdry. Wygodnicki był, a jak, ale w końcu spanie to ta jedna z niewielu przyjemności, które nic nie kosztują.
OdpowiedzUsuńAle nie, oni musieli drzeć japy tak mocno, że nawet Sacker się zbudził z misiowego snu. Co ciekawe, jeden z tych głosów był na bank kobiecy (albo gabrielowy, on czasami tak świszczał jak Bieber przed mutacją), ale jak to on, pies na baby, zaraz się podniósł, zademonstrował anorektyczną klatę i bokserki z kratkę, przeciągnął i potarł dłonią po zaspanej, acz nadal niezwykle szekszownej mordce.
- Alesosiezieje, czemu ty leżysz na ziemi, a ty wrzeszczysz i rzucasz - tu wzrok padł na czarny podkoszulek, który kilka dni temu podrzucił jakiejś pannie, bo go wnerwiała, zgrywając niby taką obojętną. A teraz o, miał dowód, że szczała po nogach na samą myśl o nim. - swoim prezentem? Mandy słuchaj, ja nie po to się staram, abyś ty potem kopała moich kumpli po jajach. - Oparł się o drzwi, przybierając wyraz twarzy 'AJ ŁONA FAK JU NAŁ". - Jak już masz robić coś z czyimiś genitaliami, to z moimi i nie chodzi mi o kopanie. - Wyszczerzył ząbki, na co dostał odpowiedź w postaci PLASKA i wyzwania go od świń, po czym luba sobie poszła.
- Phie. - Wzruszył ramionami i wrócił do gniazda.
[Jezusie drogi, Gabryś Kruczkiem! ._.]
OdpowiedzUsuńLindsey Craven
[Osobiście się przeraziłam, zwłaszcza, kiedy zaczęłam go szukać u Ślizgonów. Znowu. Przyzwyczaiłam się, cholera jasna. Teraz mi tak... nieswojoz tego powodu.
OdpowiedzUsuńGabryś Kruczkiem, ojaaa. Uroczo.]
Lindsey Craven
[Oczywiście, że się znamy, ale pewnie mnie nie kojarzysz, bo raz, że postać zupełnie inna, to jeszcze podpis zmieniłam.
OdpowiedzUsuńNo, to wysil swą zacną pamięć fotograficzną gdzieś w okolicy godności mej postaćki i rusz głową, może Ci coś wpadnie na myśl. :D]
Lindsey Craven
[TAK.
OdpowiedzUsuńSerio poznałaś po czymś takim? Ty wiesz, że tryskasz geniuszem? :O]
[No pacz, a ja zawsze myślałam, że mnie sie wyczuwa głównie po gównianych kartach! :D]
OdpowiedzUsuń[No tak, wiem xP A wiesz, że mam też żeńską postać? xP Nawet bym cię o wątek poprosiła, ale znając ciebie nie masz czasu, więc życzę miłego czasu spędzonego na blogu ;*]
OdpowiedzUsuń[To kminimy wątka <3]
OdpowiedzUsuń[ Margo chce go dźgnąć różdżką ^^
OdpowiedzUsuńomg. to zabrzmiało.. dziwnie xD albo to ja jestem dziwna. ostatnio wyczytałam gdzieś, że jest nawet taka choroba, co to się wszystko kojarzy z seksem -.- podobno niezaraźliwa :P]
Marguerite Paradis