
23 lata
Stażysta Obrony Przed Czarną Magią
Należał do Slytherinu, były prefekt naczelny
Patronusa nie wyczarował ze względu na brak dobrych wspomnień
Bogin jego własna śmierć
Rodzina:
Pra pra pra dziadek Gellert Grindelwald - to po nim odziedziczył drugie imię, niby się z nim kojarzy, a jednak nie ma mani władzy ani chęci by być najpotężniejszym magiem na świecie.
Matka Jacqueline Grindelwald - nie żyje, zmarła zaraz po urodzeniu syna. Oczywiście byłaby wspaniałą żoną i matką, niestety Shane nie przekonał się o tym.
Ojciec Connor Grindelwald - obwiniał syna o śmierć ukochanej żony. Nigdy nie wybaczył synowi i nie wychowywał go jak własnego. Zatrudnił niańki i miał go gdzieś. Sam zajmował się czarną robotą jak i pracą w Ministerstwie Magii. Nie darzy syna jakimkolwiek uczuciem tak samo jak i Shane nie czuje się pierworodnym Connor'a.

Historia:
Jako młody chłopak, który nie był pilnowany przez własnego ojca wpadał w różne kłopoty, nie tylko związane ze szkołą, ale również z prawem. Nie interesował się tym co robił i jak robił, ani za jakie pieniądze. Miał wszystko czego chciał mimo, że ojciec mia go gdzieś. Connor dawał synowi pieniądze tylko i wyłącznie po to, żeby ten nie pojawiał się w mieszkaniu.
Po jakimś tam czasie, gdy Shane kończył Hogwart, tak tak Hogwart, nie Durmstrang, jakaś ciotka od strony matki zainteresowała się nim. Postawiła mu kilka warunków, które niestety musiał spełnić. Udało mu się dobrze skończyć szkołę, poszedł na studia na przedmiot, który wręcz ubóstwiał. Nauczył się potrzebnych rzeczy i po kilku latach wrócił na stare śmieci.
Teraz siedzi w Higwarcie i uczy się jak być profesorem Obrony Przed Czarną Magią. Aż dziw bierze, że były uczeń Slytherinu zainteresuje się czymś takim. Ale tak wyszło i tak pozostanie. Facet ten uwielbia to co robi i chce żeby jego uczniowie tak samo traktowali ten przedmiot jak on.

Dość specyficzny z niego facet. Na zajęciach OPCM'u jest poważny, spokojny i stara się jak najlepiej wytłumaczyć swoje. Nie denerwuje się na uczniów bo wie jak to jest siedzieć kilka godzin w ławce, a jakiś stary pryk pierdzieli trzy po trzy. On chce zaciekawić młodszych od siebie tym co mówi. A zajęcia chce prowadzić w stylu... chodź tu pokaż mi czy potrafisz, a nie notujesz wszystko co powiem. Jeżeli wiecie o co chodzi to dobrze.
Po zajęciach, na korytarzu, w Hogsmeade, czy na błoniach jest normalnym facetem. To jest, lubi się zabawić. Nie jest aż taki stary więc i może robić więcej niż inni profesorowie. Przesiaduje z uczniami i rozmawia z nimi na każdy temat, można również powiedzieć, że spoufala się z uczennicami. No ale co można poradzić, skoro tyle ładnych dziewczyn uczęszcza do Hogwartu, a on jest niewiele starszy od nich.
Posiada również wady, spóźnia się na lekcje, mówi co ślina przyniesie mu na język, nie ważne czy to zrani kogoś czy nie. Po prostu jest szczery do bólu. Nie lubi płytkich osób i takich unika, no wiecie wytapetowanych lasek lub koksów co to się uważają za pępki świata. Ciekawią go jednak osoby, które posiadają mózg i z którymi może o czymś porozmawiać. Lubi wychodzić z uczniami na kremowe piwo bądź coś mocniejszego, jednak wtedy nie jest profesorem, a kolegą, z którym można się naprawdę dobrze dogadać. Masz problem przyjdź do niego w miarę swoich możliwości pomoże Ci.

Wygląd:
No nie powiecie, zwykłego profesora nie przypomina. Krótko ścięte czarne włosy, czasami je zapuszcza i wtedy stawia do góry. Na świat patrzy błękitnymi patrzałkami, w nosie ma kolczyk i w wardze po lewej stronie. Ma jasną karnacje, i wiele tatuaży, które chowa pod czarną skórą i innymi ciemnymi ciuchami. Na szyi wisi zawsze jakiś wisiorek z krzyżem lub czymś innym. Na rękach pieszczochy różnego rodzaju z ćwiekami. Od ziemi odrasta całe sto osiemdziesiąt pięć centymetrów. Co tu jeszcze, na korytarzu zobaczysz go z daleka, na nogach zawsze ma wąskie spodnie w ciemnych odcieniach, glany i trampki do nie odstępują.

- Uwielbia smakołyki różnych rodzajów od czekolad przez cukierki po zwykłe chipsy,
- Roznosi wokół siebie zapach Hugo Bossa, czasami również papierosów,
- Kocha koty, ma ich chyba z dziesięć i dokarmia jeszcze te z podwórka,
- Dzień rozpoczyna od mocnej kawy z cukrem i mlekiem, a także rundką po błoniach,
- Pasjonuje go mocna muzyka, gra na gitarze i śpiewa czasami pod prysznicem,
- Pisze piosenki w swoim małym czarnym notesiku, którego nie odstępuje na krok, nikt nigdy go nie widział,
- O resztę musisz spytać jego.
______________________________________________________________________
Dobra powiem krótko. Lubimy wątki, zwariowane powiązania i kartę pewnie jeszcze zmienię.
[Ej, to co powiesz na wątek z aurorką? ;)]
OdpowiedzUsuńAlex Williams
[Fajny pan na zdjęciach :3]
OdpowiedzUsuńRamone(S)
[Dobry wieczór Panu! :) ]
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tego chłopaka :(
OdpowiedzUsuńMoja postać go zje!
Usuń[Oboje są artystami, więc już wiem jak mogę znaleźć nić porozumienia. ;) Ale na dzień dobry Alex może na niego wpaść przypadkiem i niekoniecznie go polubić, tym bardziej, że ona nie lubi żadnych Ślizgonów (taka typowa Gryfonka), a potem, gdy będzie skazana na jego towarzystwo, może nawet zacząć go tolerować, a potem go może i polubi. Co Ty na taki układ?]
OdpowiedzUsuńAlex Williams
[A byłaby chęć na wątek?:3]
OdpowiedzUsuńRamone
[No to super. Między nimi jest sześć lat różnicy, więc ja sobie wymyśliłam coś takiego, że moja Ramcia jako dzieciak strasznie jarała się Grindelwaldem, bo on nie dość, że taki mroczny, to jeszcze jest potomkiem czarnoksiężnika, a ją takie klimaty kręcą. A teraz widząc, że Shane znów jest w Hogwarcie mogłaby chcieć się z nim zakumplować, tylko jej głupio, bo to nauczyciel :3 I ty już sobie zdecyduj, czy będzie chciał się z Macnair zadawać, czy nie.]
OdpowiedzUsuń[Okeej, powiedz mi tylko jeszcze - wolisz dłuższe czy krótsze wątki?:3 Bo nie wiem, jak bardzo mam się rozpisywać XD]
OdpowiedzUsuń[ zainteresowała mnie twoja postać:D może jakiś wątek? mam w sumie pomysł jak mogą się spotkać, moja Rose dba o ciałko i tez lubi biegać, hmm ? :> ]
OdpowiedzUsuńPodczas siemioletniej nauki w Hogwarcie Macnair przechodziła różne etapy; w pierwszej klasie była pulpetem, dla którego liczyło się tylko jedzenie, a pojęcia 'opinia' innych nie istniało, zdawała się nie dostrzegać tego, że wyraźnie się z niej nabijają, i to nie tylko wśród starszych uczniów. Ale widziała, widziała te wszystkie pogardliwe spojrzenia, więc kryła się przed nimi w łazience i próbowała dojść do odpowiedzi na pytanie 'Dlaczego akurat ja?', w międzyczasie pocieszając się kolejnym batonikiem. W wakacje z III na IV klasę straciła na wadzę tak dużo, że tym razem plotki na temat jej ciała dotyczyły domniemanej anoreksji, co nie było prawdą. Po prostu wzięła się za siebie, a gdy zestawiło się ją z dużo szczuplejszymi koleżankami znów było widać, że ma trochę tu i tam. Lecz wtedy już w ogóle miała gdzieś innych, bo dostała Tobiasza i to on zamienił się w powiernika jej problemów, nawet pewnie nie zdając sobie sprawy, ile dla Ramci znaczy to, że sobie pajączek trochę połazi po jej ręku.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie było go od początku, gdyż znów cofamy się do pierwszego roku, kiedy, jak to określali, blondyna 'toczyła' się korytarzami. Tobi by się przydał, bo gdyby była taka możliwość, to zdradziłaby mu swoją chęć wybudowania Grindelwaldowi ołtarzyka. Temu młodemu, nie Gellertowi. Co poradzić, że wydawał jej się fajniejszy od tych przystojniaczków, którymi zachwycały się jej koleżanki z dormitorium, chichocząc na pół zamku? Ona oczywiście nie pisnęła słówkiem, bo narobiłaby i sobie obciachu, i jemu (nikt by nie chciał być obiektem westchnień wieloryba lądowego...). Tak więc wielbiła go z daleka, patrząc nań jedynie, gdy była pewna, iż jej nie zauważy.
I jakież było jej zdziwienie, gdy wchodząc na pierwszą lekcję OPCM znów go zobaczyła. W jej oczach nic się nie zmienił, chyba tylko trochę urósł i wyostrzyły mu się rysy, ale nadal przypominał typa spod ciemnej gwiazdy. Udając, że jej nie ma zajmowała odtąd ostatnią ławkę na jego lekcjach i słuchała, niby rysując w zeszycie jakieś kratki, a tak naprawdę spijała każde słowo z jego ust. To zbyt odważne mówić o zauroczeniu, bo Macnair i tak by nie umiała się zdobyć na coś takiego, po prostu uważała go za osobliwość. Taką, jaką sama była.
[Może być?xD]
[ Żeosochozi..? Tak na serio, to jeszcze do Ciebie nie pisałam. A osoba, której szkoda Twojej postaci to Rowney, nie Downey ^^ Ale ja na wątek jestem chętna zawsze, zwłaszcza że Andy dał buźkę <3 ]
OdpowiedzUsuń[ jakoś tam mogę :P ]
OdpowiedzUsuńByło dosyć wcześnie rano, gdy Rose wybiegła ze szkoły. Pobiegła na błonia, uwielbiała to miejsce. Mimo tego, że jest późna jesień to wciąż dba o swoje ciało i regularnie biega. Rozmarzyła się o zimie. Pomyślała o świętach Bożego Narodzenia. Uśmiechnęła się. I jeszcze czekał ją bal. Biegła dalej. Zastanowiła się przez chwilę nad tym z kim pójdzie. Przecież nikt od dawna z płci przeciwnej z nią nie rozmawiał. Brakowało jej bliskości mężczyzn. Gdy tak rozmyślała nagle poślizgnęła się na mokrej trawie i upadła na ziemię. Przeklnęła cicho pod nosem.
- Że też musiałam akurat dzisiaj. Akurat tu. - próbowała wstać, lecz jej próby na nic się nie zdały. Strasznie bolała ją kostka.
Na swoje nieszczęście była w takiej części błoni, gdzie rzadko kto chodził o tej porze. Krzyknęła raz " jest tu kto?". Lecz nikt nie odpowiedział. Po chwili usłyszała kroki.
- Haloo ? Jest tu kto?
Nagle przed nią pojawił się stażysta Obrony przed Czarną Magią.
- Dzień dobry panie Grindelwald. - powiedziała z ulgą, że jednak ktoś ją znalazł
[ i jak? ;p]
Co? Dlaczego ona? Miała pozostać niezauważoną, siedzącą po prostu w najciemniejszym kącie i słuchającą, bo nie lubiła się wychylać. Tak samo wyjście przed klasę przyprawiało ją o palpitacje serca, zaczęły pocić jej się dłonie i idąc w kierunku biurka Grindelwadla odnosiła wrażenie, że zaraz kogoś uderzy, oby tylko na nią nie patrzył. Z zewnątrz oczywiście wyglądała normalnie, może z nieco bardziej rozbieganym wzrokiem, ale w końcu stanęła bokiem do kolegów, aby ich nie widzieć, a jarzące się zielone oczy utkwiła w twarzy nauczyciela.
OdpowiedzUsuń- Wodniki Kappa to demony wodne, co zresztą widać w nazwie. Mieszkają przy płytkich jeziorach i sadzawkach, ale nie wiem, dlaczego ludzie uważają je za straszne. Przypominają hybrydy żółwia z małpą, co dla mnie jest fascynujące, a do tego są lepiej wychowane od większości czarodziejów. - Odgarnęła z twarzy pasmo włosów. - I wcale im się nie dziwię, że rozszarpują ludzi. Sama bym to robiła, gdybym nie obgryzała paznokci. Mogę wrócić na miejsce? - Spytała błagalnie. Dlaczego sie nad nią znęcał, dlaczego nie dał jej spokoju, głowa zaczynała ją boleć, o matko.
Jej wypowiedź nie była prowokacyjna, bynajmniej. Macnair nie umiała zmyslać i kłamać, toteż jeśli powiedziała to wszystko, co sądzi o stworach i o swoim podejściu do nich, to było to zgodne z tym, co siedziało w jej głowie.
[Ona jest trochę dziwna, uprzedzam tylko >.>]
Burknęła niezrozumiale jakieś podziękowanie za przydzielone punkty, choć zdziwiła się, iż było ich tak dużo. Zwykle dostawała pięć albo dwa, jeśli nauczyciel był wyjątkowo wymagający, ale widać Grindelwald chciał 'wspomóc' swój stary dom. Nie miała nic przeciwko temu, zresztą teraz i tak bardziej obchodził ją szum, który rozległ się w klasie po jej odpowiedzi. Został uciszony, ale to nie zmieniało faktu, że ludzie bezczelnie o niej szeptali. A jeśli nie, to i tak lubiła sobie wmawiać, że wszyscy ją obgadują.
OdpowiedzUsuńI nie bała się stażysty, więc pogadanka nie była potrzebna. Powinien ją raczej skierować do szkolnego psychologa, do którego i tak by nie poszła, bo jak większość ludzi nie miała zamiaru robić z siebie wariatki. Nawet jeśli psycholog był czym innym, niż psychiatra, ale Macnair potrzebowała ich obu.
Zajęła swoje miejsce i z policzkiem wspartym na dłoni słuchała lekcji, równocześnie wyczekując jej końca. Wszystko, o czym opowiadał Shane było jej znane, gdyż już w wakacje zapoznała się z podręcznikiem, uważając go za niezwykle zajmujący, a tematy o zabójczych stworzeniach wkuła nawet na pamięć.
[Hmm... Może Saga zostanie wyciągnięta przez znajomych na imprezę w Zakazanym Lesie, gdzie zostaną zaatakowani przez wilkołaka. Panna Nielsen oczywiście z krzykiem zacznie uciekać, a wtedy wpadnie na Shane'a, który zabawi się w bohatera i ją uratuje czy coś? :D]
OdpowiedzUsuńSaga
- Aktualnie umieram z bólu. Na moje szczęście profesor się tu pojawił. Czy mógłby mi pan pomóc? - zapytała
OdpowiedzUsuńPatrzyła na niego spod swoich czarnych i długich rzęs. Fajny był. Czarne włosy, piękne oczy. Oraz tatuaże. Sama miała jeden, na prawej ręce w kształcie jej patronusa- pandy. Uśmiechnęła się do niego.
- Przepraszam za kłopoty i przerwany bieg panie profesorze..
Gdy wziął ją na ręce nie mogła oderwać od niego wzroku.
OdpowiedzUsuń- Nie jest panu ciężko? -zapytała cicho z lekkim uśmiechem
Lustrowała go ciągle, przez całą drogę do Hogwartu. Próbowała go przejrzeć. Chciała wiedzieć co się dzieje pod tą czarną czupryną.
Był silny. Widać, że jej ciężar nie sprawiał mu problemów. Niósł ją z lekkością.
- Wie pan, swoje ważę - zaśmiała się
[Ciekawa postać :P]
OdpowiedzUsuńZakazany Las. Późna noc. Pełnia. Co ona tu robiła? Sama do końca nie wiedziała. Pamiętała tylko, że niemal siłą została wyciągnięta z Hogwartu przez znajomych, aby uczcić w lesie czyjeś tam urodziny kilkoma kuflami piwa czy tam szklankami whisky, jak kto woli. Nie chciała iść. Chciała zostać w ciepłym, bezpiecznym łóżku w swoim dormitorium z książką w ręku. Ale nie, jej zdanie jak zwykle się nie liczyło. Oni chcą tak, a ona musi się podporządkować. Smutne, okrutne, ale jakże prawdziwe. Jednak Saga zdążyła się już do tego przyzwyczaić, bo i tak wiedziała, że z nikim nie wygra. Była zbyt słaba, zbyt podatna na manipulacje ze strony innych. Jednak co ona mogła na to poradzić? Taka już była i zmienić się raczej nie zmieni.
OdpowiedzUsuńImpreza nie trwała jednak długo, choć na początku nic nie wskazywało na katastrofę. Dopiero kiedy niedaleko usłyszeli skowyt wilka, a po chwili cichy warkot, zaczęli wrzeszczeć i uciekać. Saga zaś była wtedy nieco dalej, kilka metrów od ogniska. Sama, skazana na siebie. Bez różdżki, bez jedynej rzeczy, dzięki której mogłaby się jakoś uratować. Nic więc dziwnego, że zaczęła panikować. Szybko jednak się otrząsnęła i zaczęła biec przed siebie, mając nadzieje, że w końcu wybiegnie z lasu i będzie mogła schować się gdzieś, gdzie będzie bezpieczna. Ledwo jednak o tym pomyślała, usłyszała za sobą kolejny skowyt, tym razem o wiele bliżej, a po chwili, nie wiadomo jakim cudem, leżała na ziemi, wpatrując się w postać stojącą przed nią.
- W-wilkołak - wyjąkała jedynie, rozpoznają w mężczyźnie stażystę OPCM. Szybko zerwała się z ziemi i schowała się za nim.
Saga
Jako prefekt, Saga powinna stanowczo odmówić wyjścia do lasu i od razu polecieć do jakiegoś profesora, aby powiedzieć mu o planach innych uczniów, którzy nie tyle chcą złamać regulamin, a jeszcze narazić swoje życie. Niestety, koniec końców i ona znalazła się w tej grupie. Co poradzić, panna Nielsen była osóbką, którą łatwo było zmanipulować. Więc ja się pytam, kto dał jej posadę prefekta? Owszem, dobrze się uczyła, była wzorową uczennicą i ucieleśnieniem dobroci, ale nie miała za grosz poczucia własnej wartości, przez co łatwo można ją było okręcić wokół palca. A jej koleżankom z dormitorium udawało się to nazbyt często, szczególnie kiedy chciały wyciągnąć ją na jakąś imprezę. Jak dzisiejszego wieczora, na przykład.
OdpowiedzUsuńNigdy więcej. Nigdy więcej nie postawi stopy w tym przeklętym lesie. Już prędzej wsiądzie na miotłę, niż da się namówić na wypad do Zakazanego Lasu. A przynajmniej nocą, bo za dnia aż tak niebezpiecznie nie było, przynajmniej na samym skraju. Ach, dlaczego? Dlaczego nie mógł to być zwykły las, gdzie nie było wilkołaków, jednorożców czy innych, magicznych stworzeń? Spokojnie, jeszcze tylko półtora roku. Tylko półtora roku i będziesz mogła wrócić do Londynu, gdzie żaden wilkołak cię nie
zaatakuje.
Czy on się śmiał? Czy on naprawdę miał uśmiech na ustach? Ona tutaj dygotała ze strachu, a jemu się śmiać zachciało?! I to jeszcze, gdy wilkołak był zaledwie kilka metrów od nich, zdolny do rozszarpania ich gardeł! Na szczęście mężczyzna wiedział co robił, przynajmniej tego była pewna. I miał różdżkę, a to było najważniejsze. Przy nim nie musiała się bać. Chyba. Ale i tak cały czas dygotała, nawet kiedy biegli pośród drzew, kierując się w stronę błoń.
Saga
Bo ona nie lubiła ludzi. Nie lubiła sposobu, w jaki zagradzają jej przejście na korytarzu idąc zbyt wolno albo nagle się zatrzymując, denerwowały ją wybuchy sztucznego śmiechu, który dzwonił jej w uszach, nie znosiła ich wymuszonej uprzejmości względem siebie, a już najbardziej nienawidziła ich zdolności do mieszania ludzi z błotem. Co swoje przecierpiała to tylko ona mogła wiedzieć, ale nikt nigdy nie wpadł na pomysł 'Hej, może się od niej odwalmy?', ale wręcz przeciwnie, z dnia na dzień dokładali jej coraz bardziej. Dobrze, że była tchórzem i brzydziła się tego, bo inaczej całe nadgarstki miałaby w sznytach.
OdpowiedzUsuńZatrzymała się w pół kroku i jakby zmalała, kiedy poprosił, żeby została. Ciągnąc i tak zasyfiałą torbę po ziemi doczłapała do jego biurka.
- Tak? Nic nie zrobiłam. - Mruknęła, uciekając wzrokiem od jego spojrzenia. Nagle poczuła się niesamowicie czemuś winna, może nieświadomie uraziła jego nauczycielską dumę, dodając do odpowiedzi coś od siebie? Choć wtedy nie dałby jej tylu punktów, a co najwyżej szlaban...
Westchnęła ciężko i naciągnęła torbę na ramię. Zawsze ja.
Ramone
Jesteś Mikołajem dla Zoyi Iwanowej. Powodzenia :)
OdpowiedzUsuń[Ramcia jest Mikołajem dla Grindelwalda XD]
OdpowiedzUsuńPopatrzyła na niego tak, jakby nagle jej oświadczył, że jako pulpet była całkiem seksowna i w sumie to chciałby, aby znów przytyła te dwadzieścia kilo. Ale poważnie, on mówił do niej? O tym, że ma mu pomóc w lekcjach, że ma gadać godzinę przed całą, mającą wszystko gdzieś, klasą, porozumieć się z nimi? Niemożliwe.
Naprawdę mówisz do mnie?
- Nie. Nie potrzebuję się z nimi integrować, dogadywać czy co tam pan miał na myśli. Oni dali mi do zrozumienia, że nie mają ochoty na to samo, a nie mam w zwyczaju narzucania się ludziom. - Odparła ze spokojem, jednak z wyczuwalną nutką zirytowania. Inni sądzili, że ona nie lubi ludzi, bo po prostu są, że czuje się lepsza. A jak tu ich lubić, skoro niemal pięć lat mieszali z błotem ją i jej godność?