wtorek, 13 listopada 2012

I can change, I can change, I can change
but who you want me to be?

Oh, maybe, maybe, maybe I can share it with you.

Dean "Colth" Brown
wcześniej znany jako Dave.

Pamiętasz tego uroczego krukona, który zawsze pilnie się uczył, odrabiał wszystkie zadania a egzaminy zdawał wybitnie? Na pewno go pamiętasz. Ten ciemnowłosy kruk, który wszystkim działał na nerwy swoją wiedzą i ciszą. Swoim byciem. Tak to ten, który nigdy nie odpowiedział na Twoje zaczepki, ten który jedynie spoglądał na Ciebie, a następnie odchodził. Ten grzeczny kruczek, który nigdy się nie odzywał, zawsze porządny, grzeczny i ułożony. Pamiętasz go na pewno. Przecież był pośmiewiskiem szkoły. Każdy jedynie czekał, aż znowu ktoś zrobi z nim lub jemu coś, o czym będzie można opowiadać następnego dnia przy śniadaniu. Teraz Ci już świta? Ta słodka blondynka ze Slytherinu, która uroczo flirtowała, próbując go zaciągnąć do łóżka. Widzę na Twoich ustach ten uśmiech. Pamiętasz. Byłeś na pewno wtedy w pokoju wspólnym wężyków, obserwując bacznie jak Dave zostaje wyśmiany przez dziewczynę, że w ogóle mógł pomyśleć, że ona coś do niego. Widzisz? Ty potrafisz o nim zapomnieć, o tych wszystkich rzeczach, a On? On każdego dnia przeżywa te wszystkie złe chwile na nowo. Za każdym razem pojawiając się w wielkiej sali czuje na sobie spojrzenia uczniów. Doskonale zdaje sobie sprawę, że jest na ustach uczniów. Ale wiesz co? Już przestał się tym wszystkim przejmować. Przestał o tym myśleć. Postanowił się zmienić. Jednak nie to jest najlepsze. Teraz spójrz na stół Ravenclawu. Widzisz tego ciemnowłosego chłopaka ubranego w zwykłe jeansy i t-shirt? Tak, dokładnie Colth! No idź, idź do niego. Przecież to Twój dobry kumpel, najlepszy przyjaciel. No weź, opowiedz mu jak doskonale bawiłeś się kiedy cierpiał. Podziel się tą frajdą, której doznawałeś za każdym razem kiedy on doznawał krzywdy.
Oh czekaj! Nie wiedziałeś, że Colth i mały, biedny Dave to ten sam chłopak? No tak... Wszystko by się zgadzało. Kruczek wyjechał, opuścił szkołę na trochę ponad rok, zdążyłeś już o nim zapomnieć. Jednak nie bój się. On o Tobie na pewno nie zapomniał. Bój się, szykuje zemstę.

Wcześniej zamknięty w sobie, bardzo nieśmiały. Bojaźliwy. Na dobrą sprawę bał się własnego cienia, a co dopiero tych wszystkich, śmiejących się z niego ludzi... Zdecydowanie był ofiarą. Jednak zdarzają się w życiu sytuacje, które odmieniają całe życie. Na szczęście lub nie, Brown w takowej się znalazł. Dostał szansę od losu? Być może. Wyjechał w połowie piątej klasy, tak bez słów wyjaśnień. Ale niby komu miał powiedzieć dlaczego wyjeżdża, skoro w szkole nie miał przyjaciół? Był nikim. Śmiało można powiedzieć, że nie miał żadnego życia towarzyskiego, jednak wszystko się zmieniło kiedy powrócił. Zmienił się nie do poznania. Grzeczny chłopiec zagubił się gdzieś w tłumie, a na jego miejscu pojawił się buntownik. Młody mężczyzna cieszący się złą sławą. Palący i pijący krukon, który zaprzestał oddawania idealnych zadanych prac, przestał się starać. Co z tego, że rodzice byli mniej zadowoleni, jeżeli On był szczęśliwy, jeżeli zaczął w końcu żyć? Spokojnie. Nie stał się nagle umięśnionym tępakiem, czy przystojnym bez mózgiem, albo zaćpanym kruczkiem. Nie tyle mądry co inteligentny. Zrozumiał kiedy powinien się odzywać, a kiedy milczeć. Nauczył się nawet kiedy może się patrzeć... Doskonale wie co powiedzieć by kogoś obrazić, lub zrobić z niego po prostu głupca. Dość wysoki, coś ponad metr osiemdziesiąt. Nie należy do najchudszych, jednak nie jest też obrośnięty tkanką tłuszczową, raczej mięśniową gdyż podczas swojej nieobecności w szkole zaczął trenować. Od powrotu do Hogwartu, co ranek biega po błoniach lub przy brzegu jeziora. Wyładowuje w ten sposób całą swoją agresję, która w nim siedzi. W końcu najchętniej podszedł by do tych wszystkich swoich przyjaciół i najchętniej walnął by ich prosto w twarz...

siedemnaście lat | urodzony w Londynie w 2005 roku 13 kwietnia | powtarza piątą klasę z powodu wyjazdu | bogin: on sam sprzed czasu wyjazdu, kiedy to był pośmiewiskiem | patronus: ćma | różdżka: włókno z serca smoka, wiśnia dwanaście i pół cala, sztywna, niezdobiona | ma szarego kota Jilly | nie lubi swojego prawdziwego imienia, dlatego wymyślił sobie Dean'a | jego tęczówki są w odcieniu bardzo jasnego błękitu |

____

Dzień dobry i takie tam. Mam nadzieje, że będzie nam tu wszystkim dobrze.

18 komentarzy:

  1. [nooo, jest w końcu drugi chłopaczek jakiś <3 znamy się? XD]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cholera, chyba się robię za bardzo... charakterystyczna. Oświeć mnie, kimże ty jesteś?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Tak myślałam xD Ale machnęłam komentarz zanim na to wpadłam xD Też cię wszędzie rozpoznam. Z lekkim opóźnieniem, ale zawsze xD Okej, to wącisz <3]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Leaś kcem wątka! Tylko jakiekolwiek pomysły nań masz? Albo na jakieś powiązania, cokolwiek? :D]

    Leanne

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jako, że generalnie moja Eklerka to słodkie, kochane dziecko gryffindoru i wszystkich wielbi, zanim wyjechał mogła się do niego przyczepić, żeby się chłopak nie czuł taki samotny. A teraz wpierdalają razem żelki i popijają je ognistą <3]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ chciałam wsadzić to zdjątko do karty, a tu dupa bo ktoś je ma :D swoją drogą je uwielbiam :)]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Bo Misiek jest nową postacią, a nie jedną ze starych. Jedno zasadnicze pytanie mam: jesteś Martą? :P Bo tak mi się kojarzy z jedną autorką...]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Pomysł A bardzo mi się podoba, bo to takie podobne do Leanne, męczyć niewinne istotki ._. To ja postaram się dzisiaj zacząć, ale to dopiero koło 23, kiedy wszyscy pójdą spać, a ja będę mogła włamać się na komputer ^^]

    Leanne

    OdpowiedzUsuń
  9. [Co ty na jakiś wątek? Pierwszy raz jestem na blogu z taką tematyką więc chyba potrzebuję małej pomocy we wdrażaniu się ;]
    Abigail

    OdpowiedzUsuń
  10. [To bardzo prawdopodobne, bo ona jest praktycznie wszędzie. Ja na chwilę obecną pomysłów też nie mam, projekt na biologię robię i po prostu myśleć w obecnej chwili nie umiem.]

    OdpowiedzUsuń
  11. [ znamy się znamy. Merta się kojarzy rajt? To ja czekam aż coś wymyślisz konkretnego to coś zacznę, bo ja sama i moje pomysły jesteśmy w dupie krótko mówiąc. Wszystkie wyparowały gdzieś :<]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Fajny cud <3 Z moim trochę gorzej xD]

    Prawda jest taka, że Summers rozpoznałaby tą facjatę na końcu świata, jakkolwiek by się nie zmieniła. Na początku to nie miała być znajomość, jedynie akt dobroczynności zimnego serca gryfonki, bo podobno się z kimś założyła. Ale w gruncie rzeczy wyszło na to, że nie założyła się w ogóle, a jedynie jej się przyśniło, więc znajomość z Dave'm tudzież Dean'em była tylko i wyłącznie z jej własnej, nieprzymuszonej woli. A było to dziwne i jednocześnie zajebiste, bo Summers nie lubiła krukonów. Z zasady, bo zawsze starali się jej wmówić, jaka to jest tępa, a tępa przecież nie była, jedynie trochę walnięta.
    Miała żal, owszem. Bo się wyniósł bez pożegnania tuż, po tym, jak zagnieździł się w jej nieco topniejącym sercu. Ale Claire wmówiła sobie, że musi być silna i nie może płakać, bo pewnie by dostała za to w łeb. Więc nie płakała, przez jakiś czas cierpiała sobie w ciszy, ale to była chyba jeszcze gorsze, niż lamentowanie i użalanie się nad sobą. Ale po jakimś czasie zaczęło przechodzić, bo musiało i Claire pogodziła się z tym, że ludź, na którym jej w jakiś pokręcony sposób zależało, po prostu sobie poszedł.
    Co nie znaczy, że nie cieszyła się jak kretynka, kiedy w końcu raczyli ze sobą porozmawiać. Miała ochotę rzucić mu się na siłę i ryczeć ze szczęścia, powstrzymała się jedynie resztkami samokontroli, co było cholernie trudne.
    - Pierdolisz - skwitowała, rzucając się na kanapę obok Dean'a i podsuwając mu pod nos paczkę żelków. Sama jednemu właśnie odgryzała głowę. - Zielone, nie czerwone - przypomniała, mierząc go groźnym spojrzeniem. - O co chodzi tym razem? Kogo znowu powiesili na zbroi za pasek od spodni? - spytała zaciekawiona.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Tak cholernie nudziło mi się na polskim, że aż naskrobałam na kartce wątek, chociaż miałam zarobić to wczoraj:D]

    Weekend zapowiadał się naprawdę ciepło i słonecznie, a to było jakąś odmianą, gdyż przez ostatni tydzień na zmianę wiał porywisty wiatr i siąpał deszcz. Nic więc dziwnego, że wszyscy cieszyli się, gdy na niebie pojawiło się słońce, a termometry wskazywały dziesięć stopni. I tak jak większość, Leanne również postanowiła wyjść na długi spacer. Miała już dość siedzenia w domu i to w samotności, bowiem ostatnio nikt jej nie odwiedzał. Ona jednak się z tego cieszyła, ponieważ zaledwie cztery dni temu była pełnia, a po niej panna Grim wyglądała jak siedem nieszczęść. Zmęczona, z workami pod oczami, cała podrapana i posiniaczona, bo jak zwykle wdała się w bójkę z jakimś zwierzęciem. Oczywiście walkę wygrała, ale i ona kilka razy dostała. Rany jednak już się zagoiły, a siły zostały odzyskane, więc spokojnie mogła wychodzić do ludzi.
    Wyszła z mieszkania ubrana zaledwie w cienki płaszcz, którego i tak nawet nie zapięła. Jej jednak nie było zimno, gdyż z czasem przyzwyczaiła się do takiej pogody. Aczkolwiek buty solidne, aby jej nie przemokły, bowiem niemal wszędzie znajdowały się sporego rozmiaru kałuże, których Leanne nie miała ochoty omijać, kierując się drogą prowadzącą do szkoły. Nie zdziwiła się, że była ona kompletnie wyludniona. Większość mieszkańców nie zapuszczała się często na te tereny, gdyż nie mieli nic do roboty w Hogwarcie. Uczniowie zaś woleli chyba powylegać się na błoniach, które o tej porze roku były naprawdę piękne, szczególnie nad jeziorem. I to własnie tam Leanne się kierowała. W pewnej chwili jednak na drodze zauważyła jakąś postać. Z tej odległości mogła tylko odgadnąć, że był to chłopak. Minęła dobra chwila nim mogła mu się dobrze przyjrzeć. Nie od razu go rozpoznała. Wszakże mięło sporo czasu odkąd ostatni raz go widziała, a od tego czasu zmienił się niemal diametralnie. Jednak to wciąż był on.
    -Dave! - zawołała niemym rozbawieniem, podchodząc bliżej chłopaka, którego jeszcze za swoich czasów szkolnych lubiła dręczyć.- Popatrz na siebie! Śliczniutki się zrobiłeś - zaśmiała się głośno z tym swoim drapieżnym uśmiechem, łapiąc go za brodę, jakby chciała mu się dokładniej przyjrzeć i go ocenić.

    Leanne

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Pomysły na wątek albo powiązanie? Mogę zacząć :) ]
    Emma

    OdpowiedzUsuń
  15. [Daj spooookój, nie jest źle ;*]
    W każdej szkole, hogwart nie był tu wyjątkiem, uczniowie dzielili się na tych 'fajniejszych' i tych 'gorszych', ale to chyba każdy wie. Niestety, tutaj znęcanie się nad innymi wyglądało zupełnie inaczej. Bardziej brutalnie, bo do psychicznego niszczenia dochodziły jeszcze zaklęcia, tysiąc razy gorsze, niż zwykłe rękoczyny. Biorąc to pod uwagę, nie dziwiła się, że Dean był wkurwiony. Zwłaszcza, że sam tego doświadczył.
    - Świata nie zbawisz. Nie jesteś w stanie - przypomniała, obejmując chłopaka ramieniem i przyciskając swoje wargi do jego policzka o wiele dłużej, niż normalnie wypadało. - Ciche dni? - spytała, gdy już się odsunęła i potrząsnęła paczką tuż przed jego nosem. Summers wychodziła z założenia, że żelki potrafią poprawić humor każdemu i pomóc nawet w największym problemie, ale to Summers, istota dziwna, niezrozumiana i ogólnie jakaś taka nie tego. Nic dziwnego, że ludzie robili wielkie oczy na każdego, kto z nią wytrzymał dłużej, niż godzinę. - No nie żartuj, że odmówisz żelka - dodała po chwili, spoglądając na niego jak na debila, po czym uśmiechnęła się uroczo. - Dla mnie?

    OdpowiedzUsuń
  16. [ No to może w bibliotece? Emma będzie szperać w jakichś książkach, a on może ją zaczepić pod jakimś pretekstem, albo po prostu nawiążą rozmowę i zobaczymy, co będzie dalej, hmm? :) ]
    Emma Ames

    OdpowiedzUsuń
  17. [Nie ma żadnego 'powiedzmy' xD]
    To nie było tchórzostwo. To było normalne, że człowiek dbał w pierwszej kolejności o siebie, a dopiero potem o innych. To tylko gryfoni byli na tyle popieprzeni, że musieli najpierw zbawić świat, a dopiero potem uratować siebie. Pod tym względem bardziej przypominała ślizgonkę, zdecydowanie, ale mniejsza o to. W każdym razie chcę powiedzieć, że jego zachowanie nie pokazuje od razu, iż jest tchórzem.
    - Daj spokój, Dean, wcale nie jesteś do bani - westchnęła, wychylając się i dokładając żelki na stoliku, po czym objęła krukona ramionami za szyję i mocno go przytuliła, przymykając przy tym powieki. - I nie mówię tego tylko dlatego, że się przyjaźnimy - dodała, żeby nie było żadnych wątpliwości. - Po prostu są rzeczy, na które nie masz absolutnie żadnego wpływu i nic na to nie poradzisz, skarbie. Przykro mi - wymamrotała, powolnymi ruchami przeczesując jego nieco przydługie włosy. - I przestań się tym zadręczać, okej? Bo czasu nie cofniesz. Stało się, najwyżej następnym razem pomożesz komuś innemu i będziesz miał czyste sumienie - podsumowała, odsuwając się nieznacznie i posyłając mu lekki uśmiech, żeby się chociaż trochę rozchmurzył.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga